wzrost pieniędzy

Mistrzyni Budżetu Domowego. Jak to dla Ciebie brzmi?

Izabela Kulesza

Z pewnością włącza się wewnętrzny krytyk, który krzyczy: Ja? Mistrzynią czegokolwiek? A w dodatku Budżetu Domowego? Wiesz, dlaczego tak się dzieje? Ponieważ automatycznie zaczynasz porównywać się do kobiet wokół Ciebie i od razu, w Twoim przekonaniu, wypadasz przy nich blado.

Porównywanie się jest dobre, jeśli motywuje nas do działania –  na zasadzie: JA TEŻ TAK ZROBIĘ. Warto się porównywać do siebie samej sprzed tygodnia, miesiąca czy roku. W każdym innym przypadku to będzie z góry przegrana walka. Dlatego weź teraz głęboki oddech, uświadom sobie, że miałaś prawo popełniać błędy związane z zarządzaniem Twoim budżetem domowym. Przecież nikt Cię nigdy wcześniej nie nauczył, jak to robić. Odcinasz przeszłość grubą kreską, bo nie masz już na nią wpływu. Skup się na tu i teraz.

Zaczynasz przepiękną przygodę zwaną edukacją finansową od podstaw.

Jak stać się mistrzynią budżetu domowego? O czym nie możesz zapomnieć?

Po pierwsze: poznaj swoje koszty życia.

Czy potrafisz oszacować, ile wydajesz swoich pieniędzy na poszczególne kategorie wydatków, np. na jedzenie, kosmetyki, chemię, edukację czy przyjemności w skali miesiąca? Nie ukrywam, że jest to kluczowe na początku edukacji finansowej. Dlatego zachęcam Cię do przeanalizowania swoich kosztów życia w skali jednego miesiąca.

Znam na to tylko jeden sposób – zbieranie, spisywanie i weryfikowanie paragonów. Zdaję sobie sprawę, że większość z nas ma negatywne przekonania w tym zakresie. Zapewne już na samą myśl o zbieraniu paragonów masz gęsią skórkę, ale uwierz mi, że bez tego nie ruszysz dalej. Ktoś może spytać, po co to wszystko? Szczegółowa weryfikacja naszych wydatków pozwala znaleźć dziury w budżecie, czyli odkrywa takie kategorie, w ramach których wydajemy po prostu więcej pieniędzy niż nam się wydaje. Są to miejsca, którędy pieniądze po cichutku sobie wyciekają z naszego portfela. Uświadomienie sobie tego sprawia, że zupełnie inaczej niż dotychczas zaczynamy robić zakupy. Nasze decyzje konsumenckie są bardziej świadome. Nie będziesz się już więcej zastanawiać po powrocie ze sklepu, gdzie zniknęły Twoje pieniądze.

Po drugie: zaplanuj swój budżet.

W  skali miesiąca, pół roku czy roku. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że budżet naprawdę można zaplanować z wyprzedzeniem. Co to oznacza? Analizując cały rok z lotu ptaka, wypisujemy sobie wszystkie większe wydatki. Jest to np. ubezpieczenie auta, mieszkania, prezenty na święta, ferie zimowe, wakacje, wyprawka szkolna czy zajęcia dodatkowe. Część z nich możemy rozłożyć w czasie. Osobiście rozpoczynam kupowanie prezentów na Święta Bożego Narodzenia już w sierpniu, gdy trwa Jarmark Dominikański w Gdańsku. I tak sukcesywnie dokupuję różne rzeczy, by w listopadzie mieć zamkniętą listę z prezentami. W grudniu skupiam się już tylko na zakupach spożywczych. Artykuły szkolne dla moich bliźniaków zamawiam przez Internet zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Wtedy ceny nie windują jeszcze w górę. Robimy wspólnie analizę tego, co się skończyło, co mamy i co będzie potrzebne i warto dokupić. Dzięki czemu zarówno w pierwszej, jak w drugiej sytuacji, nie tracę czasu na bieganie po sklepach, nerwów i pieniędzy, kupując wszystko na ostatnią chwilę. Polecam!

OBEJRZYJ NASZ WEBINAR O PLANOWANIU FINANSOWYM

Po trzecie: podziel swój budżet na 6 części.

T. Harv Eker w swojej książce pt. „Bogaty albo biedny: po prostu różni mentalnie” wskazuje na jakie części zawsze powinniśmy dzielić nasz wspólny budżet na początku każdego miesiąca. Wartości procentowe różnią się od interpretacji różnych ekspertów bazujących na tej książce, ale osobiście uważam, że najważniejsze jest to, by wyrobić w sobie nawyk. Wspólnie usiąść na początku każdego miesiąca i podzielić go rozsądnie, opierając się o podane wskazówki.

Mamy tu:

  • 55% naszych dochodów na wydatki konieczne, czyli na tzw. życie,
  • 10% na niezaplanowane wydatki/marzenia,
  • 10% inwestycje/przyszłość,
  • 10% edukacja,
  • 10% przyjemności,
  • 5% cel charytatywny.

To jest oczywiście ideał, do którego warto dążyć, choć nie ukrywam, że na początku taki podział może przysporzyć nam trochę kłopotu. Możemy stwierdzić, że nasze miesięczne konieczne wydatki znacznie przekraczają 55%. To powinno dać nam do myślenia i sprawić, że trochę w inny sposób zaczniemy podchodzić do wydawania naszych pieniędzy. Warto się zastanowić, jak możemy ograniczyć koszty życia i zaoszczędzić dodatkowe pieniądze. Ale taką informację uzyskamy już po pierwszym miesiącu weryfikacji naszych wydatków. Postępując zgodnie z tą zasadą, uczymy się odkładać pieniądze na niezaplanowane wydatki – takie jak naprawa auta czy zakup nowej pralki. Nie musimy wówczas posiłkować się zakupami na raty.

Po czwarte: rozmawiaj o pieniądzach.
Rozmawiaj na temat finansów z Twoim mężem, partnerem czy partnerką. Nie ukrywajcie przed sobą różnych wydatków. O ile jeszcze jakiś czas temu byłam przekonana, że ta kwestia dotyczy w większej mierze kobiet, tak teraz dostrzegam, że na przestrzeni lat te proporcje się wyrównują. Traktujemy paczkomaty jak święte miejsce odbioru naszych zakupów online. Zapominamy, że to nasz wspólny budżet i razem powinniśmy go współtworzyć czy współdzielić. Nie warto robić przed sobą tajemnic w tym zakresie. A jeśli tak jest, to warto się zastanowić, z czego to wynika i jak to zmienić? Zachęcam do rozmów na temat wspólnych oczekiwań czy potrzeb w tym zakresie.

Po piąte: żyj poniżej swoich możliwości finansowych.

Czyli po prostu wydawaj mniej niż zarabiasz. Z jednej strony wydaje się to oczywiste, ale z drugiej lubimy imponować, chwalić się i świecić. Powiedzenie „zastaw się, a postaw się” ciągle niestety jest aktualne. Tylko po co to robimy? Dla kogo? Jeden z moich ulubionych cytatów mówi: „Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią”. Wydajemy więcej niż zarabiamy, korzystając z kart kredytowych czy debetu na rachunku bankowym. Kupujemy na raty.

Niby oczywistym jest, że powinniśmy wydawać mniej niż zarabiamy. Niby proste, ale tylko w teorii, bo w praktyce już tak różowo to nie wygląda. Pamiętajmy, że nie ma takiej ilości pieniędzy, jakiej nie można byłoby wydać. Zawsze jest i będzie coś ważnego – w naszym przekonaniu – do kupienia.

Dlatego tak ważna jest uważność, zwolnienie i odpowiedzenie sobie na pytanie: czy ja rzeczywiście tego potrzebuje? Czy może jest to tylko moja chwilowa zachcianka?

Zostawiam Cię z tym przemyśleniem.

Artykuł powstał w ramach programu Sukces TO JA, którego partnerem jest Bank BNP Paribas.