Przystanek Miłość, Ewa Okrasa-Siniarska

Przepis na sukces: szczypta serca, dużo miłości

Anna Ruszczak

„Wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest świeże i wolne od błędów” - to motto Ewy Okrasy-Siniarskiej. O Przystanku Miłość opowiada Annie Ruszczak.

Ewa Okrasa-Siniarska wychowała się w rodzinie z tradycjami cukierniczymi, więc nic dziwnego, że już jako dziecko z zamiłowaniem piekła pierwsze ciasta. Jej dziadek, Tadeusz Czwarno, Mistrz Cukiernik, po wojnie otworzył na warszawskiej Pradze zakład cukierniczy i prowadził go do 2001 roku. Długo szukała swojej drogi, zdobywając przez wiele lat doświadczenia w wydawniczej korporacji i świecie showbiznesu. Gdy w ostatnie wakacje podekscytowana leciała kilkanaście godzin do Chicago spełnić swoje marzenie i zobaczyć koncert ukochanej Barbry Streisand, nie wiedziała jeszcze, że to, co się wydarzy, przejdzie jej najśmielsze oczekiwania i wkrótce przyspieszy bieg historii. W drodze powrotnej, pomyślała, że nie ma marzeń, których nie można spełnić . Jej motto brzmi: „Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”. Zaczęła więc od nowa. Po dwóch miesiącach otworzyła dla pierwszych gości drzwi Przystanku Miłość. Przystanku, na którym zatrzymujesz się na dłużej niż kilka minut.

O wielu obliczach miłości, spełnionych marzeniach i swoim miejscu na ziemi opowiada Annie Ruszczak.

Na przystanku spędzamy zwykle tylko kilka minut albo w pędzie wsiadamy do tramwaju. A przecież szukamy miłości na wieki.

W pędzie, który nam towarzyszy na co dzień, bardzo rzadko zatrzymujemy się, żeby dać sobie chwilę , popatrzeć na siebie samego i to co nas otacza. Dla mnie tym właśnie jest Przystanek Miłość – miejscem, gdzie można się zatrzymać, oderwać od pośpiechu i poświęcić czas sobie. Miłość jest bardzo szerokim określeniem i dla każdego oznacza coś innego. Natomiast kluczem do szczęścia jest odnalezienie miłości do samego siebie. Jeżeli dla siebie jesteśmy dobrzy, cierpliwi, otaczamy siebie miłością i opieką i taką energię wysyłamy do innych, świat odwdzięczy nam się dokładnie tym samym i znajdziemy radość i miłość, jak mówisz, na wieki. Moim założeniem było od samego początku, żeby stworzyć takie miejsce, gdzie goście poczują się jak w domu będącym kolebką miłości, ciepła, spokoju, zainteresowania drugim człowiekiem. Nie każdy z nas miał lub ma taki dom i chciałabym, aby w Przystanku Miłość mógł poczuć spokój i szczęście. Na drzwiach powiesiliśmy napis „życzymy dalszej radosnej podróży i pamiętaj, że zawsze tu na ciebie czekamy”. Bo tak właśnie jest. Mamy kilku stałych gości, którzy przychodzą do nas na spotkania, też na randki. Każdy ich powrót do nas daje nam największą radość.

O tym, na co kulinarny smakosz może liczyć w Buenos Aires i czy argentyńskie steki są przereklamowane Jacek Wan opowiada Annie Ruszczak.

Długo trzeba czekać na spełnienie marzeń?

Od dziecka fascynowało mnie zaplecze cukierni mojego dziadka i wszystkie maszyny, z których wychodziły obłędnie pachnące serniki i szarlotki. Do realizacji Przystanku Miłość przez te wszystkie lata doprowadziło mnie wiele zdarzeń. Szukałam w życiu bardzo różnych dróg i wiodły mnie one w różne miejsca, zarówno prywatnie , jak i zawodowo. Poczułam kiedyś, że nie jestem tam, gdzie chciałabym być. Wydawało mi się, że to co robię jest fajne i kolejny krok jest krokiem do właściwego miejsca, jednak gdy już w nim byłam, okazywało się, że to jeszcze nie to, że to tylko etap, który prowadzi mnie do tego właściwego miejsca. Wiedziałam, że jeśli robię coś bez serca, nie czuję tego, wtedy nie ma szans na powodzenie. Gdzieś pod skórą czaiły się słodkie wspomnienia i do głosu dochodziła rodzinna tradycja. Pod koniec ubiegłego roku zebrałam wszystkie moje doświadczenia, pasje, to co mnie otacza i wtedy skrystalizował się pomysł na Przystanek Miłość.

Pracując nad realizacją, w ciągu kilku miesięcy spotkałam ludzi, którzy pomogli mi spełnić moje marzenie. Pojawił się między innymi Michał Anioł, wydawca i tłumacz książek, obecnie menedżer kawiarni, bez którego nie wyobrażam sobie tego miejsca. Wspaniała Lenka, z zawodu artysta-plastyk, autorka pysznych ciast, które razem pieczemy, jest naszym prawdziwym skarbem. Iga, moja kuzynka, która z kolei ma duszę filmowca, wprowadza do Przystanku troszkę młodzieńczej awangardy. Wszystkich nas połączyły artystyczne dusze, dlatego dla mnie jest to coś więcej niż zwykła kawiarnia. Kiedy skrystalizowała mi się dokładnie wizja tego miejsca nie chciałam już dłużej czekać. Nie miałam oszczędności, a potencjalni inwestorzy do końca nie rozumieli mojego konceptu. Dla mnie drugorzędne znaczenie miało, czy trzeba sprzedać pięć czy dwadzieścia pięć ciastek dziennie, żeby biznesplan się zgadzał. Przede wszystkim, chciałam tu stworzyć domowy klimat, który sobie wymarzyłam. Wierzę w to, że jeśli robimy coś z sercem i głębokim przekonaniem, to znajdziemy takie rozwiązania, które pozwolą nam zrealizować wizję. I ja swoją zrealizowałam, przekonując do projektu partnerów, którzy poczuli to miejsce i postanowili się zaangażować. Postawiłam na to, co cenię najbardziej, czyli prawdę i konsekwencję. No i udało się.

Przystanek Miłość jest dla mnie niezwykłą lekcją od samego początku. Tworząc uczę się samej siebie, przełamuję swoje słabości, zmieniam niektóre dotychczasowe poglądy, które jak się okazuje, blokowały mnie w działaniu i byciu sobą. Na przykład chętnie słucham rad innych i bardzo jestem za nie wdzięczna, jednak przyglądam się im dokładnie i filtruję, wprowadzając w życie to, co najbardziej ja sama czuję. Znajduję złoty środek, bo nie da się przecież zadowolić wszystkich. Nasi goście mają się przede wszystkim czuć tu swobodnie, wiedzieć, że mogą tu przyjść w przysłowiowym szlafroku i kapciach i poczuć się właśnie, jak w domu, albo lepiej. Porozmawiać, pomilczeć, pobawić się z dziećmi, zjeść ciasto, wypić kawę, poczytać książkę, posłuchać muzyki ze starych winylowych płyt, zostawić za drzwiami zmartwienia i tęsknoty, zatrzymać się tu i teraz.

Chwile zwątpienia?

Myślę, że nie było takich chwil. Mój wewnętrzny głos mówi mi, że w danym momencie wszystko dzieje się, tak jak powinno się dziać. Bardzo w to wierzę. I tu właśnie tak było. Mam życiową zasadę, że jeśli coś nie idzie po mojej myśli, patrzę dlaczego, co to za lekcja i czego powinna mnie nauczyć. Zawsze staram się słuchać intuicji. Bardzo czegoś pragnąc, często przemy do przodu i walimy głową w mur i zdarza się, że ciągle dostajemy kłody pod nogi. Czasem trzeba odpuścić i pozwolić wypadkom toczyć się. W moim przypadku to działa. Choć przyznam, że zajęło mi trochę czasu, aby dojść do takiej filozofii. Życie nas uczy przez doświadczenia, jakie nam przynosi. Bardzo pomagają mi medytacja, wyciszenie i słuchanie tego, co podpowiada mi moje ciało. Po nich ruszam w dalszą drogę.

Co sprawiło, że wybrałaś właśnie Fort Mokotów?

Wiedziałam od początku, jak ma wyglądać wnętrze, aby oddało wymarzony klimat. Zawsze podobał mi się i był inspiracją sklep za rogiem, mała księgarnia Kathleen Kelly, granej przez Meg Ryan, w filmie „Masz wiadomość”. Miało to być przede wszystkim miejsce prawdziwe, dla prawdziwych ludzi. Zanim trafiłam tutaj, obejrzałam kilkadziesiąt lokali w całej Warszawie. Znajoma powiedziała mi o Forcie. Gdy tu weszłam, wiedziałam od razu, że to jest to, mimo, że wcześniej był tu klub rockowy i ściany były w kolorze wściekłej czerwieni. Od razu wyobraziłam sobie te ściany w ciepłym beżowym kolorze, półki pełne książek, pianino, lampki, dywan. Obecność ogrodu też ma ogromne znaczenie, pora roku teraz nie sprzyja, ale oczami wyobraźni widziałam już, jak pięknie będzie tu wiosną. Widziałam też prawdziwą choinkę, tradycyjną, z bombkami, piernikami, pomarańczami i jabłkami, jak w dzieciństwie. Takie właśnie postawiliśmy.

A może jesień pod gruszą? Pełna temperamentu polska gruszka i dystyngowany francuski ser z tradycjami? Mimo tylu różnic potrafią stworzyć związek idealny! Poznaj przepis w sam raz na jesienną pogodę!

Najsłodsze wspomnienie z dzieciństwa?

Ciepłe lody, które mój dziadek robił w okresie jesienno-zimowym. Latem najwspanialsze były domowe waniliowe lody, nad którymi tu też zamierzam popracować. Prawdziwa śmietana, prawdziwa wanilia, smak nie do podrobienia, pamiętam go do dziś. Niestety nie odziedziczyłam receptur dziadka. W tej chwili realizuję swoje autorskie pomysły, ale bardzo chciałabym odzyskać kilka przepisów i niezapomniany smak bajaderek, ciastek pączowych czy kruchych babeczek z budyniem.
Teraz jestem szczęśliwa, kiedy w Przystanku Miłość są ze mną moje córeczki i próbują moich nowych wypieków zachwalając, które są ich ulubionymi. Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości ich najsłodszym wspomnieniem z dzieciństwa będzie na przykład mój sernik.

Czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie w Przystanku Miłość?

Raz w miesiącu zapraszamy dzieci w wieku 4-10 lat na zajęcia z cyklu „Z bajką przez świat”, w którym opowiadamy o tradycjach i zwyczajach kraju, który omawiamy podczas spotkania . W listopadzie była to wędrówka z „Alicją w krainie czarów”, podczas której dzieci poznawały Wielką Brytanię, legendy, zwyczaje, tradycje. Spotkania połączone są z zajęciami plastycznymi.

W grudniu opowiadamy o tradycjach świątecznych na całym świecie: gdzie jest Mikołaj a gdzie Dziadek Mróz, o tym, że potrawą wigilijną bywa gęś a nawet naleśniki polane śmietaną. Razem zrobimy najdłuższy i najbardziej kolorowy łańcuch choinkowy, który ozdobi nasze drzewko.

17 grudnia organizujemy kolędowanie z zespołem Blue Cafe. Zapraszamy również na Powitanie Nowego Roku. A w nim… kolejne plany! Czytanie poezji przez aktorów, koncerty znanych i mniej znanych artystów, wspólne muzykowanie – nasze pianino dostępne jest dla wszystkich, niekoniecznie profesjonalistów. Jesteśmy otwarci na twórców kina niezależnego, którzy będą chcieli tu organizować pokazy swoich filmów. Bardzo chcemy, aby w Przystanku Miłość goście dzielili się swoimi pasjami, dlatego zapraszamy każdego, kto chciałby opowiedzieć o tym, co kocha i co mu gra w duszy. A wiosną wielka inauguracja tajemniczego ogrodu. Na naszym fanpage’u na facebooku informujemy na bieżąco, co będzie się działo w Przystanku Miłość.

Czego życzysz Czytelnikom Sukcesu Pisanego Szminką w 2017 roku?

W 2017 roku chciałabym życzyć Czytelnikom, żeby uwierzyli w swoją moc i w to, że naprawdę wszystko jest możliwe, jeżeli tylko się w to wierzy i konsekwentnie podąża swoją drogą do celu.

***

Wypróbuj przepis Ewy Okrasy-Siniarskiej na sernik „Sen nocy letniej”

Składniki:
1 kg mielonego serka na sernik
6 jajek
1 szklanka cukru brązowego
2 opakowania cukru waniliowego
2 opakowania budyniu śmietankowego
Kostka masła
Duuużo miłości

Najpierw oddzielam białka od żółtek i z białek ubijam na sztywno pianę, pod koniec dodaję pół szklanki cukru. Rozpuszczam masło i schłodzone miksuję z resztą cukru, potem dodaję cukier waniliowy, cały czas mieszając, dodaję żółtka, budyń i na końcu ser. Do masy dodaję ubitą pianę, powoli i cały czas mieszając. Masę wlewam do tortownicy, oczywiście wcześniej wysmarowanej masłem. Wstawiam na 75 minut do piekarnika nagrzanego do 160 stopni.
Można też dodać rodzynki lub płatki migdałów, jeżeli ktoś lubi.

Życzę Wam smacznego!

***

Anna Ruszczak
Autorka bloga „Na moim stole”
www.annaewamarianamoimstole.pl
https://www.facebook.com/annaewamarianamoimstole
https://www.pinterest.com/annaewamaria/na-moim-stole/