kobieta korzystająca ze smartfona

Czy dodawać szefa do znajomych na Facebooku?

Dagny Kurdwanowska

Media społecznościowe mogą pomóc w karierze. Użyte w sposób nieprzemyślany mogą ją też pogrzebać.

Nerwowy dzień w pracy, trudne zebranie, konflikt z kolegą z innego działu – każdy z tych powodów jest dobry, żeby dać upust nagromadzonym emocjom i ulżyć sobie, pisząc gniewny post na Facebooku. „Pracuję z samymi idiotami!”, „Ta firma to jakaś pomyłka!” albo nie daj boże – „Mój szef chyba nigdy nie słyszał o zarządzaniu” – kilkanaście lajków, słowa wsparcia od znajomych i na chwilę robi się lepiej. Niestety, gdy przychodzisz do pracy następnego dnia, zostajesz wezwany do szefa. W najlepszym razie czeka cię nieprzyjemna rozmowa, w najgorszym, zdarza się, że i zwolnienie z pracy. Jak to możliwe? Zapomniałeś, że wśród znajomych masz nie tylko kolegów z pracy, ale i szefa, a twoje słowa zostały potraktowane nie jak prywatna opinia, ale jako działanie na szkodę firmy.

Dziś media społecznościowe spełniają nie tylko funkcje towarzyskie.

W wielu firmach to także narzędzie rekrutera, a zdarza się, że i sposób na kontrolę pracownika. Zawierając znajomość ze współpracownikami lub przełożonymi trzeba pamiętać, że zyskują dostęp do naszego życia prywatnego. A w tej sferze bywamy bardziej spontaniczni, mniej liczymy się ze słowami, wyrażamy odważniejsze, czasem skrajne opinie. To może się pracodawcy nie spodobać. O czym więc należy pamiętać w takich sytuacjach? Oto trzy najważniejsze zasady.

1. W mediach społecznościowych wszystko jest publiczne

Wiele osób wyrażając kontrowersyjną opinię zastrzega, że to ich prywatne zdanie. W przypadku mediów społecznościowych – Facebooka, Twittera, LinkedIn nie zawsze się to sprawdza, bo każdy post może stać się publiczny, gdy zaczną go lajkować, komentować i udostępniać nasi znajomi. Im większy ma zasięg i im większa liczba osób go zobaczy, tym poważniejsze mogą być konsekwencje. Przykład z ostatnich dni? Szef pewnej drukarni wyraził się w sposób oburzający o rodzicach dzieci niepełnosprawnych. Choć napisał to tylko do mamy chorego dziecka, która zwróciła się do niego o wsparcie, po opublikowaniu wiadomości jej treść obiegła internet, a internauci pisali krótko – „Z tą firmą nie współpracujemy”. W przypadku obraźliwych postów czy twittów Internauci często dość szybko są w stanie zidentyfikować, gdzie pracuje hejter. Dla wielu oznaczało to pożegnanie się z pracą.

2. Jak Cię widzą, tak Cię ocenią

Jak widać wszystko, co napiszemy na Facebooku lub Twitterze będzie kształtowało nasz wizerunek w oczach znajomych, pracodawcy lub potencjalnego pracodawcy. Warto bowiem pamiętać, że dziś sprawdza się nie tylko CV i referencje kandydata, ale także jego działalność w mediach społecznościowych. Jeśli ustawiamy posty jako publiczne, można je przeczytać i sprawdzić, jak w rzeczywistości wyglądają nasze kompetencje komunikacyjne. To zła wiadomość dla tych, którzy robią to w sposób nieprzemyślany. Dobra, jeśli działamy w mediach społecznościowych świadomie i z głową. Nasze posty, udział w dyskusjach i komentarze mogą pomóc nam spozycjonować się w roli ekspertki, specjalistki, osoby profesjonalnej. – Warto robić to tak, by pokazać swoją osobowość i poza zawodowe zainteresowania. Jeśli udzielasz się gdzieś jako wolontariusz, podziel się zdjęciami, które pokażą, co robisz – radzi Bartosz Struzik, ekspert międzynarodowego serwisu z ofertami pracy MonsterPolska.pl. Warto pokazywać też swój udział w konferencjach, wydarzeniach branżowych.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak cię widzą rekruterzy podczas rozmowy o pracę? Zrób QUIZ przygotowany przez ekspertów!

3. Daj się znaleźć

Jeśli poważnie myślisz o mediach społecznościowych jako sposobie na szukanie pracy i kreowanie wizerunku, warto uzupełnić profile o wszystkie potrzebne informacje – lokalizację, dane kontaktowe, wykształcenie, doświadczenie zawodowe. Jednocześnie warto przejrzeć je pod kątem treści niezbyt odpowiednich dla oczu pracodawcy – zdjęcia z papierosem i piwem z szalonych urodzin mogą nie być najlepszym pomysłem i lepiej je wykasować. Dlaczego dobrze o to wszystko zadbać? Coraz więcej firm i pracodawców właśnie w ten sposób szuka pracowników. Na świecie tę metodę rekrutacji z sukcesem stosuje już ponad 73% pracodawców. Ciekawą usługę w Polsce wprowadził niedawno Monster Polska – Monster Social Job Ads, pozwala do najlepszych kandydatów dotrzeć za pośrednictwem Twittera. – Po pierwsze docieramy również do osób, które nie poszukują aktywnie pracy, czyli takich, których CV nie znajdziemy w bazach rekruterów. Po drugie, dzięki targetowanym kampaniom, takim jak Monster Social Job Ads, mamy możliwość dokładnego określenia, do kogo ma trafić dane ogłoszenie – mówi Bartosz Struzik z MonsterPolska.pl. Jak to działa? Pracodawca, chcąc dotrzeć do kandydatów o konkretnych kompetencjach, określa je w systemie, który następnie porównuje „wytyczne” z profilami użytkowników Twittera. Osoby, które spełniają kryteria, zobaczą na tablicach twitta z adresowaną do nich ofertą pracy.

Przeczytaj także