Miłosz Brzeziński opowiada czym jest głaskologia

Przez to, że możemy robić, co chcemy, za nic się nie zabieramy

Olga Kordys Kozierowska

O paradoksie wyboru, wrogach motywacji i sumienność Olga Kordys Kozierowska rozmawia z Miłoszem Brzezińskim, autorem książek oraz ekspertem w zakresie efektywności i społecznego rozumienia zjawisk psychologicznych.

Olga Kordys Kozierowska: Popełniłeś już wiele książek na temat motywacji, ale mam wrażenie, że nawet ci którzy je czytają po kilka razy, cały czas zadają sobie pytanie czym jest w końcu ta motywacja i jak ją z siebie wykrzesać?

Miłosz Brzeziński: Tak, podejrzewam, że zadają sobie to pytanie. Nawet osoby, które mniej więcej ogarniają czym jest, też nie do końca wiedzą. Spróbujmy to jakoś ustrukturyzować. Po pierwsze, motywacja ma więcej wspólnego z sumiennością jako cechą charakteru niż z jakąś energią, która przychodzi do nas codziennie i mówi na przykład, że zmienilibyśmy coś w naszym życiu. To jest oczywiście niemożliwe. Głównie dlatego, że człowiek jest niedoskonały. Większość z nas ma dość duży kłopot w tym, żeby w ogóle się do takiej energii rano zmobilizować. Rzadko kto budzi się tak jak Keith Richards, gitarzysta zespołu The Rolling Stones, który od rana jest wdzięczny za sam fakt obudzenia się. Myślę, że jest to też pewien trop dotyczący motywacji – ona nie za bardzo polega na tym, że my czujemy jakiś wewnętrzny wiatr i że jakaś kula ognista pcha nas do zmian wokół siebie – a bardziej jest to coś takiego, jak kiedyś powiedziała moja babcia (która o 4 rano wstawała karmić kury i krowy) – „to jakiś problem bogatych ludzi ta motywacja”. W dużej mierze gubi nas to, że mamy wybór. Gdybym się urodził w innej sytuacji, w innych czasach czy na przykład w Chinach, w rodzinie krawców – jak bym wstał rano i powiedział ojcu, że ja dziś nie mam natchnienia, to bym dostał po głowie. Gubi nas to, że się ciągle zastanawiamy: A może bym zmienił pracę? Może to nie jest dobre miejsce dla mnie? Gubi nas to, że wmawia nam się, że możemy robić, co chcemy. Przez to, że możemy robić, co chcemy, w efekcie za nic się nie zabieramy. Oczywiście to wszystko jest fikcyjne, bo nie możemy robić wszystkiego, co chcemy choć mamy takie poczucie, że moglibyśmy. 

OKK: Pamiętam taką jedną scenę z Twojej książki, tej ostatniej, która mówi o pilocie. W momencie, kiedy siedzę na kanapie i myślę, że pooglądałabym telewizję, to zaczynam szukać pilota. Jeśli go nie ma, to znajduje sobie inne zajęcie. Doświadczyłam tego niedawno i od razu mi się przypomniałeś. Zrezygnowałam po kilku minutach uznając, że nie mam w sobie tyle determinacji, żeby tego pilota szukać. I zrobiłam coś innego.

MB: To jest bardzo dobra metafora, bo ona pokazuje to, że my cały czas, kiedy dochodzimy do czegoś trudnego, to naturalnie przychodzi nam do głowy, że już zrobiło się to za trud. Simon Sinek mówi o tym, że ludzie, zwłaszcza współcześnie, w kulturze, w której my funkcjonujemy i w tej części świata, w której my funkcjonujemy (bo wiadomo, że to jest kulturowo mało transplantowalne) mają taki kłopot, że uważają, że dużo rzeczy trzeba znaleźć. Że to, co budujesz, to nie jest wysiłek. Na przykład związek to nie jest coś, co ty budujesz i musisz się upierdzielić przy tym. Związek to jest coś, czego ty szukasz. Jak grzyba. I to nie jest tak, że jak już to masz to musisz dalej nad tym pracować. U kobiet rośnie z wiekiem otwartość na nowe doświadczenia. Mężczyźni z wiekiem ewidentnie kapcanieją i muszą się nieco bardziej wysilić, aby dotrzymać kroku kobietom. A związek to jest nieustająca praca. Trochę trafiliśmy w takie miejsce, w którym zatraciliśmy mentalnie poczucie, że coś trzeba „piłować” codziennie. Chcemy wszystkiego od razu, zamiast takiego robienia po troszku, co jest o wiele bardziej naturalne dla odniesienia sukcesu. 

OKK: Czyli warto w sobie zbudować jakiś nawyk wysiłku?

MB: Tak, to jest bardzo ważna sprawa. Nie jestem osobą wierząca, ale mądrość kościoła tutaj pokazuje, że człowiek raczej buduje swój sukces na tym, że codziennie po troszku coś robi, a nie, że od czasu do czasu się na coś rzuca. Porównuje się to często do mycia zębów i chodzenia do dentysty. Od samego chodzenia do gabinetu raz na pół roku nie uratujesz przecież swoich zębów. Po prostu trzeba je codziennie myć. Ale gdybyś raz ich nie umyła, to w zasadzie nic się nie stanie. Pytanie, ile razy masz umyć zęby, żeby było wszystko w porządku? My też tego nie wiemy. Wychodzi więc na to, że żadna taka partykularna czynność ani nie jest istotna, ani nic specjalnie nie zmienia. Jednak w długim okresie pozwala uratować te zęby. Tak samo jest w życiu.

Całość wywiadu obejrzyj tutaj!

Gościem Olgi Kordys Kozierowskiej był Miłosz Brzeziński, ekspert od motywacji, wykładowca, konsultant w zakresie efektywności osobistej i społecznego rozumienia zjawisk psychologicznych, inspirator współpracujący z organizacjami na całym świecie. Autor książek „Pracować i nie zwariować”, „Biznes, czyli sztuka budowania relacji”, „Życiologia”, „Jak pies z Kotem”, „Głaskologia” oraz „Wy Wszyscy Moi Ja”.