Od kilku lat nie nastawiam w ogóle budzika, a mimo to budzę się równo o 6 rano. Nie potrzebuję go, bo mam lepszy sposób – psa, który trąca mnie zimnym nosem, informując, że czas na poranny spacer. Od tego miłego obowiązku nie ma urlopu, ani zwolnienia, a poranna przebieżka w słońcu, deszczu, wichurze albo śniegu (w zależności od pory roku) skutecznie pozwala się dobudzić jeszcze przed pierwszą kawą. Jeśli jednak nie masz psa, mam dla Ciebie kilka innych naturalnych sposobów, dzięki którym poranki, zwłaszcza te jesienne i zimowe, staną się łatwiejsze do zniesienia. A przynajmniej sprawią, że będą trochę mniej przypominały horror.
To nie tak jak myślisz! Lenistwo potrafi być prawdziwym darem i sprzyjać kreatywności. Przeczytaj więcej o tym, dlaczego i kiedy warto się trochę polenić.
1. Pomyśl o czymś miłym
Pierwsze zadanie jest najtrudniejsze – wyjść spod kołdry. Nastaw budzik o 10 minut wcześniej niż zwykle. Spokojnie, wiem jak to brzmi. Kiedy zadzwoni, nie wstawaj, to byłoby nierozsądne. Poleż sobie pod kołdrą i oddaj się refleksji. Jeden warunek – musi być o czymś przyjemnym. Myślenie o tym, że jest beznadziejnie, dzień zapowiada się strasznie i na pewno coś się schrzani, nie liczy się. Zapraszając do łóżka troski, macie jak w banku, że odechce wam się wszystkiego. Z trybu Smerf Maruda przejdźcie w tryb Gumisia po soku z gumijagód. Myślenie o tym, co przyjemne doda wam animuszu i pozwoli pokonać lenia. Aha, nie wyskakujcie z łóżka zbyt gwałtownie, bo grozi to kontuzją. Wysuwajcie się spod kołdry powoli, żeby wasz organizm miał szansę poradzić sobie z szokiem. Myślcie pozytywnie – lato już za 8 miesięcy!
Poniedziałek to najbardziej znienawidzony dzień tygodnia. Ale powtarzając sobie, że go nie cierpisz, tylko pogarszasz sprawę. Jak zatem polubić poniedziałki?
2. Szklanka wody z cytryną
Czas na dietetyczne czary mary. Wiele osób twierdzi, że pomogą. My wiemy, że na pewno nie zaszkodzą, a efekt placebo potrafi zdziałać cuda. A zatem, kiedy już opuścicie bezpiecznie przestrzeń sypialni i dotrzecie półprzytomni do kuchni, wypijcie na czczo szklankę letniej lub ciepłej wody z sokiem z cytryny. Pobudza metabolizm i drogi moczowe, wspomaga oczyszczanie organizmu. Cytryna zawiera witaminę C, więc dodatkowo wspomagacie w ten sposób układ odpornościowy. Podobno. Na pewno poczujecie orzeźwienie, lekkość, zdrowy apetyt i lepsze samopoczucie. A to już coś, kiedy od samego patrzenia za okno macie ochotę założyć koc na głowę i czytać Sylwię Plath. Pamiętaj – jeśli o poranku wpadnie ci w ręce dołująca książka, natychmiast odrzuć ją za siebie, przez lewe ramię i przejdź do punktu trzeciego – ćwiczenia.
3. Powitanie słońca
Sama zaczynam zwykle od takiego zestawu:
Działa cuda. W każdym razie tak sobie codziennie powtarzam.
Jeśli jednak jesteście bardziej zdeterminowane i poważniej ode mnie podchodzicie do aktywności fizycznej, polecam tzw. powitanie słońca, czyli sekwencję kilku prostych asan jogi. Rozluźniają ciało i umysł, a kiedy tlen dotrze do mózgu sprawiają także, że zaczynacie widzieć za oknem światło. Czy to prawdziwe słońce? Nie, to wciąż żarówka latarni. Nadal myśl pozytywnie – przecież mogłaby być przepalona.
Czujesz jak zalewa cię fala dobrej energii? Powinno starczyć na kolejne pięć minut, które możesz wykorzystać na umycie zębów i panikę, że znowu nie masz się w co ubrać. W takiej chwili swoją uwagę przekieruj na jedzenie – a zatem czas na śniadanie!
4. Coś pysznego
Śniadanie to ważna sprawa. Pamiętam czasy, kiedy piłam kawę na pusty żołądek i biegłam do biura. – Zjem w pracy – myślałam. Problem polegał na tym, że zanim dojechałam do firmy byłam już tak zmęczona, że nic mi się nie chciało i w zasadzie mogłam wracać do domu. Większość pracodawców nie jest jednak dość wyrozumiałych, by zaakceptować taki styl życia pracowników. Uznałam więc, że zjedzenie porządnego śniadania jest zawsze lepsze od utraty pracy i zmieniłam nawyk. Kiedy nie mam czasu, robię szybka owsiankę na mleku roślinnym. Jeśli akurat nie zaspałam robię szybką owsiankę na mleku roślinnym z owocami. Solidne śniadanie daje energię na pół dnia. No chyba, że są korki, jedziesz do pracy dwie godziny dłużej niż zwykle i jest wichura – wtedy lepiej mieć w torbie dodatkowe zapasy żywności.
5. Tańcz, mała, tańcz
No trudno, znowu trzeba się trochę poruszać. Na pociechę powiem, że teraz zamiast wody można zrobić już sobie mocnej kawy. A do kawy, zamiast ciasteczka, które na pewno nie pójdzie w biust, polecamy energetyczną muzykę. Taką, przy której nóżka sama zaczyna chodzić. Kilka wygibasów nie zaszkodzi (o ile śniadanie nie było zbyt obfite). Poskaczcie, wygnijcie śmiało ciało i podśpiewując sobie pod nosem ruszcie śmiało ku nowym wyzwaniom i wschodzącemu słońcu. Przy odrobinie szczęścia wyjdzie dziś zza chmur na całe pięć minut. Hura.
A oto kilka typów do porannych harców.
Miłego dnia!