Aleksandra Lutkiewicz

Jak spełnia się marzenia w branży IT?

„W naszym zespole mamy dzienniczek dobrych wiadomości. Wpisujemy tam małe rzeczy. Potem okazuje się, że w ciągu tygodnia tych rzeczy robi się bardzo dużo. To motywuje, ale też pokazuje jasną stronę biznesu, której zwykle nie widzimy”. O tym, jak spełniać marzenia zawodowe w firmie technologicznej nie będąc programistą, a także o małych przyjemnościach osładzających rzeczywistość opowiada Aleksandra Lutkiewicz, młodsza kierowniczka projektu w home.pl.

„To była dobra decyzja, bo poszłam za głosem serca”

Zaczęłaś pracę w home.pl jako specjalistka ds. marketingu, a potem zostałaś młodszą kierowniczką projektu. Co Cię skłoniło do tej zmiany?

Aleksandra Lutkiewicz: Wszystko zaczęło się od Biletu do Rozwoju (wewnętrzny projekt szkoleniowy firmy home.pl – przyp. red). Przystąpiłam do szkolenia o tematyce „Zarządzanie projektami”. Podjęłam decyzję, że chcę się rozwijać i chciałam, aby moja ścieżka zawodowa była zgodna z kompetencjami i żeby było to coś, co po prostu czuję. Na tamtym etapie wiedziałam, że jeśli jakiś temat mi nie pasuje, to nie mogę w to iść. Zaczęłam więc badać siebie i włączać się w akcje prowadzone w firmie i na zewnątrz. Bilet do Rozwoju był dla mnie ważny, bo pokazał mi, że mam umiejętności i kompetencje, które są na takim stanowisku wymagane. Jakiś czas po tym szkoleniu otworzyła się rekrutacja do biura PMO (Project Management Office – przyp. red.) więc miałam okazję się sprawdzić, a potem aplikować.

Czy marzenie o pracy w dziale projektowym było z Tobą od dawna? A może narodziło się w home.pl?

Dojrzewałam do tego stopniowo. Cofnijmy się do czasu przed pracą w home.pl. Już na etapie studiów wiedziałam, że lubię ludzi i lubię z nimi rozmawiać. Ludzie to element mojego życia, który mnie nakręca i napędza, dlatego wybrałam dziennikarstwo. Później stwierdziłam, że nie chciałabym iść w klasyczne dziennikarstwo, ale że chciałabym włączyć w to jakiś element biznesu. Łącząc te dwa wątki zdecydowałam się na studia dziennikarstwo i zarządzanie mediami. To była dobra decyzja, bo poszłam za głosem serca.

Kolejnym krokiem była praca w agencji marketingowej, a później założenie własnej działalności – małej agencji. Tam miałam szansę sprawdzić siebie na różnych płaszczyznach, np. pisania tekstów, obsługi i zdobywania klientów, budowania z nimi relacji. Nauczyłam się też podstaw zarządzania stresem oraz swoim czasem, co nie było dla mnie wtedy proste. Po czasie zrozumiałam, że chciałabym iść w zarządzanie projektami. W home.pl początkowo zajmowałam się marketingiem programów partnerskich, później miałam okazję sprawdzić się – choć krótko – w roli managera ds. programów partnerskich. Było to dla mnie dobrą „rozgrzewką”.

Przed młodymi kobietami aktywnymi zawodowo stoją do podjęcia ważne decyzje. Moja była taka, że chcę działać i się rozwijać, bo wiem, że kiedyś będę chciała zostać mamą i mogę mieć na to mniej czasu, a kierowanie projektami jest wymagające. Z perspektywy kobiety praca w home.pl jest stabilna.

Twoja nowa funkcja jest ciekawa, ale i wymagająca. Jak uczysz się nowych rzeczy? Lubisz szkolić się sama, z książek? A może wolisz uczestniczyć w szkoleniach i webinariach?

Ja lubię zdobywać wiedzę wielotorowo. Dużo wiedzy czerpię z książek, bo jestem na takim etapie, gdzie wypracowuję sobie standardy, których będę się trzymać w przyszłości. Dbam o to, żeby te standardy były jak najwyższe, dlatego sięgam do książek – najlepiej z polecenia. Wszelkiego typu szkolenia i webinaria, szkolenia wewnętrze, warsztaty też bardzo cenię. Dlaczego? Po pierwsze – spotykam tam ludzi, z którymi mogę sobie porozmawiać i wymienić się doświadczeniami, a po drugie jest to inna forma przyswajania wiedzy.

Masz pracę, która jest pełna wyzwań i wiąże się ze stresem. Czy masz jakiś zwyczaj, który pomaga Ci z nim walczyć?

Stałym sposobem na utrzymanie równowagi psychicznej i poczucia, że dam radę jest dla mnie aktywność fizyczna w różnej formie. Jakoś trzy lata temu trenowałam crossfit, później przerzuciłam się na fitness, a teraz najchętniej biegam. Aktywność jest dla mnie ważna i pozwala wyrzucić z głowy wszystkie nagromadzone stresy. Są momenty, kiedy czuję napięcie i dużo się dzieje. Wiem, że jest to czas, kiedy potrzebuję zostać sama. Nauczyłam się, że czas, który spędzam sama ze sobą jest wartościowy, bo pozwala mi się skontaktować ze swoimi emocjami i stresem. Dużo odpowiedzi i rozwiązań przychodzi wtedy samoistnie. No i najważniejszy rytuał przed pracą – poranna kawa! (śmiech) Ostatnio testuję też herbatę matcha – pobudza, ale bardzo delikatnie i przez dłuższy czas.

Jak wygląda Twój work-life balance? Czy według Ciebie we współczesnym świecie, w którym wielu ludzi pracuje zdalnie możliwy jest sztywny podział na życie prywatne i zawodowe?

Na pewno praca zdalna temu sprzyja. Testowałam sobie różne podejścia, próbowałam przychodzić do biura trzy razy w tygodniu. Czasem mi się to sprawdza, jednak wszystko zależy od tego, jaka jest intensywność projektów. Jeśli jest ich dużo i dzieją się w jednym czasie, to lepiej pracuje mi się z domu, ale jeśli praca jest bardziej koncepcyjna, to staram się do tego biura przychodzić, bo brakuje mi ludzi.

Do niedawna branża IT była uważana za poletko mężczyzn. Czy jako młoda kobieta w branży czujesz, że musisz coś na siłę udowadniać? Odczuwasz presję lub gorsze traktowanie?

Pracuję teraz dużo z działami technologicznymi, w których spotykam wielu mężczyzn. To dla mnie duża zmiana. Musiałam się z tym oswoić, bo ta współpraca wygląda inaczej. Praca kierowniczki projektu wymaga ode mnie dobrej komunikacji z mężczyznami, więc staram się odkrywać w sobie troszeczkę takich pierwiastków męskich, np. w komunikacji. W dzieciństwie byłam typem dziewczynki, która dobrze dogadywała się z kolegami, a na podwórku spędzała aktywnie całe dnie. Miałam więcej kolegów niż koleżanek, co mi teraz bardzo pomaga. Lubię i wiem, jak rozmawiać z mężczyznami, a także nie przeszkadza mi komunikacja konkretna, wprost (mimo, że jestem wrażliwą osobą). Na początku było mi ciężko, bo nie rozumiałam do końca jak dotrzeć do kolegów. Potrzebowałam zrozumieć, że ta współpraca wygląda inaczej – co nie znaczy, że gorzej.

Jest taki stereotyp, że w IT i w branżach, gdzie dominują mężczyźni kobiety mają trudno i muszą im               coś udowadniać. Wszystko zależy od perspektywy. Ja zawsze próbuję się z człowiekiem dogadać indywidualnie, a czy jest to kobieta, czy mężczyzna, ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Jak idę na spotkanie, to wiem, że idę na spotkanie z człowiekiem. Akceptuję różnice między mną a rozmówcą i uważam, że kluczem jest chęć porozumienia pomimo tych różnic. Mój sposób to podejście indywidualne i akceptacja. Ja po prostu chcę się dogadać – nie potrzebuję na siłę stawiać na swoim i czegoś udowadniać. My, kobiety, możemy się też od mężczyzn uczyć. Osobiście inspiruję się nimi. Często są zdeterminowani, dążą do celu, są nastawieni na rozwiązania. Uważam, że możemy wzajemnie od siebie czerpać i wspierać się w dążeniu do celu. 

Co poradziłabyś kobietom, które chciałyby pójść Twoją drogą, ale zaczynają od zera? Jakie cechy w sobie pielęgnować, aby osiągać wyznaczone cele?

Trzeba bardzo mocno wierzyć w siebie i w swoje umiejętności, a także w to, że damy sobie radę. Obierać cele długoterminowe – może to być jeden, główny cel – i na nim się skupiać. To, co wychodzi gdzieś po drodze traktować jak mniejsze zadania, jak coś, co nas uczy. Ważna jest też konsekwencja. Czasami jest tak, że czuję, że brakuje mi sił i mam ochotę odpuścić. Wtedy wracam do tego celu i wiem, że muszę po prostu odpocząć. Konsekwentnie wracam do tego, co sobie obiecałam i zaplanowałam. Niezbędna jest sztuka zdrowego odpuszczania – pozwalajmy sobie odpuszczać i traktować to jako chwilowy przystanek, a nie porażkę. Pamiętajmy, żeby nie porównywać się do innych ludzi, bo to często gubi. Porównujmy się do siebie z przeszłości i sprawdzajmy, czy miejsce, w którym jesteśmy jest tym, o którym marzyłyśmy i co jeszcze możemy zrobić, żeby być tam, gdzie chcemy.

Warto też pamiętać o nagradzaniu siebie i sprawianiu sobie przyjemności. Nauczmy się celebrować sukcesy, chwalić w zdrowy sposób siebie, doceniać swoją pracę. Sama bardzo długo się tego uczyłam i nadal uczę. To też jest ważne, żeby czuć radość i satysfakcję z tego, co się robi. W naszym zespole PMO mamy dzienniczek dobrych wiadomości. Wpisujemy tam małe rzeczy. Potem okazuje się, że w ciągu tygodnia tych rzeczy robi się bardzo dużo. To bardzo motywuje, ale też pokazuje jasną stronę biznesu, której zwykle nie widzimy. Wspieranie samego siebie jest niezwykle ważne.

Przeczytaj także