Hanna Juszczak

Od organizacji konferencji biznesowych do wesel

Aleksandra Moskal

Przez wiele lat zajmowała się koordynacją konferencji biznesowych i w pewnym momencie poczuła, że… czuje za mało. Zapragnęła być bliżej ludzi i ich emocji. Postanowiła więc, że zostanie wedding plannerką i otworzyła agencję ślubną. Hanna Juszczak – właścicielka Wite Wianki Wedding - opowiada o rozwijaniu firmy w trakcie pandemii, o pasji, o uczeniu się na własnych błędach i współpracy z konkurencją.

Haniu, wiem, że pracowałaś na etacie, co więc się takiego stało, że powiedziałaś: koniec z tym? Skąd ta decyzja o otworzeniu własnej firmy?

Kilka dobrych lat zajmowałam się organizacją konferencji biznesowych. Wtedy odkryłam swoje zamiłowanie do eventów – tworzenia, planowania i koordynowania wydarzeń. Jednak w pewnym momencie stwierdziłam, że chcę czegoś większego – imprez, które są bliżej ludzi i emocji. Właśnie o te emocje chodziło. Uwielbiam kreować chwile, które uszczęśliwiają innych. Pierwszy kurs na konsultanta ślubnego odbyłam będąc jeszcze na etacie. Jednak ten pomysł musiał poczekać dwa lata zanim realnie zaczęłam działać. Nie żałuje tego czasu, uważam, że są rzeczy, które muszą dojrzeć. Tak było w moim przypadku. W międzyczasie zmieniłam pracę (w dalszym ciągu w eventach), gdzie nauczyłam się bardzo dużo. Jednak przyszedł moment, kiedy dotarło do mnie „teraz albo nigdy”. I tak to właśnie się potoczyło. Odeszłam z pracy i zaczęłam tworzyć swoją własną markę. Niestety w czasie, kiedy ja postanowiłam podbić świat, kto inny postanowił być numerem jeden – pandemia. Tak, rozpoczęłam swoją działalność niedługo przed wybuchem epidemii! To zmusiło mnie do znalezienia nowego etatu, który pozwoli mi przetrwać te trudne chwile. Los pokierował mnie do miejsca, w którym jestem do tej pory. Pracy, która nie ogranicza mojej działalności ślubnej i ludzi, którzy mnie w tym wspierają.

Ten start musiał być wyjątkowo dla Ciebie trudny, pewnie inaczej wyobrażałaś sobie pierwsze kroki na swoim… Jak w takim razie sobie poradziłaś, jak wyglądały te początki, z jakich rozwiązań skorzystałaś, by przetrwać?

To było przede wszystkim demotywujące, ale nigdy nie zwątpiłam w swoją firmę. Od samego początku wierzyłam, że musi się udać i przyjmowałam wszystkie przeciwności losu oraz porażki (bo takie też oczywiście się pojawiały) jako lekcje pokory. Starałam się znaleźć w tym jakieś pozytywy. Tłumaczyłam sobie to w ten sposób, że to jest idealny moment, żeby lepiej poznać swojego klienta, skupić się na marketingu i planować dalsze działania. Aczkolwiek z samych chęci niestety człowiek nie wyżyje i dlatego, tak jak wspomniałam wcześniej, znalazłam pracę, która wsparła finansowo ten trudny początek. Uważam, że podejście emocjonalne do takich sytuacji jest ważniejsze niż finansowe. Pieniądze to tylko pieniądze, jednak jeśli człowiek zwątpi w swoje marzenia wtedy bardzo łatwo porzucić coś co miało dawać najwięcej szczęścia. 

Hanna Juszczak podczas przygotowań do jednego z wesel (Foto. Nikola Baron)
Hanna Juszczak podczas przygotowań do jednego z wesel (Foto. Nikola Baron)

Czy w takim razie założenie własnej działalności zrodziło się wyłącznie z pasji, czy szła za tym jednak konkretna kalkulacja?

Totalnie z pasji! W ogóle tego nie kalkulowałam, co z punktu biznesowego raczej nie jest najlepszym pomysłem. Tak jak wspomniałam wcześniej – bardzo ważne są dla mnie emocje i piękne chwile. Fakt, że mogę w tym uczestniczyć jest dla mnie szczególnie istotny.

W jaki sposób zdobyłaś pierwszych Klientów? I jak ich pozyskujesz w dalszym ciągu? Czy to głównie za sprawą pracy w social media czy może pocztą pantoflową?

Pierwsi klienci przyszli do mnie z polecenia dalszych znajomych. Trochę na nich czekałam, to nie było tak, że powiedziałam światu „hej, jestem Hania, organizuję śluby” i posypały się zlecenia. Naprawdę sporo zajęło zanim mnie zauważono. Doskonale pamiętam pierwszą podpisaną umowę. Byłam naprawdę zestresowana, mimo że przecież przez lata organizowałam eventy i znałam cały ten proces. Wtedy mój partner powiedział „nie po to to robisz, żeby tylko wrzucać zdjęcia na Instagram”. To mnie otrzeźwiło i zadałam sobie pytanie „co właściwie mnie stresuje?”. Nie znalazłam odpowiedzi, więc doszłam do wniosku, że w zasadzie nie ma się czego bać. 

Głównie klienci przychodzą do mnie za pośrednictwem social mediów. Aczkolwiek bardzo duży wpływ ma na to poczta pantoflowa. Zawsze staram się pytać swoich Par skąd się o mnie dowiedzieli. Ostatnio coraz częściej słyszę, że ktoś mnie polecił na jakiejś grupie ślubnej. To jest bardzo miłe i daje mi poczucie, że jestem widoczna.

Często wspominasz o swojej konkurencji – Twoje podejście do niej, by zamiast rywalizować – współdziałać, jest naprawdę imponujące. Uważasz, że rzeczywiście dzięki temu można więcej zyskać niż stracić?

To nawet nie chodzi o bilans zysków i strat. Mam podejście, że rynek tworzymy wspólnie, nie w pojedynkę. Jedna firma nie jest w stanie napędzić całej branży, a już tym bardziej obsłużyć wszystkich klientów. Potrzebna jest różnorodność, inne spojrzenie. Zawsze powtarzam, że wszyscy jesteśmy inni, a co za tym idzie – mamy inne grupy docelowe. Po co mam się bić o klienta swojej konkurencji? Jeśli wybrał inną firmę to znaczy, że pasuje mu ona pod jakimś względem. Być może pewne moje cechy lub poczucie estetyki mu nie odpowiadają – i na odwrót. Ciężko jest pracować z kimś przez rok i mieć całkowicie inne spojrzenie na świat. Dlatego walka, na tym poziomie, według mnie jest bezsensu. Poza tym, świadomość, że jeśli czegoś nie jestem pewna i mogę skonsultować to z „konkurencją” jest bezcenna. Często dyskutuję z innymi konsultantami o różnych aspektach naszej pracy. Niejednokrotnie dostałam pytanie jakbym zachowała się w danej sytuacji, czy co myślę o zapisach w umowach. Według mnie takie podejście jest bardzo budujące i daje poczucie wsparcia. Zwłaszcza podczas kryzysów – kto inny zrozumie moje rozterki, niż inny wedding planner?

Jedno z wesel organizowanych przez Hannę Juszczak (Foto. Nikola Baron)
Jedno z wesel organizowanych przez Hannę Juszczak (Foto. Nikola Baron)

Jak wygląda Twój typowy dzień pracy w roli wedding plannerki?

Nie mam ustandaryzowanego planu dnia. Zimą czy jesienią wygląda to zupełnie inaczej niż w sezonie ślubnym. Wszystko zależy od tego co jest do zrobienia. Niekiedy przechodzę na spokojnie e-maile, aktualizuję bazy danych, pracuje nad marketingiem i planuję działania związane ze ślubami. Natomiast jest też taki czas kiedy nie przestaję rozmawiać przez telefon.

Aczkolwiek jeśli pytasz o dzień koordynacji ślubu i wesela to zaczyna się on wcześnie. Zawsze jest coś do odebrania lub zawiezienia. Jestem na montażu dekoracji zarówno na sali jak w miejscu ceremonii. Przez cały dzień nie rozstaję się ze swoją checklistą, punkt po punkcie sprawdzam czy wszystko zostało zrobione i czy możemy przejść dalej. Poza checklista bardzo bliski jest mi tego dnia telefon, który właściwie nie przestaje dzwonić (porządny powerbank to jest coś co musi mieć każdy konsultant). W tej pracy trzeba mieć oczy dookoła głowy i podzielną uwagę. Moim standardowym zdaniem, gdy podczas montaży ktoś ma jakieś pytania jest „pytaj, ale musimy się przemieszczać”. Chodzi o to, że zazwyczaj nie mogę się zatrzymać ponieważ jestem potrzebna w innym miejscu. Zatem większość dyskusji prowadzę w ruchu. Podczas już samego ślubu i wesela jest trochę spokojniej. Nie śpieszę się tak, ale spływająca ilość pytań nie pozwala usiąść na dłużej. Staram się być maksymalnym wsparciem dla Młodej Pary jak i gości weselnych. Taki dzień kończę ok 01:00 w nocy, a demontaż zaczynamy z samego rana (czasami jest to 5 rano, czasami człowiek może pospać dłużej i stawić się np. dopiero o 8 😉)

Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem w prowadzeniu firmy?

Księgowość… a tak na poważnie to ogólnie chyba tzw. papierologia, która jest nieodłącznym elementem mojej pracy. Działając jako konsultantka ślubna nauczyłam się bardzo dużo o funkcjonowaniu różnego rodzaju urzędów. Jednak mimo szerokiej już wiedzy w tym temacie, nigdy nie mam pewności, że nie spotka mnie jakaś niespodzianka.

Hanna Juszczak (Foto. Ada Borecka)
Hanna Juszczak (Foto. Ada Borecka)

A czego prowadzenie własnej działalności Cię nauczyło?

Przede wszystkim nauczyłam się tego, że nie myli się tylko ten, który nic nie robi. To zdanie traktuję bardzo poważnie i w jakiś sposób ono mi przyświeca. Wiem, że porażki są potrzebne, a niektórych błędów nie da się uniknąć. Dostałam lekcję, że jeśli coś poszło nie tak to trudno, czasu nie cofnę, ale mogę spojrzeć wstecz i wyciągnąć wnioski. To też uczy pokory. Umiejętność przyznania się do błędu i szukanie rozwiązań jest dla mnie bardzo ważne.

Gdy myślisz o rozwoju swojej firmy to…? Jakie masz dalsze plany?

Kolejnym etapem w moim biznesie jest prowadzenie szkoleń dla wedding plannerów. Niesamowicie dobrze się czuję jako szkoleniowiec i jest to obszar, w który chciałabym za jakiś czas wejść.

Dążysz do tego, za jakiś czas mieć cały zespół odpowiedzialny za realizację ślubów czy jednak najlepiej czujesz się w jednoosobowej działalności?

Zdecydowanie zespół! Są obszary, które najchętniej odsunęłabym od siebie 😅 Nie myślę o stworzeniu korporacji, ale kilku osobowy team to jest jedno z moich biznesowych marzeń. Aczkolwiek uważam, że zaczynanie od jednoosobowej działalności, w której jest się od wszystkiego ma bardzo dużo zalet. Dzięki temu mogłam poznać wszystkie działania jakie są konieczne w prowadzeniu firmy. Między innymi fakt, że sama stworzyłam swoją stronę internetową. Niejednokrotnie wystrzeliłam serwery w kosmos i musiałam ściągać fachową pomoc, ale dzięki temu wiem jak działa i jeśli chcę na szybko wprowadzić poprawki lub coś dodać to potrafię to zrobić. Kampanie marketingowe, ciągłe śledzenie trendów w social mediach to jest coś w czym czuje się dobrze, ale stale muszę się uczyć. Myślę, że gdybym startowała z poziomu „stać mnie na zatrudnienie sztabu ludzi” to na pewno wszystko poszłoby szybciej, ale nie miałabym poczucia kontroli nad niektórymi obszarami. Nie chciałabym być szefem, w momencie kiedy nie mam zielonego pojęcia czym tak naprawdę mój zespół się zajmuje. Jeśli rozumiem mechanizmy funkcjonowania pewnych elementów to mogę być nie tylko przełożonym, ale przede wszystkim liderem. Generalnie „liderstwo” to dla mnie szalenie ważny temat, ale również bardzo obszerny. Zatem zostawmy to może już na inny wywiad…. :) 

Może jeszcze będzie okazja! 😊 A już na koniec – czujesz, że odniosłaś biznesowy sukces?
Czy jeszcze czekasz na ten moment?

Myślę, że moim sukcesem jest to, że przyciągam pary podobne do mnie. Jest to dla mnie oznaka tego, że jestem prawdziwa w swoim przekazie. Nie zawsze tak było i zdarzyło mi się pracować z osobami, które nadawały zupełnie na innych falach. Nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że nie jest to dla Ciebie istotne. Dla mnie jest. Korzyści finansowe to jedno, natomiast szczere zadowolenie z tego co robię jest zupełnie innym poziomem. Wychodzę z założenia, że współtworząc najpiękniejszy dzień w życiu musimy sobie ufać i rozumieć się w lot. Dlatego moment, w którym zauważyłam, że przychodzą do mnie klienci, którzy myślą podobnie i mają zbliżone wartości był dla mnie bardzo przełomowy.

Hanna Juszczak - Wite Wianki - Fot. Ada Borecka
Hanna Juszczak - Wite Wianki - Fot. Ada Borecka

Hanna Juszczak – certyfikowana konsultantka ślubna oraz event manager z wieloletnim stażem. Uwielbia nieszablonowe rozwiązania i oryginalne pomysły, chętnie realizuje nawet najbardziej szalone pomysły. Tutaj możecie się o tym przekonać: http://witewianki.pl/