Wysokie C

Czy jesteśmy produktem systemu? Takie pytanie nasuwa się po obejrzeniu spektaklu „Wysokie C’’

Monika Więch

Czas to element napędowy, tak jak boimy się śmierci, tak też boimy się nie nadążać za życiem, albo za kolejnymi jego etapami. Jeśli nie realizujemy się w roli matki, żony, pracownika roku to zaczynamy myśleć: coś ze mną jest nie tak. Zaczynamy porównywać się, szukać tłumaczeń czy cynicznie podchodzić do rzeczywistości. W ten sposób brniemy w układankę wyrabiania się w ogólnospołecznie narzuconych rolach. Aż do momentu, gdy budzimy się na szczycie i jesteśmy tam sami. Szczyt okazuje się być pustym zbiorem powyklejanym społecznie uznanymi dobrami, z których nie umiemy się cieszyć.

Czy jesteśmy tak zaprogramowani?

Na większość problemów psychicznych możemy spojrzeć z perspektywy ewolucyjnej, np. jeżeli mam lęk, to co w moim życiu mogło go wyzwolić, jakie zdarzenia, doświadczenia? Albo obsesja, po co byłaby mi potrzebna obsesja – to jak kolejna płetwa, która wykształca się u ryby, żeby lepiej nawigować w gęstwinie trudnych doświadczeń oceanu.

Jesteśmy produktami naszych doświadczeń, systemu, poddani ewolucji, która zawsze szuka drogi na skróty do osiągnięcia celu.

Każda przeżywana chwila jest statkiem przenoszącym nas w czasie z kodem DNA częściowo zapisanej przyszłości. Celem może być przygotowywanie nas na to, co zagraża i jest przerażające, wtedy będziemy odczuwać lęk. Obsesja pojawi się np. po to, by osiągnąć cel przy najoszczędniejszej drodze realizacji.

Ewolucja ma w sobie mądrość, którą czasem trudno zobaczyć gołym okiem.

Doświadczanie naszego problemu i zaburzenia wydają się nielogiczne, bywają dla nas nawet okrutne. Wówczas pozostaje nam wiara, że praca u terapeuty przyniesie rozwiązanie, że np mój symptom chorobowy jest spowodowany sprzecznym systemem wartości, gdzie kłócą się moje pomysły na radość i moje marzenia z tym co nauczyła nas rodzina, która też osadzona jest w normach jakiegoś kulturowo-społecznego teraz.

Idąc tym tropem można by powiedzieć, że częściowo ewolucyjnie zaprogramowani jesteśmy by odczuwać nieszczęście.

Najpierw idziemy ścieżką szeroką, tak jak wszyscy z wszystkimi, w efekcie by poczuć się przeraźliwie samotnie. A z tej samotności odnaleźć drogę do siebie, tej siebie bez kompromisów.  Ta droga zaprzeczenia światu, jest nam potrzebna, aby nazwać zobaczyć kim naprawde jestem. Udowodnić sobie nie jestem tylko echem, efektem , produktem ubocznym świata, wychowania itd.  jestem kimś niezależnym.

Poczucie, że dopiero teraz się zaczęło żyć, często pojawia się po odreagowaniu traumy, zintegrowaniu trudnego doświadczenia po tym, gdy zawalczymy o siebie nawet wbrew całemu światu. Wymaga to niezwykłej odwagi. Po tym heroicznym sprzeciwieniu się światu, odkrywamy, że zaprzeczyliśmy sobie, że nosiliśmy w sobie lustrzane odbicie naszych krzywd, zranienia, odrzucenia i widzieliśmy innych, którzy nas ranią, krzywdzą, odrzucają. Wtedy paradoksalnie zdajemy sobie sprawę, że moja niezależność często nie byłaby taka niezależna gdyby nie przeszła tej całej trudnej drogi zależności.

Sztuka pokazuje różne drogi poszukiwania siebie, korzystając z technik, metod współcześnie dostępnych, które stają się drzwiami do znalezienia tego błysku w oczach dziecka. Dziecka które śpiewa, na przekór całemu światu i tym co mówią, że śpiew jest nikomu niepotrzebny.

Szczęście i radość jest jednym z ludzkich kierunkowskazów, to naturalny narkotyk popychający do życia. Natomiast bez nieszczęścia nie znalibyśmy wartości szczęścia. Oczywiście szczęście i nieszczęście te wymiary indywidualnego doświadczenia, są połączone w złożony i intymny sposób.  To indywidualny splot obu będzie mierzył i nadawał wartość doświadczeniu.

Mierzenie sukcesu tylko poprzez doświadczenie samego sukcesu, komfortu czy też szczęścia, zawsze przyniesie rozterkę, brak zadowolenia i pełni.

Później ten komfort fizyczny zaczyna być poszukiwany w innych naszych strefach np.  w komforcie psychicznym – rodzaju spełnienia. Idąc dalej będziemy mieć kolejną drogę poszukiwania, co dalej jest za moim szczęściem… Będziemy wielokrotnie przedefiniowywać nasze rozumienie szczęścia. Życie poprowadzi nas znowu po omacku, a z drugiej strony jakże doskonałymi drogami do kolejnego odnalezienia siebie.

***

Nagranie z premiery ze spektaklu „Wysokie C” możesz obejrzeć tutaj: https://youtu.be/8rwMDd3lbdw

***

Autorką tekstu jest Monika Więch – psychoterapeuta procesowy, trener regresingu. Pracując łączy metody psychologii klasycznej pracy z podświadomością z technikami oddechowymi , bioenergetyki, NLP, arteterapii. Współautorka książki „Uzdrawiające regresje”- (1997). Realizatorka projektu – wsparcie dla osób na emigracji  “Jasny i ciemny sen emigracji”. Autorka nagrania poświęconego pracy z podświadomością „Uwalnianie od lęków”.Członek Polskiego Towarzystwa Psychologii Zorientowanej na Proces. Magister zarządzania zasobami ludzkimi i marketingu. Od 20 lat zajmuje się tematyką  snów, stosując techniki jogi śnienia, szamanizmu, pracy z procesem. Więcej na: monikawiech.be

Monika Więch
Monika Więch

Przeczytaj także