Alina Kaźmierczak

Obawiasz się hejtu? Musisz to przeczytać!

Alina Kaźmierczak

Czy ja jestem odważna? Chyba tak… Czy się boję? Bardzo się boję, ale robię to, mimo lęku i chyba w tym tkwi sukces…

Mój ulubiony mówca Jacek Walkiewicz kiedyś opowiadał historię, o dwóch chłopcach, którzy stali zimą na szczycie śnieżnego zjazdu i bardzo bali się zjechać w dół na sankach. Długo rozważali swój strach przed zjazdem i upadkiem. W pewnej chwili jeden powiedział do drugiego: „Wiesz co, ja chyba wolę zjechać i się wywalić, niż tutaj tak stać i dłużej się bać”. Moje stanie na górce i lęk przed puszczeniem się i zjazdem w dół było długotrwałe i blokowało mnie długo…

Od zawsze miałam umiejętności komunikacyjne, pracowałam z ludźmi, prowadziłam warsztaty, szkolenia, spotkania. Wiąże się to ekspozycją i oceną. Nie mam z tym problemu, ponieważ przez kolejne lata pracy po prostu przepracowałam temat… Obecnie to takie normalne stać przed ludźmi, mówić do nich, zwłaszcza, że najczęściej mówię to, na czym bardzo dobrze się znam. Czy miewam tremę? Oczywiście, że tak! Pojawiała się i czasem nadal się pojawia, gdy audytorium w moim mniemaniu „zacne”, kiedy zaczynam się bać oceny… Ta cholerna ocena! Co oni o mnie pomyślą? Jak mnie ocenią? Może coś źle powiem, może zbyt mało wiem, może jakaś niedouczona jestem, może się nie nadaję….

Z czasem jednak moja praca nad sobą, nad pewnością siebie, poczuciem własnej wartości spowodowały, że przestałam się tym przejmować. Zaczęłam iść własną ścieżką i zobaczyłam efekty tego! Czym mniej bałam się wystąpień, tym lepiej mi szło! Czym mniej rozterek wewnętrznych i zastanawiania się nad oceną innych, tym lepsze efekty! Co będzie, jak mnie ocenią? Nic – otrzymam ocenę! Co jeśli będzie niska? Jeśli będzie wynikała z konstruktywnych przesłanek – wyciągnę wnioski, jeśli będzie subiektywnym odczuciem słuchacza- nie mój problem.

Sprawa załatwiona, przepracowana! Tak przynajmniej mi się wydawało…. Do czasu… Do czasu, kiedy spotkana przypadkiem niesamowita dziewczyna (teraz już wiem, że w życiu nie ma przypadków) Małgorzata Kapuściak powiedziała do mnie: „Alina ty robisz tyle niesamowitych rzeczy, ty musisz mieć kanał na You Tube! Ty zacznij się dzielić tym ze światem!”

Ja i kanał na You Tube? Nie! To niemożliwe. Po pierwsze nie cierpię na siebie patrzeć na ekranie telewizyjnym (wszystkie filmy weselne są dla mnie koszmarem). Po drugie nie znoszę swojego głosu odtwarzanego przez różne rejestratory… Po trzecie znów wrócił lęk przed oceną… Co powiedzą ludzie? Co moi znajomi? Co nieznajomi, którzy obejrzą przypadkowo mój film? Co jak zaczną mnie hejtować? Co jak się nie spodoba? Pytania i wątpliwości mnożyły się jak króliki…

Walka wewnętrza z lękiem toczyła się we mnie długo. Stałam niczym ci chłopcy Walkiewicza z sankami na górce…

Zanim zjechałam w dół, rozważyłam w swojej głowie dwie znaczące dla mnie kwestie: hejtu i wyglądu (a właściwie mojej samooceny). Pierwsza kwestia hejtu. Z nią szybko się uporałam. W jaki sposób? Wykorzystując swoje doświadczenie. Kiedyś na pewnym forum podzieliłam się swoimi przemyśleniami na temat mojej pracy z pozycji dyrektora przedszkola. Jeden mały wpis… I nagle spadła na mnie lawina hejtu. Ludzie, którzy całkowicie nie znali mnie, mojej placówki, którą kieruję, moich zasad, wartości życiowych, z łatwością wydawali opinie na temat mojej pracy, mojego światopoglądu, mojego życia, moich finansów (łącznie z podawaniem przykładów skąd mam pieniądze, jak źle traktuję moich pracowników i opisem takich rzeczy, o których nawet bym nie pomyślała…). To było mi bardzo potrzebne. Na początku zareagowałam złością. Jakim prawem ludzie mogą pisać o mnie takie rzeczy! Przecież oni o mnie nic nie wiedzą! Ja napisałam tylko jeden krótki wpis, będący wyrazem moich przemyśleń, a oni mnie ocenili… i to jeszcze jak! Po chwili jednak przyszła refleksja na temat hejtu: Jeśli oni mnie nie znają, a czują potrzebę oczernienia mnie, bezsensownego skrytykowania – to nie jest mój problem… To jest ich problem! Dlaczego ja mam przejmować się ich zdaniem? Dlaczego ono ma mnie ranić, skoro to są tylko opinie osób, na których mi wcale nie zależy… Pomyślałam sobie, jak mi bardzo żal tych osób, które muszą się dowartościowywać bezsensownie hejtując innych. Przecież to nie jest konstruktywna krytyka, to są zwykłe inwektywy, ludzi, którzy w ten sposób podnoszą swoje ego.

Pomogła mi też zagadka, którą często przytaczam na sali szkoleniowej: Jeśli ktoś daje ci prezent, a Ty go nie przyjmujesz, to do kogo on należy? Oczywiście do tego, który go daje! Tak też jest z hejtem i obrażaniem. Jeśli ktoś chce ci podarować przykre słowa, a ty ich nie weźmiesz to on zostanie z nimi sam…

I w ten sposób mój problem z hejtem rozwiązał się raz na zawsze! Jeśli ktoś mnie hejtuje – to nie jest mój problem – to jego problem… Nie biorę tego prezentu! Tworząc kanał „3 minuty Uskrzydlania” lęk związany z hejtem odszedł w niepamięć…

Druga kwestia – wyglądu. Tu oczywiście pojawia problem kompleksów i akceptacji swojego ciała…. Wydawało mi się, że nie mam z tym problemu… A jednak to we mnie tkwiło… Kolejna kwestia do przepracowania. Tu pomoc nadeszła z zewnątrz… Od dłuższego czasu pracowałam nad samoakceptacją z grupą kobiet w ramach programu Sukces TO JA! Ponieważ ćwiczenia, które proponuję uczestnikom moich szkoleń sama na początku przerabiam na sobie, zadanie wydawało się być do wykonania… Polegało na tym, by każdego dnia przez kolejne 30 dni (21 dni trwa wyrabianie nawyku, a ja przedłużyłam ten czas, by upewnić się, że na pewno się wytworzy) spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć sobie coś miłego.

Ponieważ postanowiłam dziewczyny motywować do pracy nad sobą pod tym względem, każdego dnia rankiem w grupie zamkniętej na FB podawałam zadanie, które należy wykonać, czyli co należy do siebie powiedzieć. Super sprawa! Świetne ćwiczenie na samoakceptację. Widziałam, jak dziewczyny borykały się z tym ćwiczeniem i ile wysiłku je to kosztowało. Ja nie miałam z tym problemu, ale empatycznie wspierałam je każdego dnia.

Wtedy przyszła do mnie refleksja – nie mam problemu z patrzeniem na siebie w lustrze, akceptuję siebie, to dlaczego mam problem z oglądaniem się i słuchaniem swoich nagrań? W ten sposób zrodził się w mojej głowie pomysł. Skoro zachęcam dziewczyny do wyzwania z lustrem, to zrobię wyzwanie dla siebie z nagraniami. Coś co mnie rozwinie i będzie wymagało ode mnie wysiłku. Przez kolejne 21 dni będę nagrywać krótkie filmiki i udostępniać je dziewczynom na grupie. I tak zaczęła się moja przygoda z nagrywaniem filmików.

Później był jeszcze jeden kluczowy przełom, jedno zdanie, które zmieniło moje życie. Powiedział je Maciek Szustak, kiedy powiedziałam mu o swoich wątpliwościach z kanałem You Tube. „Czym Ty się przyjmujesz dziewczyno! Nieważne jest, jak wyglądasz, nieważne jakie miny robisz, jaki masz głos, jeśli masz coś ważnego do powiedzenia, to to mów!”. I to ostatecznie mnie przekonało…

Mój kanał „3 minuty Uskrzydlania” działa od 28 sierpnia 2019. Mówię, bo mam coś ważnego do powiedzenia!

Zjechałam na sankach z górki. Pokonałam lęk! I jestem z tego dumna!

Przeczytaj także