co zrobić po utracie pracy

Czy masz ze sobą kontakt? Zobacz, co się dzieje kiedy umysł wyprzedza ciało

Monika Czajkowska

Sytuacja izolacji społecznej pokazała nam jak ważne jest nawiązanie kontaktu ze sobą. Dystans społeczny sprawia bowiem, że brakuje nam dotyku i fizycznej obecności drugiego człowieka. Pewnego rodzaju "zamiennikiem" staje się świadome obcowanie ze sobą i ze swoim ciałem. Trzeba podjąć próbę zrozumienia swojej obecności „tu i teraz”. O tym opowiada mój projekt „Części ciała. Doświadczenie obecności”* i o tym jest niniejszy felieton.

Obecność z jednej strony została nam zabrana

Kontakt zapośredniczony nie jest kontaktem prawdziwym. Istota obecności przebiega na linii człowiek-człowiek, więc kiedy pośrednikiem staje się technologia doświadczenie obecności drugiej osoby jest niepełne. Z drugiej strony, izolacja stwarza warunki do pełnego doświadczenia – wspomnianej już wyżej – obecności ze sobą samym. Kontakt ja-ja nie jest zaburzony przez mnogość bodźców, które zazwyczaj nam towarzyszą. W tym dziwnym czasie pełna obecność, świadomość siebie, swojego ciała, swoich myśli, kontakt z otaczającą nas przestrzenią jest jedynym sposobem na zachowanie względnego spokoju.

Jak to zrobić?

Daleka jestem od namawiania do medytacji, wstawania o świcie i ćwiczenia jogi w świetle wschodzącego słońca. Nie mam nic przeciwko takim technikom, jednak sama tak nie potrafię i praktyki te budzą we mnie więcej irytacji niż spokoju. Co innego wejście w kontakt z własnym ciałem. To bardziej fizyczny proces, który jednak w podobny sposób pozwala spotkać się ze sobą.  Poćwiczcie metodą Feldenkraisa. Potańczcie taniec Gaga. Wypróbujcie ćwiczenia Body Mind Centering. Przetestujcie Slow Jogging.

Nieobecność

Witold Gombrowicz pisał w „Kosmosie”: „Prawie zawsze jest się nieobecnym, lub raczej nie w pełni obecnym, a to wskutek naszego ułamkowego, chaotycznego i prześlizgującego się, niecnego i podłego obcowania z otoczeniem”. Bo prześlizgiwać się jest łatwiej. Bo łatwiej kontrolować to co w głowie niż to co wokół nas. Bo można znaleźć mnóstwo wymówek na to, aby nie być obecnym.

Poczucie siebie

Mylił się Kartezjusz pisząc, że „myślę, więc jestem”. Jestem tylko wtedy, kiedy jestem. Ważna jest – jak powiedziałby Kant – rzecz sama w sobie. Istotne jest to czego nie możemy poznać rozumowo. Liczy się poczucie siebie w przestrzeni, odczuwanie powietrza na skórze i gruntu pod stopami. Nie chodzi oczywiście o zatracenie się w swojej cielesności. Rzecz w tym, że im głębiej poruszamy się w sobie na poziomie poza myślowym, tym bardziej jesteśmy połączeni z tymi co dookoła.

Towarzyszyć światu

Pięknym przykładem obecności jest historia śmierci muchy, którą Marguerite Duras zapisała w swoim tekście „Pisać”. Pewnego dnia pisarka będąc w spiżarce zobaczyła umierającą muchę i postanowiła towarzyszyć jej podczas śmierci. Usiadła więc w kącie pomieszczenia i czekała. Trwało to dziesięć albo piętnaście minut i już wydawało się, że życie uszło z muchy, kiedy się poruszyła. Duras czekała więc dalej, aż w końcu śmierć zawładnęła muchą. To współtowarzyszenie w ostatnich chwilach muchy może wydawać się rzeczą śmieszną, absurdalną i niezrozumiałą, jednak właśnie w nim zawiera się cały urok obecności. Jestem i towarzyszę światu w jego biegu, bez oceny, bez kategoryzacji „to jest głupie”, bez zbędnego racjonalizowania i argumentowania.

Umysł kontra ciało

Kiedy umysł wyprzedza ciało, to ciało staje się nieautentyczne – za szybko jesteśmy myślą i ciało nie nadąża. Kiedy ciało prowadzi nie myśli, czy zaprowadzi rozum w rejony, w które on świadomie nigdy by nie poszedł. I w tych rejonach niejednokrotnie musimy się mierzyć ze swoimi lękami. Jednak bez tego spotkania nie można stać się w pełni wolnym i obecnym.

„Pół kroku” od swojego życia

Nieobecność jest dla mnie słowem określającym kondycję współczesnego człowieka, który jest niejako „pół kroku” od swojego życia. Żyje asekuracyjnie, a przez to nie doświadcza w pełni uroków świata. Unika skrajne rozpaczy, ale też nie daje sobie możliwości na ekstatyczną radość. Egzystuje od zadania do zadania, od jednej myśli do drugiej, bez głębszej refleksji i bez konfrontacji z otaczającą go rzeczywistością. A przecież chodzi o bycie tu i teraz, moment za momentem, o danie sobie na wszystko czasu, nie gonienie, ale też nie zapadanie się (w czasie i w sobie). O dostawanie impulsu i reagowanie na niego, a nie udawanie, że go nie ma. O równowagę. Zalezienie balansu. Istnienie w określonej przestrzeni, określonym czasie i określonych warunkach. O śmianie się, płakanie, złorzeczenie i euforię. O bycie nie wbrew demonom, ale wespół z nimi. O bycie po prostu.

Odpuszczanie

Pozwólmy sobie na myślenie nie od głowy. Myślenie „jakie to jest niezrozumiałe i wspaniałe”. Bo życie jest piękne dzięki tajemnicy jaką w sobie nosi. Wiem, że nic nie wiem i to jest cudowne, bo dopiero po tym jak odpuszczę, że nie wiem – mogę stać się w pełni obecnym.

***

O autorce:

Monika Czajkowska, pomysłodawczyni i twórczyni projektu „Części ciała. Doświadczenie obecności” realizowanego w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci, który znajdziecie na Instagramie pod nazwą „Doświadczenie obecności”: www.instagram.com/doswiadczenie.obecnosci/