Początek zawsze wygląda tak samo
Odkrywasz w sobie pasję i talent do wykonywania jakiejś czynności, twoja praca wymaga aktywnej działalności w mediach społecznościowych, do tego jesteś osobą pomocną, zaangażowaną i wrażliwą. Klienci i osoby zainteresowane piszą maile dzień i noc, często zagadują na Messengerze – czasem w sprawach pilnych, a czasem po prostu towarzyskich, bo w trakcie współpracy zawiązała się między wami koleżeńska relacja. Wśród wiadomości na temat ulubionej piosenki zdarzają się też zatem pytania, czy przesłana oferta dotarła albo czy możecie omówić ostatni raport w środę zamiast w poniedziałek. Zaraz potem ktoś dzwoni, podsyła coś za pośrednictwem Instagrama, czasem SMSem, a czasem wkleja coś na twój facebookowy wall. Spraw i wątków jest coraz więcej, pytaniom nie ma końca, odbierasz telefon, maile, SMSy i wiadomości o każdej porze dnia i nocy, w wannie, w aucie i w sobotnie poranki… Czujesz czasem podskórnie, że sprawa mogłaby poczekać, ale jednocześnie boisz się, że ktoś uzna cię za niewystarczająco zaangażowaną/ego. A poza tym trzeba się wykazać.
Aż po pewnym momencie orientujesz się, że zaczynasz bać się własnego telefonu…
… ręce ci drżą przy każdym powiadomieniu o nowym mailu, a jeśli byłaś/byłeś offline przez dwie godziny, to jest ci niedobrze na samą myśl o odpaleniu komputera. Nic dziwnego, prawdopodobnie znajdujesz się na skraju przepracowania i jeśli szybko czegoś z tym nie zrobisz, zwariujesz.
Wiem, byłam tam.
Najciekawsze nastąpiło jednak potem, kiedy po dotarciu do dna przeskoczyłam na drugą stronę barykady i zaczęłam przesadzać z pilnowaniem godzin, tonu i formy wiadomości. Niekoniecznie ze względu na siebie, tylko w imię zasady: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Do tego stopnia zacięłam się w swoim postanowieniu, że nawet kiedy ktoś, z kim byłam akurat umówiona na weekendową pracę, prosił o przesłanie czegoś w sobotę rano, to przed kliknięciem „Wyślij” i tak drżały mi dłonie. Takie mało konkretne i niejasne ruchy oczywiście niczego nie zmieniły w mojej sytuacji. Powiedziałabym nawet, że zaczęło być jeszcze gorzej, bo pojawiła się we mnie złość. Zaczęło się przewracanie oczami na widok maila, który wskakiwał do skrzynki o dwudziestej trzeciej, ciskałam komórką, która pikała mi przy uchu w środku nocy, a kiedy odbierałam późno wieczorem telefon, mówiłam zniecierpliwionym tonem: „No?” (co znaczyć miało: „Czego …tu popularny bluzg na „k”… znowu?”).
Brak asertywności?
Ci z was, którzy choćby w najmniejszym stopniu interesowali się psychologią, domyślają się na pewno, że moim głównym problemem był brak asertywności i nieumiejętność stawiania granic. Ale powodem tego stanu rzeczy było coś jeszcze, z czego do niedawna zupełnie nie zdawałam sobie sprawy. Otóż nie ma wyznaczonych jasnych i uniwersalnych reguł ani standardów, którymi można by się kierować w sferze komunikacji. Gdzie jest napisane, że nie można wysyłać maili przed świtem? Do której godziny wypada dzwonić do kogoś w służbowej sprawie i kto o tym decyduje? Jak to się ma do członków rodziny, na przykład takiego szwagra? Może do mnie dzwonić o piątej nad ranem czy jednak nie? A towarzyskie zagajenie kolegi za pośrednictwem Messengera późnym wieczorem – wypada czy już nie? Czy powstały kiedyś jakieś regulacje prawne, do których można by się odnieść? Mamy jakąś umowę społeczną, podobną do tej o ciszy nocnej od dziesiątej wieczorem do szóstej rano?
Ogólne zasady savoirvivre’u ulegają ostatnio rozluźnieniu.
Odkąd wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a internet hula 24 godziny na dobę, trudno zachować dystans i reguły dobrych manier stają się bardzo płynne. Dlaczego ktoś pisze w sprawach służbowych przez komunikator zamiast mailem, pomijając tym samym oficjalną ścieżkę komunikacji? Bo prawdopodobnie często zdarzało się, że maile pozostawały bez odpowiedzi, a wiadomości słane na Messengerze wywoływały natychmiastową reakcję. Poza tym, łatwo można w ten sposób sprawdzić, czy informacja została odczytana, czy nie, czy ktoś jest online, czy poza siecią. To wygodne, ale często działa jak miecz obosieczny.
Zasady komunikacji
Brałam ostatnio udział w bardzo rozległej i emocjonującej dyskusji w internecie, w której poruszony został temat zasad komunikacji. Muszę przyznać, że czytając komentarze, kilka razy się zdziwiłam i zadumałam, a kilka razy zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie głupio. Dlaczego? Bo w „Odzyskać czas” próbowałam przerzucić całą odpowiedzialność za przestrzeganie pory prowadzenia konwersacji na nadawcę. Wspomniana dyskusja otworzyła mi oczy i dzięki niej zrozumiałam, że nie mogę ani nie chcę narzucać komuś swoich reguł i przekonań. Bo skoro, jak wspomniałam, nie ma stałych zasad dotyczących komunikacji, to skąd pewność, że te, do których nawołuję, pasują komuś po drugiej stronie? Nie wzięłam pod uwagę, że każdy z nas może mieć w tej kwestii inne zdanie, co tłumaczy nieporozumienia i frustracje, z którymi mierzymy się w codziennym życiu.
Krótko i na temat
- Nie ma wyznaczonych jasnych i uniwersalnych reguł ani standardów, którymi można kierować się w sferze komunikacji.
- Każdy ma inny pomysł na sposób i tryb swojej pracy. I to jest OK!
- To po twojej stronie i w twoim interesie leży ustalenie granic i pilnowanie ich.
- Jeśli nie masz ochoty na kontakt, nie musisz go podejmować.
- Reguluj swoją dostępność (wyłącz powiadomienia, wycisz komórkę).
- Sposób i pora, w której kontaktujesz się z innymi, wpływa na to, jak jesteś postrzegana/y w pracy i życiu.
- Przygotuj kilka gotowych formułek autorespondera i używaj ich wymiennie, w zależności od sytuacji.
- W stosunku do opornych stosuj technikę zdartej płyty.
- Pamiętaj, że odpowiedzialność za komunikację i granice leży zawsze po obu stronach.
Powyższy fragment pochodzi z książki “Poza czasem. O potyczkach z codziennością” autorstwa Bożeny Kowalkowskiej.
O AUTORCE
Bożena Kowalkowska
Prowadzi wykłady, warsztaty oraz konsultacje indywidualne dotyczące planowania i organizacji pracy i życia codziennego. Jak sama mówi: odzyskuje czas. Przez wiele lat była sekretarzem redakcji magazynów (A4, Kikimora, Vice), w tym ostatniego wydania „Twojego Weekendu”, który zdobył nagrody na całym świecie, m.in. Grand Prix w Cannes w kategorii projektów zmieniających świat. Była współwydawcą rocznika o polskich formach drukowanych „Print Control” oraz współzałożycielką nieistniejącego już studia edytorsko-graficznego txt publishing, gdzie pełniła rolę redaktorki i producentki. Autorka rubryki na portalu Vogue.pl poświęconej organizacji czasu oraz wywiadów z wieloma inspirującymi kobietami (m.in. dla portalu Gazeta.pl, Zwykłe Życie czy Ładne Bebe). Jesienią 2020 roku nakładem wydawnictwa Wielka Litera ukazała się jej książka „Odzyskać Czas” oraz seria podcastów pod tym samym tytułem. W lipcu ukazała się kontynuacja książki w postaci zbioru felietonów „Poza czasem. O potyczkach z codziennością”. Mama 9-letniej Marianny i 6-letniego Tadeusza. Więcej na: www.bozenakowalkowska.com