Kobieta z laptopem (Foto. Canva Pro)

Jeśli już zacząłeś i masz firmę, to… trudno. Jak wygląda życie, kiedy Twoja firma ma tylko jednego pracownika – Ciebie?

Jeśli już zacząłeś i masz firmę, to… Już jest za późno. Ale jeśli jeszcze zastanawiasz się, czy rozwijać własny biznes, to warto dłuższą chwilę poświęcić dokładnemu przemyśleniu sprawy. Najmniejszym problemem będzie wypełnienie papierów i rejestracja w urzędzie. Podobno można to zrobić w jednym okienku. To stanowczo za łatwo. Dlaczego? Bo na tym etapie odpadliby ci, którym brak cierpliwości i pokory. Cech bardzo potrzebnych w wielu momentach życia firmy.

Musisz mieć świadomość, że będziesz musiał zapomnieć o czasie wolnym, o znajomych i rodzinie. Z zazdrością będziesz wysłuchiwał opowieści znajomych o tym, że o 16.00 to już w pracy nie mają co robić. Wakacje staną się czymś nieosiągalnym – zarówno ze względu na finanse, jak i czas. A work-life balance, owszem, możesz mieć, ale za lat kilkanaście. Kiedy w reszcie uda ci się, na zewnątrz będziesz postrzegany jako człowiek sukcesu. Tyle że nikt nie będzie widział na tobie tego ciążącego balastu. Kosztów, które poniosłeś po drodze. Ważne jest wsparcie bliskiej osoby (chyba że jesteś twardzielem, jak Chuck Norris). Będziesz potrzebować kogoś, kto będzie przekonywać, że to ma sens. Dlaczego? Ponieważ po drodze będziesz miał wiele chwil zwątpienia. To stan rzeczy wśród przedsiębiorców powszechny, więc nie powinieneś mieć złudzeń. Łatwo nie będzie. Znakomicie zilustrował to John Saddington, opisując emocjonalną ścieżkę dochodzenia do celu, niezależnie jaki to cel w życiu będzie. Za to na pewno będą tej ścieżce towarzyszyć trudne momenty. Musisz być na to gotowy. Łatwo nie będzie.

Choćbyś na wyrywki znał Sztukę wojny i inne podręczniki o strategii, tej walki nie stoczy za ciebie żadna książka. Trzeba samemu zmierzyć się z rzeczywistością. Do idealnego prowadzenia firmy nie przygotuje cię żadna książka. Ta, którą masz właśnie w rękach, również. Dlaczego? W takich okolicznościach często przywołuję Tołstoja, który napisał, że wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, a każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. Parafrazując – firmy odnoszące sukces widziane z zewnątrz, przez pryzmat komunikatów prasowych, są bez wyjątku szczęśliwe i dobrze zarządzane, ale wystarczy tylko zdrapać ten słodki PR-owy lukier, aby dostrzec realne problemy. I o nich będę tu opowiadać w nadziei, że przygotują cię na zderzenie z firmowymi wyzwaniami.

Nie daj sobie wytrzeć pomysłów. Jeśli ci się uda, wszyscy będą poklepywać cię po ramieniu i mówić, że sukces był czymś oczywistym. Ja startowałem w 2001 roku, czyli w samym środku zamieszania związanego z bańką internetową, kiedy naprawdę wielu niegłupich ludzi mówiło, że internet nie ma przyszłości. Powiedz to teraz komuś, a się uśmieje – bo jak mogło ci się nie udać, jeśli robiłeś coś w internecie? Ano mogło. I to z wielu powodów. Nam się udało, bo w kluczowych momentach dokonywaliśmy dobrych wyborów, mieliśmy poukładane w głowie, czasami po prostu dopisało nam szczęście.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Własny biznes daje zarówno wolność, jak i tę wolność odbiera

Co można poradzić startującym tu i teraz? Otóż przez początkowe fazy rozwoju firmy łatwiej przejść, kiedy ma się duże poczucie własnej wartości. Patrząc na firmę i jej koleje losu z zewnątrz, wydaje się ona pasmem sukcesów. Od środka, jak już wspomniałem, jest zgoła inaczej. Od otoczenia dostaniesz wiele informacji o tym, że twoja firma nie ma szans, a pomysł jest słabiutki; o taki słabiutki, taki tyci. Czasami jedynym atutem będzie twój upór. Zanim wystartowałem rozmawiałem o pomyśle na fi rmę z zaufaną osobą i spotkałem się z taką radą: „Internet? Strona WWW? Reklama? Może jednak samochody oklejajcie? Teraz tyle nowych samochodów jeździ, reklama na samochodach to przyszłość!”. Zaczynaliśmy w trójkę, pełni chęci i ambicji, z planem, aby robić dobre serwisy WWW, wsparci dwoma komputerami i 4 tysiącami złotych pożyczonymi od rodziny. Teraz, po 18 latach, wartość naszej firmy można wyceniać na kilkadziesiąt milionów złotych. A w 2001 roku moja firma zaczęła się biblijnie: na początku był chaos – w głowie. Wiele myśli, pomysłów, oczekiwań. Potem pojawiło się hasło: Zróbmy to!

Przeczytaj całość historii Grzegorza Krzemienia i dowiedz się, jak działać skutecznie na każdym etapie rozwoju swojego biznesu w najnowszej książce „Własna firma krok po kroku”.

***

O AUTORZE

Grzegorz Krzemień
Od 1996 roku związany jest z branżą digitalową, jeden z jej pionierów w Polsce. Twórca i szef agencji GoldenSubmarine, jednej z największych spośród niezależnych agencji na rynku. Absolwent AGH Krakowie i SHG w Warszawie (studia doktoranckie). Firma, którą stworzył i którą kieruje, trzykrotnie uzyskała tytuł Agencji Interaktywnej Roku, w tym, jako jedyna w Polsce, dwa razy pod rząd (2017 i 2018) –przyznawany na podstawie wyników finansowych oraz badań satysfakcji klientów. GoldenSubmarine ma na koncie także wyróżnienia „Zaufanie Roku” („Press”, 2016), „Wynik roku” („Press”, 2017), i „Partner na Lata” („M&MP”, 2016). W 2018 roku Grzegorz Krzemień otrzymał tytuł Człowieka roku za całokształt dotychczasowych dokonań, przyznany przez IAB Polska. Wcześniej, w 2017, otrzymał wyróżnienie AdMan redakcji magazynu „Press”. Grzegorz Krzemień jest przewodniczącym Branżowej Rady ds. Kompetencji certyfikatu Dimaq. Współautor podręcznika „E-marketing” (2018) oraz autor poradnika menedżera „Serwis firmowy”. Jest wykładowcą Akademii im. Leona Koźmińskiego, a także jurorem konkursów reklamowych w Polsce.