Chcesz otworzyć się na pracowników z niepełnosprawnościami? Tych błędów unikaj!

Chcesz otworzyć się na pracowników z niepełnosprawnościami? Tych błędów unikaj!

Niepełnosprawność można postrzegać jako jedną z cech pracownika. Jest wiele organizacji, które są otwarte na zatrudnianie osób z niepełnosprawnościami, ale jednocześnie postrzegają to jako wyzwanie. I właśnie o tych wyzwaniach i (nie)dobrych praktykach Olga Kozierowska rozmawiała w najnowszym odcinku podcastu Sukces Pisany Szminką. Jej gośćmi były Małgorzata Szumowska, aktywistka, Dyrektorka Generalna Niewidzialnej Wystawy w Warszawie, Anna Żórawska, Prezeska Zarządu Fundacji Kultury Bez Barier i Przemysław Żydok, Prezes Fundacji Aktywizacja.

Olga Kozierowska: Mamy w Polsce około 2 000 000 osób z niepełnosprawnościami w wieku produkcyjnym, czyli takich, którzy mogą już pójść do pracy. Czy możemy tę grupę jakość scharakteryzować?

Przemysław Żydok: Trzymając się danych dotyczących wieku aktywności zawodowej, czyli od 18. roku życia do wieku emerytalnego to jest około 1 600 000 osób. Z tego niecałe 600 000 osób pracuje, natomiast około miliona to są osoby, które są poza rynkiem pracy. Są w zdecydowanej większości bierne zawodowo. Osób, które są zarejestrowane w urzędach pracy jako bezrobotne czy poszukujące pracy jest 50 000, więc to praktycznie statystycznie się nie liczy. Dlaczego te osoby są bierne? Dlaczego w ogóle nie szukają pracy?

Kiedy zobaczyłem pierwszy raz te dane, byłem naprawdę zdziwiony. Wiemy dobrze, że nie wszystkie osoby z niepełnosprawnościami będą pracować, bo są osoby w tak trudnej sytuacji psychofizycznej czy mentalnej i mają tak poważną niepełnosprawność, że nie są w stanie. Może kiedyś, w przyszłości, będą takie technologie [które w tym pomogą], ale to jest raczej nierealne. Myślałem więc, że takie osoby to jest większość. Natomiast dane GUSu z BAEL’a pokazują, że 60% tej grupy z miliona poza rynkiem pracy to osoby o umiarkowanym bądź lekkim stopniu niepełnosprawności. Nawet przy całej niedoskonałości naszego systemu orzekania, bo to oddzielna bajka i dużo moglibyśmy o tym rozmawiać, to widać, że to jest grupa, która ma potencjał. Środowisko osób z niepełnosprawnościami jest trzymane w pewnego rodzaju skansenie cywilizacyjnym z lat 90. I to dotyczy też rynku pracy.

OLGA: Co to oznacza? Ktoś ich trzyma w skansenie czy oni sami siebie tam trzymają?

Przemysław: Ja bym powiedział w ten sposób – bezosobowo, że to system trzyma ich w skansenie. Mało która grupa społeczna jest tak bardzo obudowana regulacjami, grupami świadczeń, różnymi ustawami, które regulują co się opłaca, co wolno, a czego nie wolno. To jest system, który powstał w latach 90. Jego głównym determinantem jest to, że mamy dosyć duże dofinansowania do zatrudniania pracownika z niepełnosprawnością. To było bardzo istotne z punktu widzenia rynku pracy w latach 90., kiedy było ogromne bezrobocie i przeciętny pracodawca nie był zainteresowany zatrudnianiem osób z niepełnosprawnościami. Dzisiaj mamy zupełnie inną sytuację. W Polsce wskaźnik bezrobocia wynosi 5%. Pracodawcy muszą też szukać wśród tych biernych zawodowo, a ta grupa jest zamknięta w myśleniu: „to są ci od specjalnych pracodawców, chroniony rynek pracy” albo osoby z niepełnosprawnościami same siebie też tak postrzegają.

Anna Żórawska: To były też czasy, kiedy nie było tylu możliwości, żeby np. pracować zdalnie albo z domu. Ta „fizyczność” sprawiła, że ten system powstał jako pewne rozwiązanie i propozycja. A teraz, pomimo, że mamy możliwość pracy zdalnej i zdalnegowykorzystywania naszych intelektualnych kompetencji, użycia nowych technologii, dalej tkwimy w skansenie.

Z chęcią podam przykład mojej przyjaciółki. Jest kobietą głuchą, która rozwija się w IT. „Rozwija się” biorę w cudzysłów, bo ona bardzo by chciała się rozwijać, ale ciągle nie może znaleźć pracy w miejscu, które pozwoliłoby jej na ten rozwój. Owszem – po wielu znojach otrzymała pracę w zagranicznej firmie technologicznej i przeszła okres przygotowawczy. Było bardzo dużo szkoleń, inwestycji w pracownika, żeby mogła się na tym stanowisku znaleźć, a później omijano ją szerokim łukiem, nie wierząc w jej potencjał – „bo głucha”, „bo nie może się komunikować”… A zaznaczam, że komunikuje się po angielsku, tylko korzysta z nowoczesnych technologii. Jeśli wszystkie spotkania odbywają się na Zoomie, to korzysta z transkrypcji, a w języku angielskim transkrypcja działa o wiele lepiej niż w polskim. Nadąża i może dostawać ambitne zadania, ale ich nie dostaje, więc szuka nowej pracy już chyba 2 lata. Nie może znaleźć, więc zaczęła ukrywać to, że nie słyszy. I tylko wtedy ktokolwiek oddzwania czy odpisuje. Ale później, gdy musi już powiedzieć, że jest osobą głuchą, Telefon znowu milknie.

Przemysław: Dlatego my jako NGO rekomendujemy partnerski model działań w tym obszarze dla biznesu. Trzeba sobie też powiedzieć jedną rzecz. Jeżeli na przykład biznes miałby szukać jakiegoś partnera, który mógłby cały ten proces pomóc mu zbudować i potem przeprowadzić, to jakie są to instytucje w Polsce? Pierwsze instytucje, o których się myśli to są Powiatowe Urzędy Pracy. Od razu chcę powiedzieć, że wszystkie 350-ileś-tam Powiatowych Urzędów Pracy w Polsce rocznie wprowadza około 3 000 osób z niepełnosprawnościami na rynek pracy. Jedna Fundacja Aktywizacja wprowadza ponad 1 000. A my mamy niedużą sieć – kilkanaście podmiotów. Chodzi mi o to, że głównym realnym partnerem są organizacje pozarządowe, które już przeszły etap rozwoju małych działań na rzecz tego środowiska. Znamy wyzwania i mamy konkretne doświadczenia.

Małgorzata Szumowska: Ten skansen – to jest sedno tego wszystkiego. On niesie ze sobą bardzo dużo różnych elementów, np. wsparcie rentowe, pułapkę rentową, zakleszczenie się pomiędzy tym, co otrzymuję i co jest mi przypisane. Niektórzy pracodawcy uwielbiają wykorzystywać pułapki rentowe na zasadzie: „Ja cię zatrudnię za tę minimalną i nie przekroczysz świadczenia, więc wszyscy będą zadowoleni”. Myślę, że to też jest ogromny problem.

Kolejna rzecz, którą też tu zaadresuje to kwestia edukacji. Mamy 2024 rok, a mam wrażenie, że w dalszym ciągu szkolnictwo specjalne kuleje. Nie chodzi o kameralne placówki, a takie molochy na 200-300 osób, które są „przechowalniami osób” często o skrajnie różnych potrzebach. I one mają się świetnie, bo np. w takim molochu mamy dzieciaki, które są na wózku i zostały do tej szkoły przypisane, bo szkoła w ich rejonie nie jest dostępna architektonicznie. Mamy tam też dzieciaki w spektrum – różnie funkcjonujące, a dla niektórych pobyt w takim miejscu jest koszmarem. Mamy ADHD-owców, mamy osoby z bardzo silnymi sprzężeniami i niepełnosprawnością intelektualną, zaburzeniami psychicznymi. W jaki sposób mamy mówić o podmiotowości w takim miejscu? Jak mamy rozwijać ten potencjał? Tu powinna być skierowana uwaga naszego państwa. Aby zadbać o to, żeby rozwijać ten potencjał. Mamy przecież posuchę na rynku pracy i potrzebujemy specjalistów. Musimy o to zadbać już od małego, żeby rozwijać dzieci jak najbardziej.