Maria Nowińska

Jak zarządzać firmą w Polsce, będąc uziemionym na drugim końcu świata?

Dominika Jajszczak

Praca zdalna to jej drugie imię. Mieszka obecnie w Kuala Lumpur, ale jej nowa kolekcja została przygotowana w Polsce. Wszystkim zarządzała na odległość. O tym, jak prowadzi się biznes w branży modowej w czasach pandemii Dominika Jajszczak rozmawia z Marią Nowińską, projektantką akcesoriów i założycielką marki NOWIŃSKA.

Jesteś już ponad 10 lat w branży modowej. Czy uważasz, że COVID i pandemia zmienią zasady gry na tym rynku?

Oczywiście, przyspieszyły to, co było nieuniknione. Czyli wyhamowanie branży mody, ograniczenie nadprodukcji, kryzys sprzedaży stacjonarnej i przeniesienie się do internetu. Marki, które nie mają dziś sprzedaży online, nie istnieją. Kwitnie rynek drugiego obiegu, vintage i pre-order, urósł system pre-order, czyli produkcji pod zamówienia. Nastąpią duże przetasowania, wiele marek upadnie, już jest bardzo ciężko. Ale nie dramatyzuję, bo koniec jest nowym początkiem. Musiało się coś zmienić, bo taka eksploatacja planety doprowadziłaby nas do katastrofy ekologicznej. W skrajnie czarnej wizji obudzilibyśmy się jako społeczeństwo hiper-konsumpcyjne, tonące w śmieciach po niepotrzebnych produktach. I paradoksalnie kryzys wywołany przez COVID w perspektywie globalnej obudził większą świadomość ekologiczną i konsumencką. Branża mody ogromnie ucierpi na tym kryzysie, bo w tak niepewnej sytuacji nie myśli się o zakupie nowej torebki czy pary butów. Szansę na wyjście z kryzysu obronną ręką mają mądrze budowane, transparentne brandy, których wkład jest większy niż sam produkt.

Twoja nowa kolekcja ARMOUR nawiązuje do zbroi współczesnej wojowniczki. Skąd taki pomysł?

Pomysł powstał przed pandemią w Europie i wynikał z osobistej refleksji, że zmiany, których dzisiaj doświadczamy podczas kilku miesięcy są szybsze i bardziej drastyczne niż w przypadku naszych rodziców w okresie kilku lat. Po przeprowadzce do Malezji w październiku 2019 roku zastałam tutaj „haze”, czyli duszący smog spowodowany wypalaniem lasów w Indonezji pod produkcję taniego oleju palmowego, następnie pożary lasów w Australii wywołane globalnym ociepleniem, a za chwilę pojawiły się pierwsze informacje o wirusie w Chinach. Wszystko na przestrzeni kilku miesięcy. Intuicja podpowiadała mi, że to nie koniec wydarzeń wpływających bezpośrednio na życie milionów ludzi. I nie chodzi mi tu o przewidywanie przyszłości, tylko refleksję, jak w tym wszystkim zachować wewnętrzny spokój i równowagę, jak chronić się przed światem zewnętrznym jednocześnie nie uciekając od niego. Był nawet moment, kiedy chciałam się wycofać z branży mody, bo czułam wewnętrzny sprzeciw. Potem zrozumiałam, że może właśnie takie osoby jak ja, które widzą szerszy obraz powinny w tym systemie pozostać i próbować go zmienić strategią małych kroków. Bo nawet mały wkład się liczy. Jesteśmy przebodźcowani, wszystkiego jest za dużo i jest za hałaśliwie, stąd reaktywacja mojej marki w etosie „cichego luksusu” i kolekcja ARMOUR (ang. zbroja), w której wszystkie torebki i akcesoria mają dodawać mocy współczesnej kobiecie. Nie chronią jej przed światem, ale są przekaźnikiem dobrej energii, która je stworzyła, silniejszej niż podszepty strachu czy zwątpienia. Zaprojektowałam też mini torebki-amulety, tzw. EYE BAGS ozdobione Okiem Horusa, czyli symbolem mocy i zdrowienia.

Mieszkasz obecnie w Kuala Lumpur, ale nowa kolekcja została jednak przygotowana w Polsce. Wszystkim zarządzałaś na odległość. Czy praca zdalna to Twoje drugie imię?

Dokładnie tak. Od dawna pracuję zdalnie, ale nigdy jeszcze nie wykonałam całej pracy z odległości 10 tys. km. Taki syndrom naszych czasów. Wcześniej cyklicznie przylatywałam do Polski między innymi, żeby wykonać prototypy nowej kolekcji i samodzielnie nadzorować wybór materiałów i produkcję. Tym razem lockdown uziemił mnie w Kuala Lumpur. Jestem przekonana, że nie byłoby to możliwe, gdybym była na początku drogi. Uratowało mnie wieloletnie doświadczenie i ogrom pracy wykonanej w przeszłości. Teraz tylko połączyłam puzzle, które układam od lat. Nie odbieram sobie uznania, bo sama jestem trochę w szoku, że to się udało, ale kiedy jest pasja, to jest flow. Przykładowo, zamówiłam na podstawie zdjęć dwukolorową taśmę na pasy we Włoszech do 3 rodzajów skór, których – dodam – też nie widziałam na oczy. I po przyłożeniu wszystkiego do siebie w zakładzie moi pracownicy byli nie mniej zdumieni niż ja, że wszystko do siebie idealnie pasuje.

Jakie największe wyzwania napotkałaś w pracy zdalnej? Oprócz oczywistej różnicy czasu pracy.

Nie wyobrażam sobie rozpoczynać nowego przedsięwzięcia, np. wdrażać nowych produktów. Bo moje współprace opierają się na wieloletnich relacjach z dostawcami czy podwykonawcami. I dzięki tak wypracowanym relacjom jestem w stanie mobilizować i angażować moich współpracowników. W przeciwnym razie zdalna produkcja by się nie udała. Muszę więc najpierw taką osobę poznać. Nie ogarnęłam budowania relacji przez skypa czy telefon. Mogę pracować z każdego miejsca na ziemi, gdzie jest internet, ale muszę mieć możliwość przylatywania od czasu do czasu do Polski. Niestety obecnie nie mogę wylecieć z Malezji.

Sprzedawałaś swoje torby „made in Poland” z powodzeniem w Chinach. To bardzo ciekawe. Zazwyczaj chyba odbywa się to w drugą stronę – projektanci i producenci lokalni walczą z chińskimi produktami.

Tak, mam nawet zastrzeżony w Chinach znak towarowy. Mieszkałam w Szanghaju przez ponad 5 lat. W dużym skrócie jest to ogromnie chłonny, ale też bardzo trudny rynek. Dużą grupę moich klientów w Chinach stanowili Japończycy i ekspaci, miałam też agentkę, która prowadziła online sklep NOWINSKA na WeChat, który jest chińskim odpowiednikiem Facebooka. Sprzedawałam bezpośrednio poprzez eventy pop-up i imprezy sprzedażowe, ale nawiązałam też współpracę z marką odzieżową, dla której zaprojektowałam linię torebek do butiku oraz na pokaz mody podczas Shanghai Fashion Week.

Chińczycy, którzy kupowali moje akcesoria, potrafili docenić jakość, szczególnie włoskich skór, bo sama praca ręczna jest tam mniej ceniona. Produkty tak wysokiej jakości kosztują w Chinach dużo więcej, ale nie sądzę, żeby przystępna cena była głównym argumentem. Istotne było to, że widzieli projektantkę, która stoi za produktem, i że jest to blondynka z Europy, z którą mogą zamienić parę prostych zdań po mandaryńsku. Myślę, że dla Chińczyków kontynentalnych było to egzotyczne doświadczenie i jednocześnie budziło zaufanie do produktu. Dla porównania, kiedy pojechałam na targi do Singapuru, czyli wysoko rozwiniętego rynku z ogromną konkurencją bardzo jakościowych lokalnych marek, nie miało to większego znaczenia, że jestem blond Europejką. Okazało się, że liczy się, oprócz jakości i designu, historia marki i jej świadomość ekologiczna. Feedback, który dostaję z każdego rynku jest dla mnie cenną lekcją, z której wyciągam wnioski. Dzięki temu moje myślenie o produkcie, marce czy strategii biznesowej wykracza poza Polskę.

Jakie masz dalsze plany na rozwój firmy?

Sprzedawać torebki i akcesoria NOWIŃSKA na całym świecie, co umożliwia dziś internet. Podążać drogą zrównoważonego rozwoju. Pracuję nad wprowadzeniem produktów z innowacyjnego materiału pochodzącego ze zrównoważonej produkcji, ale do realizacji tego przedsięwzięcia muszę przylecieć do Polski. Mam nadzieję, że uda się w przyszłym roku.