Kobieta prowadząca swój biznes

Mikrobiznes. Czy to kraina mlekiem i miodem płynąca?

W najnowszym odcinku podcastu Sukces Pisany Szminką rozkładamy własny biznes na części pierwsze. To szczera i pełna prawdy rozmowa o blaskach i cieniach prowadzenia firmy. Powinien wysłuchać jej każdy, kto myśli, że po odejściu z korporacji i założeniu własnej działalności, czeka go już tylko cudowne życie i wieczne wakacje. Gościniami Olgi Kozierowskiej są Marta Dahlig-Orłowska, właścicielka wydawnictwa Tumilu i laureatka XIV edycji konkursu Bizneswoman Roku. Katarzyna Nejman, właścicielka Siostry Plotą, laureatka XIII edycji konkursu i Sylwia Bogucka, Dyrektorka Transformacji i Modeli Biznesowych Orange Polska, ekspertka w konkursie Bizneswoman Roku.

Olga Kozierowska: Marta, czy emocje związane z wygraną w tegorocznej edycji konkursu jeszcze cię podnoszą czy życie cię już dorwało?

Marta Dahlig-Orłowska: Trochę mnie to życie już dorwało, ale są to takie emocje, do których ja w tych trudnych chwilach wracam, a chwil tych w ciągu ostatniego miesiąca było sporo. Na co dzień mam tendencję do nie doceniania tego, co robię, dlatego to doświadczenie jest dla mnie faktycznie niesamowicie podnoszące i krzepiące.

Nawet kiedy przygotowywałam się do prezentacji finałowej i miałam okazję spojrzeć na swój biznes z zewnątrz, to pomyślałam: WOW, robię całkiem świetne rzeczy! I fakt, że zostało to docenione przez jury i zostałam laureatką, to jest dla mnie takie niesamowite potwierdzenie i dodatkowa motywacja. Szczególnie wtedy, kiedy ta energia siada albo mam tej motywacji trochę mniej.

Olga: Ostatnio popełniłam jeden wpis na LinkedIn i ludzie zaczęli pisać: Nareszcie, nareszcie jakoś prawdziwie o tym biznesie, bo patrzymy z zewnątrz i oglądamy tylko piękne laurki. Ludzie w Polsce wolą mówić o swoich sukcesach niż niepowodzeniach. Obserwujemy więc ten świat wielkiego sukcesu, pasji, zachwytu i potem, zaczynając to robić, myślimy, że coś jest z nami nie tak, bo u nas tego zachwytu i pasji zaczyna w pewnym momencie brakować.

Kasia Nejman: Uśmiecham się, bo jak dostałam zaproszenie do tego podcastu, to sobie pomyślałam: Czy to jest w ogóle dobry moment w moim życiu, żebym ja w nim brała udział? Bo pewnie będziemy mówić właśnie o tej pasji, żeby wesprzeć kobiety w podejmowaniu decyzji, walki o siebie. A ja jestem w miejscu, w którym myślę: Po co ci to było, dziewczyno? Po co? Miałabyś teraz urlop macierzyński, nie przejmowałabyś się, nie musiała chodzić z sześciomiesięcznym dzieckiem na pełen etat do pracy i nie miałabyś tysiąca wątpliwości, kryzysów. Nie zastanawiałabyś się, czy podwyższą ci jeszcze ZUS, czy zepniesz kolejny miesiąc, czy wystarczy ci na wszystkie rachunki albo co to za kolejny list od Urzędu Skarbowego? Chociaż staram się robić wszystko zgodnie z literą prawa, dostaję zawału, że coś mi umknęło albo ktoś coś z podziemia nagle wyciągnął. Że będę musiała płacić nie wiadomo co albo że mnie wsadzą do więzienia nie wiadomo za co, ale na pewno coś się znajdzie. I muszę przyznać, że to jest dla mnie dość trudny moment w prowadzeniu własnej działalności.

Olga: Dziewczyny, dlaczego w takim razie założyłyście własny biznes?

Marta: Ja przez całe lata miałam poczucie, że czeka mnie coś więcej, że ja jestem do czegoś innego  stworzona. Najpierw przez lata pracowałam jako grafik w kolejnych firmach, potem przez 8 lat pracowałam w bardzo dużej korporacji. I było mi dobrze. Byłam szanowana, miałam fajne zadania, i super relacje z szefową, z kolegami z pracy, ale jednocześnie czułam deficyt. Czułam, że jestem jednak innym zwierzęciem i te moje paski nie są moje, że są nalepione.

I w pewnym momencie, podczas rozmowy z koleżanką, padł pomysł, że może powinnam robić coś dla dzieci. Ten jeden pomysł uruchomił we mnie lawinę przemyśleń. Ta jedna myśl, rzucona w ewidentnie dobrym momencie, wpadła na tak żyzny grunt, że po prostu poleciało. W kilka miesięcy wiedziałam już co, jak i kiedy.

Kasia: W moim przypadku to też jest historia o słuchaniu i takim byciu tu i teraz, a właściwie tam i wtedy. Krótka historia założenia firmy jest taka, że mój dziadek prowadził sklep z wikliną przez trzydzieści lat i postanowił go zamknąć. Rodzinnie pomogliśmy mu zrobić wyprzedaż, by zminimalizować straty. Sklep odwiedziło wtedy bardzo dużo osób.

Stałam w miejscu, które zaczęło pustoszeć, a było moim dzieciństwem. Moje poczucie niezgody na tę sytuację, połączone z energią ludzi, głosami, które przeszły przez sklep, żeto nie może być koniec, że w Polsce, w Warszawie już nie ma takich miejsc jak nasze sprawiło, że zaczęłam zgłębiać ten temat.

To była taka lawina emocji, że w ciągu jednego dnia powiedziałam: „Muszę to ratować, zmieniam swoje życie, po prostu. To rzemiosło nie może się skończyć”. Poczułam każdą cząstką swojego ciała, że to jest moje miejsce, w które muszę tą swoją energię wlać. I namówiłam moją rodzinę, by poszli za mną.

Olga: Ponieważ łatwiej i taniej uczyć się na błędach innych, to co poradziłybyście komuś kto myśli o swoim biznesie?

Po pierwsze – nie czekać na idealny moment. Bo takiego momentu, tej pełnej gotowości, wiele z kobiet nie doświadcza. Ja musiałam przyjąć dewizę, żeby się bać, ale robić. Bardzo szybko nauczyłam się, że pewność siebie wypracowujemy w sobie, gdy robimy coś mimo, że się boimy. Zbieramy kompetencje i mamy do siebie więcej zaufania.

Po drugie – trzeba być gotowym na to, że bardzo wiele rzeczy nas zaskoczy. Musimy mieć również gotowość na zmianę, zdobywanie nowych kompetencji. Nigdy nie ma takiego momentu, kiedy umiemy już wszystko. Zakładanie, że skoro umiem zrobić produkt, to on się teraz sam sprzeda jest totalnie zgubne. Trzeba cały czas szukać, drążyć, cały czas się szkolić, bo inaczej po pierwszej górce, pojawi się pierwszy dołek i staniemy. I dalej nie przejdziemy, dlatego właśnie, że trzeba byłoby spróbować czegoś nowego, a nie mamy tej gotowości.

Kasia: Myślę, że to co mnie bardzo mocno trzyma nadal w biznesie i w tym, żeby w niego dalej iść, to jest jasno sprecyzowana wizja i misja, bardzo zgodna z moim wnętrzem. To jest bardzo ważne, taki mój osobisty motor, moje paliwo do działania. Bardzo ważne jest więc, by zadać sobie pytania: Czego ja tak naprawdę chcę? Gdzie ja siebie widzę? Jak chcę żyć? Co ja chcę dać światu?

Skupiłabym się też na swoich mocnych stronach. A w zakresie słabych, czy nie aż tak mocnych, prosiła o pomoc, pytała i słuchała się mądrzejszych. Nie musimy być w każdym aspekcie firmy na 100% – lepiej skupić się na tym, co jest dla nas łatwe, co sprawia nam przyjemność albo coś, co nas niesie. W moim przypadku świetnym przykładem jest księgowość, którą na początku prowadziłyśmy same, bo przecież „same musimy robić wszystko”. Teraz uważam, że jeżeli nie masz do tego drygu, to znalezienie dobrej księgowej jest podstawą.

Olga: Jest taki moment, kiedy mała firma, na przykład jednoosobowa, przechodzi w większą, a ta jedna osoba cały czas chce wybierać kolor kubka, sprawdzać ulotki, generalnie robić rzeczy, które zabierają czas. I marnuje kompetencje i energię zamiast myśleć np. o opracowywaniu strategii. Jak w takim razie dobrze delegować?

Sylwia: W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni raczej do tego, że menadżer powinien być solidny, zdecydowany, powinien wszystko wiedzieć. Pracownicy nie tego oczekują. Oczekują dużego empowermentu, tego, że mogą się realizować, że sami mogą robić rzeczy. Menadżera potrzebują jedynie do tego, żeby złapać kierunek, zobaczyć, jak to się wiąże z innymi aspektami jego pracy.

Pracownicy nie chcą przychodzić do firm, w których decydują o kolorze kubka, o kolorze slajdu, raportu czy czegokolwiek innego. Oni przychodzą po to, żeby się realizować. Myślę, że niezależnie od tego, gdzie pracujemy – czy w dużej firmie czy małej – tak będzie wyglądał rynek pracy.

Mierzymy się aktualnie z całkiem innym pokoleniem, inaczej osadzonym, z innymi wartościami, potrzebami. Oni nie przychodzą do pracy tak jak my kiedyś, żeby zarabiać, tylko po to, by się realizować i mieć fun.

Myślę też, że mikrobiznes nie jest doceniany, choć mówi się, że jest siłą napędową gospodarki i stanowi większość firm w Polsce. My w Orange bardzo wnikliwie go obserwujemy – gdyby spojrzeć na liczbę firm, to mikroprzedsiębiorczość stanowi większość naszego biznesu. I ostatnie miesiące to są miesiące, w których bilans między otwarciami, zamknięciami i zawieszeniami jest negatywny. To jest pierwszy raz odkąd pamiętam – a pracuję już dosyć długo – że ten bilans jest negatywny. Widać, jak ciężko jest tym małym przedsiębiorcom.

CAŁOŚCI NAGRANIA MOŻESZ  WYSŁUCHAĆ NA NASZEJ STRONIE LUB OBEJRZEĆ Z NAPISAMI NA  YOUTUBE: