petit katowice

Jak założyć knajpkę, do której ludzie będą chcieli przychodzi?

W Petit można kupić wypiekane na miejscu pieczywo, zjeść pyszne śniadanie lub kupić coś słodkiego do kawy. Joanna Pazdur opowiada o tworzeniu śniadaniowni i piekarni z duszą.

Cały czas przekuwam swoje marzenia w biznes – mówi Joanna Pazdur, twórczyni wyjątkowego miejsca w Katowicach. W Petit można kupić wypiekane na miejscu pieczywo, zjeść pyszne śniadanie lub kupić coś słodkiego do kawy. Petit powstał rok temu i jak mówi Joanna: „Ten rok był jednocześnie najtrudniejszym, ale i najlepszym rokiem w moim życiu – minął mi na budowaniu. Najpierw własnej pewności siebie, a potem przekonania, że marzyć znaczy chcieć, a chcieć to móc”.

Dagny Kurdwanowska: W recenzji Petit na stronie Kukbuk przeczytałam: „W Petit karmią ludzie, którzy kochają jedzenie”. Co dla Ciebie znaczy: kochać jedzenie?

Joanna Pazdur: Kochać jedzenie to kochać jeść, gotować, eksperymentować, dbać o to co ląduje na talerzu – naszym własnym, ale nie tylko. Kochać to dzielić się sobą z najbliższymi. W Petit kochamy jedzenie i dzielimy się nim.

Miłość do jedzenia to jedno. Ale, żeby założyć knajpkę, do której ludzie będą chcieli przychodzić trzeba też lubić karmić innych, prawda?

Oczywiście! Trudno mi uwierzyć, że można inaczej, zwłaszcza kiedy goście lokali gastronomicznych coraz mocniej zwracają uwagę na to, co jedzą na mieście. Zresztą myślę, że mogłabym uprościć Twoją myśl, aby otworzyć knajpkę do której ludzie będą chcieli przychodzić trzeba lubić ludzi. Jeśli darzysz kogoś sympatią i szacunkiem chcesz dać coś od siebie. My dajemy rodzinną atmosferę, uśmiech oraz jedzenie, którym na co dzień sami się żywimy. Stąd u nas ciągłe zmiany i nowości w menu – mówi się, że sztywne receptury i rutyna w gastronomii gwarantują sukces, ale kto chciałby codziennie jeść to samo?

Zawsze chciałaś stworzyć własną knajpkę? Długo szukałaś na nią pomysłu?

Muszę przyznać, że nie. Wcześniej działałam w branży, która jest moją drugą ogromną namiętnością – chodzi o buty. Może jeszcze kiedyś do tego wrócę… :) Poprzednie zajęcie nauczyło mnie jednego – jeśli lubisz swoją pracę, znasz się na tym co robisz i chcesz się rozwijać, to już w zasadzie sukces. Jednak „swoje dziecko” zawsze chciałam mieć i pewnego dnia obudziłam się z myślą – dlaczego nie? Od tej chwili do otwarcia minęły niecałe dwa miesiące. Nie miałam żadnego wielkiego zamysłu – kierowałam pracami remontowymi, sama dobierałam wystrój i sprzęty, kierując się głosem serca. Chciałam, żeby było inaczej niż wszędzie – postawiłam na minimalizm oraz „leśne” elementy, które po prostu kocham. Początkowo menu było bardzo proste – wiedziałam, że natura nie lubi próżni. Pojawili się goście, rozmowy, sugestie, prośby, serdeczności. Plus nasza praca i rozwój – to właśnie Petit.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Z 400 zł w kieszeni założyła firmę. Teraz zarządza wieloosobowym zespołem

Pogoń za marzeniami w biznesie często kończy się bolesnym lądowaniem, kiedy okazuje się, że biznesplan był zbyt idealistyczny. Jak przekuwałaś swoje marzenia na biznes?

Ciągle przekuwam! Myślenie, że kiedykolwiek w życiu możemy się zatrzymać jest pułapką, a ci którzy na starcie liczą na natychmiastowy zysk bez konieczności ciągłego inwestowania i tej ekscytującej nutki niepewności po prostu nie pasują do tej układanki. Każdego dnia wstaję, idę do pracy i spędzam tam cały dzień. Cieszę się, że mam coś swojego, że mogę dzielić się swoją energią i miłością. Po co martwić się na zapas?

Co było największą przeszkodą na początku? Wiele kobiet mówi o braku wiedzy biznesowej – nie wiedzą, jak stworzyć biznesplan czy strategię działania. Inne mówią, że największą barierą jest brak pewności siebie i wiary we własny sukces.

Zatem, ja chyba jestem z przeciwległego bieguna. Nie śmiałabym tworzyć biznesplanu – ja chciałam tylko robić coś dla ludzi wokół a jednocześnie dla siebie. Wiedziałam, że kiedy do wartości produktu dodam jakąś marżę oraz mnóstwo pasji i miłości to musi być zysk! Cały schemat działania zamknął się w pozyskaniu funduszy, przygotowaniach do otwarcia (papierologia) – chyba największa przeszkoda, ale przecież do przejścia. A potem już tylko praca i wiara w to, że to co robię – robię dobrze. Tego się trzymam!

Dla wielu osób największą przeszkodą jest porzucenie stabilnej pracy i podjęcie ryzyka, które zawsze wiąże się z tworzeniem własnego biznesu. Co byś poradziła tym, którzy się wahają i zastanawiają, czy to jest właściwy moment?

Zawsze jest właściwy moment, żeby zacząć działać. Jeśli coś sprawia Ci ogromną radość i wiesz, że możesz się tym dzielić, jednocześnie potrafiąc jakoś z tego żyć – nie wahaj się. Nie ma nic ekscytującego w przeliczaniu zer na koncie, kiedy nie lubisz swojej pracy. Mój rok z Petit jest życiem z dnia na dzień, ale jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

Napisałaś: „ tylko wspaniali ludzie tworzą wspaniałe miejsca”. W jaki sposób dobierałaś zespół Petit?

Uważam, że jest to najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna część mojej pracy. Od początku chciałam, żeby Petit tworzyli ludzie z „zajawką” – nie szukałam wykształconych baristów, kucharzy po szkołach, czy zawodowych cukierników, których rynek zdążył nauczyć, że liczy się ilość – nie jakość, że papier – nie talent, którzy zapomnieli co to kreatywność. Przyznaję, miałam mnóstwo szczęścia, poznałam wspaniałych ludzi, którzy zrozumieli moją koncepcję i wspólnie tworzyliśmy Petit od podstaw. Bardzo wiele się od nich – specjalistów w swoim fachu – nauczyłam, i choć z częścią nasze drogi się rozeszły z różnych przyczyn, naprawdę jestem im wdzięczna. Dziś kieruję się tą samą zasadą – przecież świat jest pełen niesamowitych ludzi. Jasne zdarzają się osoby, które po prostu chcą sobie „dorobić”. Nasza współpraca zazwyczaj nie jest długa i owocna. Nie każdy ma predyspozycje do pracy w gastronomii, a ja nie chcę ryzykować miesięcy ciężkiej pracy reszty ekipy.

Na którym etapie zaczęłaś tworzyć ofertę? Szukałaś niszy, czy raczej czegoś, co wyróżni Petit wśród innych? Konkurencja jest przecież ogromna.

Petit to nie zwykły lokal gastronomiczny. To koncept opierający się na filozofii slow life – już to nas wyróżnia. Bardzo chcemy, aby ludzie zatrzymali się u nas, napili naszej świetnej kawy, pogadali czekając na śniadanie. W końcu żeby zjedli świeżo, smacznie – to możliwe! Oto nasza oferta – tu chodzi o coś więcej!

Miałaś w głowie to, kim będzie Twój klient?

Chciałam, żeby każdy czuł się u nas dobrze – jest przejrzyście, niespecjalnie tematycznie, elegancko, ale lekko. Oferta również jest dosyć szeroka. Lubią nas weganie, ale także tradycjonaliści. Mamy w karcie opcje bezglutenowe. Nasz gość to ktoś, kto lubi dobrze, spokojnie zjeść, a my umożliwiamy mu to bez względu na ograniczenia czy nawyki żywieniowe.

Pamiętasz emocje w dniu otwarcia Petit?

Takie chwile się pamięta. Być może zdarzają się tylko raz, choć znam siebie i mam nadzieję, że nie. Mam misję do spełnienia na rynku pełnym fast foodów i bylejakości :)

Jaki był dla Ciebie ten rok? Warto było rzucić wszystko, żeby przeżyć taką przygodę?

Warto było, a moja przygoda trwa. Nigdy nie stoję w miejscu. Ciągle gonię za marzeniami, bo przecież nie o „to chodzi by złapać króliczka”.

Jeśli ktoś po przeczytaniu tej rozmowy nie jest jeszcze pewien, czy warto wpaść do Petit, jak byś go zachęciła?

We wszystkim co robimy jest mnóstwo pracy i miłości. Kto nie chciałby tego spróbować?