Czy ojcostwo wpływa na karierę mężczyzny?

Czy ojcostwo wpływa na karierę mężczyzny? Odpowiedź może Cię zdziwić!

O urlopach tacierzyńskich i obawach mężczyzn, które się z nimi wiążą oraz o tym, że przykład dla pracowników powinien iść z góry, a prezes powinien stanowić wzór pewnych zachowań Olga Kozierowska rozmawia w nowym odcinku podcastu Sukces Pisany Szminką. Jej gośćmi są Łukasz Dominiak, rekruter z ponad 12-letnim stażem, ekspert w zakresie HR, Principal Consultant w Devire Polska i autor popularnego profilu na Instagramie Who’s your daddy oraz Łukasz Chałaczkiewicz, Prezes Lipton Teas and Infusions w Europie Wschodniej, członek Klubu Champions of Change. Przeczytajcie fragment rozmowy!

Olga Kozierowska: Czy kiedykolwiek – w sferze biznesowej, w wywiadach, które udzieliliście, usłyszeliście pytanie: Jak pan łączy tacierzyństwo z biznesem, z karierą?

Łukasz Chałaczkiewicz: Nie, dzisiaj jest ten pierwszy raz, ale to bardzo znamienne. Myślę, że większość pracujących mam dostaje takie pytanie.

Olga: Ja dostaję takie co chwilę i wtedy mówię, żeby zapytali też mojego męża.

Łukasz Dominiak: To prawda, kobiety często też dostają pytanie, kto został z dzieckiem, gdy gdzieś wychodzą?

Olga: Tak, też to znam… No to jak łączycie to tacieszyństwo z karierą?

Łukasz Ch.: Dla mnie takim punktem wyjścia było zrozumienie, że rola ojca jest właściwie fundamentalną rolą w życiu, jaką przyszło mi pełnić. Że ta rola jest przynajmniej tak samo ważna, jak nie ważniejsza, od pozostałych ról społecznych, które pełnię. I co najważniejsze, to nie powinno wypływać z jakiegoś przymusu czy poczucia obowiązku, tylko z chęci. Mam poczucie, że w naszej kulturze zbyt często myślimy – jako mężczyźni – o rodzicielstwie w kategoriach takiego cierpiętnictwa. Zauważcie słownictwo, jakie się pojawia w opowieściach: muszę jechać z nimi do lekarza, muszę gdzieś wyjść, obiecałem żonie, że pójdę na wywiadówkę. To jest takie zakamuflowane cierpiętnictwo. Moim zdaniem najważniejsza w tym wszystkim jest intencjonalność – nie muszę, tylko mogę i chcę i robię to, bo na tym polega moja rola.

Olga: A jakie są Twoje doświadczenia, Łukasz? Możesz czy musisz?

Łukasz D.: To była trudna droga. Nie było tak, że gdy się pojawiły dzieci, to od początku byłem takim tatą, jakim chciałem być. W domu napatrzyłem się na tradycyjny model rodziny, więc chciałem, żeby u mnie to wyglądało inaczej. Z jednej strony chciałem to zrobić dla domu, dla naszego partnerstwa, a z drugiej – dla mojej córki. By przez to jak ja się zachowuję, co robię, kiedyś, w przyszłości, być może tworząc związek, nie uważała siebie za – może to mocne słowo – podkuchenną. By nie miała poczucia, że ona jest tylko od obowiązków domowych, a facet leży na kanapie. Chciałem o tym mówić i dawać przykład swoim zachowaniem, ale nie było to łatwe. Przez to, że wychowałem się w takim, a nie innym modelu, to chyba oczekiwałem, że wszyscy będą klaskać?

Olga: Że będziesz bohaterem?

Łukasz D.: Tak. A moim zdaniem, tylko kiedy będzie to normalne, to odniesiesz sukces.

Olga: Ostatnio widziałam mema, gdzie mężczyzna leży na kanapie, słucha sobie muzyki ze smartfona, a obok partnerka jeździ na tzw. szmatce i on do niej mówi: powiedz, jak będziesz potrzebowała pomocy. To w naszym słowniku funkcjonuje cały czas, czyli – on mi nie pomógł. My – kobiety często przenosimy te stereotypy. Jednocześnie mam takie poczucie, że w jakiś sposób walczymy o obszar kontroli i jest nim dom. My tu decydujemy i będziemy ci mówić, jak założyłeś te czapkę – źle. Nie wyszedłeś o odpowiedniej godzinie na spacer – źle. Jak ty karmisz? Dziecko się pomazało, dziecko się poplamiło, Ty nie patrzysz, dziecko się przewróciło. Co ja mam zrobić, jak ja wyjadę w delegację? Jak to dziecko przeżyje? Przeżyje z wami tatusiami?

Łukasz Ch.: Przeżyje i to bardzo dobrze. Może będzie trochę pomazane flamastrem tu i ówdzie, ale przeżyje i to jest najważniejsze w tym wszystkim.

Olga: Czyli mamy zejść trochę z oczekiwań o idealnej opiece?

Łukasz Ch.: To jest normą w naszym kręgu kulturowym, jesteśmy dalej narodem na dorobku, jesteśmy niebywale ambitni, chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej. To się przejawia chociażby w liczbie zajęć dodatkowych, które próbujemy im zapewnić, a sobie samym rolę kierowcy. Mówię też o sobie, ale to jest związane z podnoszeniem sobie cały czas poprzeczki wyżej, wyżej i wyżej. Natomiast prawda jest taka, że szczęśliwe dzieciństwo nie na tym się opiera, nie na liczbie zajęć, które zaoferujemy, nie na tym, jak idealnie buźka jest wytarta, tylko na tym, żeby to dzieciństwo odbywało się w szczęśliwym domu, gdzie ludzie są uśmiechnięci, gdzie jest przyzwolenie na to, że może nie być idealnie.

Olga: Ja tylko przypomnę wyniki badań, że dzieci, które mają ojców zaangażowanych w obowiązki rodzicielskie i domowe, mają lepsze wyniki w szkole, większe poczucie wartości, większą pewność siebie. Jednocześnie też rzadziej zapadają na różnego rodzaju choroby psychiczne czy na depresję. Lepiej odnajdują się w środowisku, w szkole, w pierwszej pracy. A propos pracy… Czy my już na rynku pracy zaczynamy patrzeć na mężczyzn jako na pracujących ojców?

Łukasz D.: Zaczyna się to dziać, ale to praca u podstaw. Fundacja Share the Care, której mam zaszczyt być ambasadorem, przedstawiła ostatnio wyniki i około 6,5 tys. ojców skorzystało z nowego, 9-tygodniowego urlopu. I to jest super, bo jeszcze rok temu ta liczba wynosiła 2 tysiące. Jest ważne, żeby ojciec, który chce wziąć ten urlop nie był przez pracodawcę traktowany jak jakiś kolorowy ptak, tylko żeby był w tym wspierany. Przykład musi iść z góry i trzeba mieć trochę odwagi, żeby to komunikować, bo nie zawsze w organizacji jest ku temu przychylność. A dobrze by było, żeby to było normalne. 9 tygodni to nie jest okres, który może komuś zrobić krzywdę w kontekście zawodowym, a myślę, że dużo może zrobić w kontekście więzi z dzieckiem.

Olga: My również współpracujemy z Fundacją Share the Care i przytoczę teraz jeden z raportów, w którym zostały opisane lęki towarzyszące ojcom, którzy chcą skorzystać z urlopu rodzicielskiego. I są to: co powiedzą koledzy, co pomyśli szef – że unikam pracy? Jak poczuję się w roli, która jest postrzegana jako niemęska, czy się nie zbłaźnię, opiekując się dzieckiem? Czy jak zarobię mniej, to moja rola w związku stanie się mniej ważna? To jest niesamowicie złożone i wynika jednak z naszej przeszłości. Jak korporacja może wesprzeć ten nowy model rodzicielstwa w pracy? Dużo można zdziałać w tym obszarze?

Łukasz Ch.: Myślę, że powinniśmy zmienić podejście i nie mówić już tylko o pracy, o roli i sytuacji pracujących matek, ale w ogóle pracujących rodziców, czyli zmienić definicję tego problemu. Moim zdaniem najważniejsze są nie tyle rozwiązania instytucjonalne, choć oczywiście one też są ważne, niemniej rzeczywistość pokazuje, że pracownicy mają generalnie niską świadomość swoich praw. Trzeba cały czas przypominać im o tym, co mogą w ramach obowiązujących przepisów i zasad panujących w danej korporacji. Ale najważniejszy jest przykład płynący z góry. Jeżeli szef, prezes, dyrektor pokazuje, że można, że jest to wręcz pożądane, to daje dobry przykład reszcie swojego zespołu. Dlatego ja na przykład otwarcie komunikuję, że dzisiaj wychodzę wcześniej, bo idę na przedstawienie do przedszkola albo idę na wywiadówkę, jadę do lekarza z dzieckiem. Po to, żeby pokazać wszystkim, że tak można, że trzeba. To jest trudny proces, ale moim zdaniem warto drążyć kroplą skałę.