oliwa w karafce i pomidory oraz nóż leżący na stole

Jak stworzyć biznes z potrzeby serca?

Magdalena Rybska

Jeszcze 4 lata temu byłam na etapie swojego życia, w którym pomyślałam sobie, że już bardziej szczęśliwa być nie mogę. Kochający mąż, drugie dziecko w drodze, właśnie kupiliśmy mieszkanie, praca całkiem przyzwoita - życie brałam garściami!

I wtedy właśnie to życie szybko zweryfikowało nasze plany, cele, marzenia i finanse.  

Druga córka Róża urodziła się chora, ciężko chora. Okazało się, co istotne w tej historii, że choruje na padaczkę lekooporną. Pierwsze tygodnie jej życia spędziłam w szpitalach szukając dla niej ratunku. Nieprzespane noce, godziny spędzone w Internecie na forach medycznych, różne kombinacje leków i trudne decyzje, które rodzic musi podjąć. I podjęliśmy. Róża jako najmłodsze dziecko w Polsce w wieku 3 miesięcy rozpoczęła w warunkach szpitalnych dietę ketogenną, która jak się później okazało była strzałem w dziesiątkę. No może w ósemkę. Dzięki tej diecie opanowaliśmy napady padaczki, które występowały kilkanaście razy dziennie w niemalże 70%. Nie zmienia to jednak faktu, że moja córka jest dzieckiem niepełnosprawnym i mocno opóźnionym w rozwoju, a ja zamiast realizować się zawodowo, musiałam poświęcać jej bardzo dużo czasu.

Na początku uznałam, że ok, tak musi być…

… jestem matką, kocham ją nad życie i poświęcę się dla niej. Jednak pewnego dnia, gdy byłyśmy na turnusie rehabilitacyjnym w jakimś obskurnym ośrodku, zrozumiałam, że tak nie mogę żyć. Spotkałam tam wielu rodziców ze starszymi, niepełnosprawnymi dziećmi, którzy w pogoni za niedoścignionym zagubili całkowicie siebie. Postanowiłam, że nie chce być jak oni. NIE. W realizacji tego celu pomaga mi mój mąż, który ogromnie mnie wspiera i motywuje i to on pchnął mnie do działania i zmian, które rozpoczęły się w moim życiu.

Zawsze ceniłam sobie zdrowe odżywianie, więc staram się dostarczać Róży w diecie dobrych produktów. Warzywa z dziadkowego ogródka, mięso ze wsi, olej z renomowanej olejarni, ale to wszystko kosztuje i to nie mało. Podstawą dieta ketogennej jest tłuszcz. Pewnego dnia mój mąż zobaczył rachunek za oleje i stwierdził, że zwariowałam płacąc tyle pieniędzy za to. Zapadła decyzja, że od teraz będziemy go tłoczyć sami! Przecież nie może to być nic trudnego.

Było to ponad rok temu.

Wiedzę na temat diety i zdrowych tłuszczy miałam od dawna, bo po głowie chodziły mi nawet studia z dietetyki. Czas pandemii sprawił, że zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy. Nie uczęszczaliśmy na żadne zajęcia rehabilitacyjne, nie wyjeżdżaliśmy na turnusy, siedzieliśmy w domu. Nie zastanawiając się długo, kupiliśmy pierwszą prasę do tłoczenia oleju. Początkowo oczywiście tylko na swoje potrzeby, ale już po wytłoczeniu kilku butelek oleju lnianego i rzepakowego wiedziałam, że to jest to! Olej, który wytłoczyliśmy smakował fenomenalnie i niczym nie przypominał tego, za który do tej pory płaciłam tyle pieniędzy.

Pomyślałam: dlaczego by się nim nie podzielić?

Tak powstała Olejowa Manufaktura – moje trzecie dziecko. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się banalnie proste. Niestety wiedza zdobyta w Internecie nie starczyła na długo. Do wszystkiego dochodziliśmy sami, nie było przetartych szlaków. Począwszy od tego jak uruchomić maszynę, skąd brać ziarna, butelki i jak to dobrze sprzedać. Sami zaprojektowaliśmy logo, etykiety, ulotki i teraz tworzymy stronę www. Pracochłonnym okazało się również nawiązanie kontaktów z rolnikami z całej polski, aby pozyskać ziarna, które dają najlepszy stały smak oleju i co do których mamy pewność, że są najwyższej jakości.

Teraz prowadzę małą olejarnię, w której tłoczymy oleje roślinne na zamówienie.

Choć nie przynosi ona jeszcze wielkich zysków to czuję, że odżyłam. Mam kontakt z ludźmi, co od zawsze było moim motorem napędowym i plany. Mam w sobie też więcej pokory. Ciągle się uczę i doskonalimy nasze produkty. Wiem, że na wszystko potrzeba czasu i muszę do tego dojrzeć. Wierzę, że dzięki ogromnemu wsparciu i pomocy ze strony męża, rodziny i bliskich, którzy na co dzień pomagają mi łączyć opiekę nad Różą, rehabilitację oraz moją pasję, wszystko się uda. Czasami nie jest łatwo. Zamiast obejrzeć wieczorem film, wyparzam butelki, naklejam naklejki i rozlewam olej do późnych godzin nocnych. Ale w końcu robię coś, co przynosi mi satysfakcję. Największą wtedy, gdy zadowoleni klienci do mnie wracają.

Myślę, że swój mały sukces zawdzięczam temu, że stworzyłam ten biznes z potrzeby serca i robię to z ogromną pasją. Takie też jest motto Olejowej Manufaktury, które znajdziecie na etykiecie: „Bo oleje to nasza pasja…”

Jeśli macie ochotę spróbować oleju z mojej Manufaktury to znajdziecie ją na FB @OlejowaManufaktura, a to wszystko dzięki tej dziewczynce @RóżkaWaleczna