Anna Wilczyńska

Każda praca stanowi fundament naszego przyszłego sukcesu

Aleksandra Moskal

O zawodzie tłumaczki, rezygnacji z etatu na rzecz prowadzenia własnej działalności, nauce języków obcych i byciu poliglotką, rozmawiam z Anną Wilczyńską, tłumaczką przysięgłą języka francuskiego.

Skąd wziął się pomysł, by porzucić pracę na etacie i założyć własną działalność?

Za moją historią nie kryje się pączek z różą oblany lukrem podany na srebrnej tacy. Miejsce, w którym dzisiaj jestem, jest efektem ciężkiej pracy, setek godzin nauki oraz bagażu doświadczeń pracy w międzynarodowym środowisku i mieszkania zagranicą. Dzisiaj jako kobieta – przedsiębiorczyni w wieku 35+ wiem, że każde doświadczenie i każda praca stanowią fundament naszego przyszłego sukcesu. Dlatego warto zawsze inwestować w siebie i w swój rozwój.

Punktem przełomowym w mojej drodze zawodowej było dla mnie założenie rodziny oraz narodziny trójki dzieci. To wtedy okazało się, że bycie Mamą jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem oraz źródłem radości. Wraz z trzecią ciążą postanowiłam zrealizować moje wieloletnie marzenie o uzyskaniu uprawnień do wykonywania zawodu tłumacza przysięgłego języka francuskiego. Nie wyobrażałam sobie też mojej nieobecności w domu, kiedy dzieci będą rosły, a ja będę spędzała całe dnie w firmie. Była to moja konsekwentna i świadoma decyzja.

Jesteś tłumaczką przysięgłą. Możesz mi powiedzieć coś więcej na temat tego zawodu? Jaką drogę należy pokonać, by nim zostać, z jakimi wyzwaniami się wiąże?

Tłumacz przysięgły to osoba zaufania publicznego, zaprzysiężona przez Ministra Sprawiedliwości, która ma wiedzę i uprawnienia umożliwiające jej tłumaczenie i poświadczanie dokumentów (takie są wymagane przez urzędy i instytucje publiczne). Aktywnie współpracuję z Organami Wymiaru Sprawiedliwości (Policja, Prokuratura, Sądy) oraz sporządzam tłumaczenia dla Klientów prywatnych: tematyka mieni się jak w kalejdoskopie: prawo karne, prawo cywilne, prawo pracy, prawo spółek, medycyna, finanse, edukacja – zakres jest naprawdę szeroki i wymagający.

Plan zmiany ścieżki zawodowej rozpoczęłam od podyplomowych studiów IPSKT: Interdyscyplinarnego Podyplomowego Studium Kształcenia Tłumaczy na Uniwersytecie Warszawskim. Postanowiłam ukierunkować moją znajomość języka francuskiego oraz rzetelnie przygotować się do państwowego egzaminu w Ministerstwie Sprawiedliwości, którego zdawalność oscyluje na poziomie 25-30%.

W międzyczasie wybuchła pandemia, wdrożono restrykcyjne limity i czekałam rok na wyznaczenie terminu egzaminu. Nie traciłam nadziei, że kiedyś ten dzień nadejdzie.  W końcu wyznaczono termin egzaminu i za pierwszym podejściem zdałam obydwie części: 4-godzinną pisemną oraz ustną. Wiem jedno: na ten sukces składa się moja ciężka praca oraz wsparcie męża, dzięki któremu mając w domu trójkę dzieci poniżej 5. roku życia mogłam zrealizować swoje zawodowe marzenia.

Po oficjalnym zaprzysiężeniu na tłumacza przysięgłego, założenie działalności okazało się realną potrzebą, bo zlecenia pojawiły się wraz z wpisaniem mojego nazwiska na listę tłumaczy Ministerstwa Sprawiedliwości.   

Dzień pracy tłumaczki przysięgłej – jak wygląda? Każdy jest taki sam czy raczej ciężko tu o powtarzalność?

Doceniam wiedzę, którą zdobyłam w pracy w korporacji z zakresu obsługi Klienta, zarządzania projektami, zarządzenia ryzykiem, opracowywania i wdrażania strategii rozwoju – to nie są marketingowe slogany, ale praktyczne umiejętności, które realizuję w mojej firmie. Do każdego tłumaczenia podchodzę jak do projektu, ma on swój określony początek i koniec. Niektóre tłumaczenia jestem w stanie zrealizować z dnia na dzień, ale te, których objętość liczy się w dziesiątkach stron wymagają większej ilości czasu.

Rano, przy kubku kawy, dokonuję korekty tłumaczeń pisemnych zrealizowanych poprzedniego dnia. Pisemne tłumaczenia poświadczone realizuję zgodnie z Ustawą o zawodzie tłumacza przysięgłego i z „Kodeksem Tłumacza Przysięgłego”. Wymagają one niezwykłej skrupulatności, zgodności słownictwa z danym kontekstem, znajomości specjalistycznych pojęć  i zasad formalnego sporządzenia takiego dokumentu. Po korekcie przystępuję do drukowania dokumentów, połączenia ich trwale nitownicą, podpisania i opieczętowania. Gotowe, czekają w teczkach na odbiór przez Klientów.

W ciągu dnia przygotowuję się do tłumaczeń ustnych albo realizuję je poza siedzibą firmy. Najczęściej mają one miejsce na przykład w kancelarii notarialnej, na komendzie policji lub w sądzie. Czasami zdarza się, że jestem wzywana na tłumaczenie na cito i w takim przypadku muszę zmienić swoje plany i jechać tam, gdzie jestem potrzebna. Podczas jazdy samochodem na tłumaczenia słucham francuskojęzycznych prawniczych podcastów, dzięki którym podróż na drugi koniec Warszawy mija o wiele ciekawiej.

Poza tym odbieram telefony od Klientów, odpisuję na maile, przygotowuję wyceny i sporządzam tłumaczenia pisemne. Relacjonuję życie tłumaczki w mediach społecznościowych, szczególnie na Instagramie, gdzie spotyka się ono z dużym zainteresowaniem.

Regularnie uczestniczę w specjalistycznych kursach językowych oraz w konferencjach branżowych. Nieustanne podnoszenie moich kwalifikacji jest dla mnie przywilejem, bo nauka od zawsze dawała mi mnóstwo satysfakcji, a aktualna wiedza w moim zawodzie jest kluczem do doskonałych jakościowo tłumaczeń, dlatego w miesięcznym harmonogramie zawsze przeznaczam czas na rozwój.

Odnoszę wrażenie, że decyzja o założeniu własnej działalności okazała się dla ciebie strzałem w 10. Czy jest coś, co w tym stroju przedsiębiorczyni ci jednak uwiera?

Prowadzenie własnej działalności jest dla mnie idealnym rozwiązaniem, bo umożliwia mi łączenie pracy zawodowej z życiem rodzinnym. Ta forma zatrudnienia doskonale wpisuje się również w charakterystykę mojego zawodu. Cieszę się, że z jednej strony mogę realizować się jako tłumaczka i przedsiębiorca, a z drugiej strony mogę elastycznie planować różne zajęcia z dziećmi. Jestem obecna w życiu mojej rodziny i odczuwam za to ogromną wdzięczność.

Kiedyś nie znając od podszewki zasad prowadzenia własnej działalności powiedziałabym, że wadą jest brak stałej pensji i urlopu. Dzisiaj jako prawdziwa girlboss jestem z siebie dumna, że podjęłam to ryzyko i założyłam własne biuro tłumaczeń. Moja pensja zależy tylko od poziomu mojej pracowitości, a liczba wolnych dni od tego, ilu ich potrzebuję – cieszę się, że wszystkie te tryby działają jak w dobrze naoliwionej maszynie.

I nie ma ani jednej takiej rzeczy, która wygląda inaczej niż w wyobrażeniach o byciu swoją własną szefową?

Na początku mojej kariery zawodowej jako przedsiębiorcy natrafiłam na mema dot. pracy na freelansie. Na tym obrazku były dwie spanikowane miny i dwa zdania: 1. Freelancer panikuje, kiedy nie ma zleceń i 2. Freelance panikuje, kiedy ma za dużo zleceń. Potwierdzam (śmiech), że tak jest. Od urodzaju do klęski żywiołowej, od spokojnych, ułożonych dni po takie, kiedy mam nadmiar zleceń, a wszystkie terminy są na cito.

Podpowiem Wam od razu: nie da się wszystkiego przewidzieć i wszystkiego z góry zaplanować, a w takie zapracowane dni po prostu wiem, że muszę zamówić obiad na wynos i zrezygnować z popołudniowych aktywności z dziećmi. Prowadzenie własnego biznesu posiada wiele zalet, ale też wymaga wielu wyrzeczeń i trzeba być tego świadomym.

Jaki błąd związany z początkami prowadzenia własnej działalności popełniłaś, a który jednocześnie wiele Cię nauczył?

Przed największym błędem: brania wszystkiego na siebie przestrzegła mnie znajoma, doświadczona przedsiębiorczyni. Zdradziła mi pewien sekret: „jeśli nie znasz się na czymś w prowadzeniu własnej działalności, to deleguj te zadania innym firmom”. Przyznam, że te słowa mają moc i sprawdzają się. Dzięki umowom z zewnętrznymi dostawcami usług, np. księgowości czy z agencją brandingową mojej marki osobistej, mogę spać spokojnie.

Jaką radę teraz Ty dałabyś innym kobietom, które są na początku swojej drogi w roli przedsiębiorczyni albo po prostu o tym myślą?

Uwierzcie w swój talent i odważcie się założyć własny biznes. Jeśli wasze umiejętności są również waszą pasją, to zobaczycie, że biznes rozwinie się niczym piękny kwiat. Nie bójcie się pytać innych w kwestiach, które są dla was trudne, otaczajcie się wspierającymi ludźmi, którzy równie mocno wierzą w Wasz sukces i będą was wspierać. Pamiętajcie, że po każdej burzy wychodzi słońce i każdy problem można rozwiązać.

Jeśli mogę Wam polecić przewodnik o prowadzeniu biznesów to jest to „Business planner” Madama marki założonej przez Klaudię Kuhn. Niesamowicie motywuje do stworzenia własnego biznesu i jego rozwoju.

Gdzie szukasz wiedzy i inspiracji?

Zawód tłumacza przysięgłego zobowiązuje mnie do ciągłego podnoszenia moich kompetencji oraz poszerzania wiedzy. Biorę udział w licznych szkoleniach organizowanych dla tłumaczy przysięgłych m.in. przez Polskie Towarzystwo Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych TEPIS oraz Związek Zawodowy Tłumaczy Przysięgłych w Polsce, których jestem członkinią. Korzystam również z niszowych szkoleń przygotowanych przez specjalistów danej dziedziny (na przykład prawa francuskiego). Są to bardzo czasochłonne i kosztowe szkolenia, ale ich wysoka jakość naturalnie odzwierciedla się w moich kwalifikacjach.

Moja praca wymaga ode mnie doskonałej orientacji także w innych dziedzinach życia, takich jak savoir-vivre i etykieta dyplomatyczna, sztuka, kultura, polityka. Jako tłumaczka  spotykam się z ludźmi pracującymi na różnych stanowiskach, w różnym kontekście kulturowym, religijnym i społecznym. Czytam więc fachowe książki i słucham podcastów, a doświadczenie życia zagranicą uczyniło ze mnie kobietę ciekawą świata i otwartą na nowe wyzwania, jestem szczęśliwa, że odnajduję te cechy w zawodzie tłumaczki.

A propos mieszkania za granicą, muszę poruszyć jeszcze jeden temat - jesteś poliglotką. Chyba niewiele osób może tak o sobie powiedzieć? A może nim zostać każdy z nas? Czy może wymaga to specjalnych umiejętności i predyspozycji?

Jako dziecko zamieszkałam z rodziną w Izraelu. Przez 10 lat dorastałam w szkole, w której uczyły się dzieci z 24 krajów. To była prawdziwa wieża Babel.

W pierwszym roku nauki w nowej szkole językiem wykładowym był język francuski i nie rozumiałam ani jednego słowa, bariera językowa utrudniała mi codzienną komunikację. Z uporem i zaangażowaniem wsłuchiwałam się w to, co mówili nauczyciele i uczniowie w klasie. Kiedy minął pierwszy szok, mój mózg zaczął się adaptować. Z pewnością przyczynił się do tego mój słuch muzyczny, bo grałam na skrzypach. W kolejnym roku szkolnym zostałam prymuską.

W wieku 8 lat – z marszu –  nauczyłam się kilku języków obcych: hebrajskiego, arabskiego, angielskiego, włoskiego, francuskiego i hiszpańskiego.

Badania naukowe jasno wskazują, że nauka języków obcych w niesamowity sposób stymuluje neurony do tworzenia nowych połączeń. Im bardziej angażujemy w naukę zmysły, tym bardziej nauka jest owocna. A jeśli dodatkowo nauka jest powiązana z silnymi emocjami oraz doświadczeniami, to zapisze się w naszej pamięci w sposób trwały. To życie w  międzynarodowej rzeczywistości sprawiło, że zostałam poliglotką.  

Zgodzę się z faktem, że niektórzy mają „lekkość” w uczeniu się języków obcych, bo wynika ona z ich wrodzonego talentu, ale chciałabym też podkreślić, że w każdym z nas drzemią językowe kompetencje. U niektórych są one przykryte warstwą obaw przed „niepoprawnym akcentem”, „strachem przed pomyłką”, dlatego już dzisiaj wypisz wszystkie swoje obawy na kartce a potem włóż ją do niszczarki. Teraz jesteś gotowa/y podjąć się nauki języka obcego.

To jest ta magiczna sztuczka?

Współczesny świat oferuje nam szeroki wachlarz metod nauki języków obcych: klasyczne kursy w szkołach językowych, naszpikowane słówkami rolki na Instagramie i tiktoku oraz aplikacje do nauki języków obcych. Jak nie zagubić się w gąszczu tych wszystkich kuszących językowych propozycji? Na co zwrócić uwagę? Pamiętaj jedną złotą zasadę: nauka powiązana z emocjami jest trwalsza, ponieważ w tym procesie nauki wytworzy się więcej trwałych powiązań między neuronami. Znajdź metodę, która najbardziej odpowiada Twojemu stylowi życia, regularnie z niej korzystaj, a efekty nauki pojawią się szybciej niż myślisz.

Anna Wilczyńska

Anna Wilczyńska – tłumaczka przysięgła języka francuskiego.  Jest absolwentką Interdyscyplinarnego Podyplomowego Studium Kształcenia Tłumaczy (IPSKT) na Uniwersytecie Warszawskim oraz filologii romańskiej (język francuski i włoski) na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Przez 10 lat mieszkała w Izraelu, kształcąc się w międzynarodowej szkole francuskiej „Collège des Frères” w Jaffie,

Oprócz języka francuskiego, posługuje się biegle językiem angielskim, włoskim oraz hebrajskim.

WWW: www.annawilczynska.pl