Kobieta siedząca na macie do jogi

Depresja ma wiele twarzy

Dagny Kurdwanowska

23 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. W Polsce cierpi na nią ok. półtora miliona osób. Co drugi chory wciąż nie szuka pomocy.

Może zacząć się niewinnie – czujesz smutek, brakuje ci energii, nie masz na nic ochoty. Najpierw winę zrzucasz na kiepską pogodę, później na to, że jest wiosna albo jesień, okres przejściowy. Czasem smutek przechodzi po kilku dniach. Co jednak zrobić, gdy utrzymuje się przez dłuższy czas, a co gorsza pogłębia się? Lekarze są zgodni – jeśli stan przygnębienia lub rozpaczy trwa dłużej niż dwa tygodnie, warto udać się do lekarza, bo kiepski nastrój może być pierwszą oznaką depresji – choroby, która dotyka już półtora miliona Polaków. Nieleczona może doprowadzić do tzw. stuporu, czyli stanu paraliżu, kiedy chory nie jest w stanie podnieść się z łóżka i normalnie funkcjonować. Niebezpieczne mogą okazać się również myśli samobójcze, które towarzyszą osobom cierpiącym na depresję. W tym sensie depresja jest chorobą śmiertelną. Dlatego Stowarzyszenie Aktywnie Przeciwko Depresji i Fundacja ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych w październiku 2015 r. rozpoczęła kampanię „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję”. Jej celem jest zwrócenie uwagi Polaków na problemy osób chorujących na depresję, przełamywanie stereotypów i walka ze stygmatyzacją osób chorych. Właśnie ruszyła druga odsłona kampanii – tym razem organizowana wspólnie z Fundacją Dzieci Niczyje – poświęcona depresji dzieci.

Choć statystyki przerażają – aż 177 dzieci i nastolatków oraz ponad 6 tys. osób dorosłych w zeszłym roku popełniło samobójstwo – depresja wciąż jest chorobą, którą lekceważymy. Dlaczego nie szukamy pomocy u lekarza? Po pierwsze dlatego, że wciąż mało wiemy o depresji i nie zawsze potrafimy ją rozpoznać – zarówno u siebie, jak i u bliskich. Po drugie, dlatego, że depresja wciąż wywołuje wstyd i strach. Wiele osób boi się stygmatyzacji, więc ignoruje objawy lub się do nich nie przyznaje. Chorzy powtarzają sobie – „Weź się w garść, przestań się nad sobą użalać”, a potem walczą z poczuciem winy, kiedy im się nie udaje. Bo wciąż smutek i rozpacz zwyciężają. Z kolei bliscy, nie rozumiejąc, co się dzieje potrafią reagować niezadowoleniem, złością, pretensjami – „A ty znowu leżysz i nic nie robisz. Rusz się trochę, weź się za siebie”. Zamiast pomagać, pogarszają jeszcze sprawę. Bo człowiek cierpiący na depresję nie ma kontroli ani nad swoim nastrojem, ani nad tym, kiedy poczuje się lepiej.

„Każdy czasami ma gorszy nastrój, ale w depresji trzeba to pomnożyć razy sto. Taki nastrój można porównać do rozpaczy po stracie kogoś bardzo bliskiego. To zjazd w dół, który zaczyna się od dołka, a kończy przepaścią. Prawdziwą depresję kliniczną powinno się leczyć. Depresja jest chorobą śmiertelną ze względu na liczbę samobójstw. Nie dziwi mnie to. Dziwi raczej, że w ciężkiej depresji nie wszyscy popełniają samobójstwo. A nie wszyscy, bo kiedy depresja już bierze nas w niewolę, nie ma się siły na to. Odebranie sobie życia nie jest takie proste. Potrzeba na to wiele energii. Dlatego samobójstwa najczęściej zdarzają się na progu depresji lub gdy z niej wychodzimy. Wtedy wracają już siły i świadomość, że to będzie się powtarzać” – wyjaśnia pisarz Tomasz Jastrun, jeden z bohaterów książki „Twarze depresji” Anny Morawskiej. Książki niezwykle ważnej i potrzebnej, bo przełamującej tabu w mówieniu o depresji i budowaniu świadomości na temat tej choroby.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Pandemia depresji. Jak zadbać o siebie, o bliskich i swoich pracowników?

Choć wśród bohaterów książki pojawiają się osoby znane, poza Tomaszem Jastrunem, o swoich doświadczeniach opowiedzieli m.in. Marek Piekarczyk, Ewa Kuklińska, Andrzej Bober, Kamil Sipowicz to jednak „Twarze depresji” udowadniają, że depresja nie jest wymysłem gwiazd z pierwszych stron gazet. To choroba, która może dotknąć każdego. O tym właśnie opowiadają ci rozmówcy Anny Morawskiej, którzy nie są osobami publicznymi, ale albo sami walczą z depresją albo wspierają bliskich, którzy walczą z chorobą. – „Kiedy zachorował mój mąż, cały czas czekałam na to, że pewnego dnia będzie zdrowy. Nikt mi nie powiedział, że to może już nigdy nie nastąpić i że powstanie trójka: ja, on i depresja. (…) Zaczęliśmy się mijać. Wszystko zaczęło być inne. To spowodowało nowe problemy, na które już nie mieliśmy odporności. Brak wiedzy na temat depresji oraz ignorancja pani lekarki, która wówczas prowadziła Jacka, przeraziły mnie i sprawiły, że poczułam się całkowicie bezradna i bezbronna” – opowiada w książce Anny Morawskiej aktorka, Olga Bończyk.

Brak wiedzy na temat depresji powoduje nie tylko stygmatyzację chorych i ich rodzin, ale także lęk przed pójściem do lekarza, czy przed przyjmowaniem leków antydepresyjnych, bez których często nie sposób poradzić sobie z chorobą. Bohaterowie Anny Morawskiej otwarcie opowiadają o swoich doświadczeniach także w tym zakresie – „Dopadła mnie bardzo głęboka depresja. Próbowałem różnych metod, żeby ją zwalczyć. Dopiero kiedy trafiłem na odpowiednie lekarstwo antydepresyjne i zacząłem się leczyć, zrozumiałem, że moje fatalne samopoczucie było stanem depresyjnym. Dzięki leczeniu wróciłem do takiego poziomu komunikowania się z ludźmi, który społeczeństwo nazywa normalnym” – mówi Kamil Sipowicz.

Anna Morawska i jej bohaterowie przekonują, że depresja ma wiele twarzy – każda historia tej choroby jest inna. Ma inną przyczynę, inny przebieg, inaczej się leczy. To, co je łączy to fakt, że wywołuje u chorego potworne poczucie osamotnienia i bezradności. Paradoksalnie jednak, nie sposób z nią wygrać samemu. Im więcej o niej wiemy, tym lepiej będziemy mogli pomóc i sobie, i innym.

Więcej na www.twarzedepresji.pl

Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111

Antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA: (22) 654 40 41