
Stefan Hertmans odziedziczył po dziadku dwa zeszyty wspomnień. Stworzył z nich własną opowieść o tym, że piękno i cierpienie bywają nierozłączne.
Stefan Hertmans jest dziś jednym z najbardziej liczących się pisarzy niderlandzkiego obszaru kulturowego. Urodził się i wychowała w Gandawie. Opublikował kilkanaście powieści, zbiorów opowiadań i wierszy. Pierwszy tekst wydał w kilka lat po śmierci swojego dziadka, Urbaina. Tajemnicą pozostanie więc, skąd Urbain wiedział, że to właśnie Stefanowi powinien przekazać swoje cenne wspomnienia.
„Ponad trzydzieści lat przechowywałem i trzymałem w zamknięciu zeszyty, w których starannie, niezrównanym przedwojennym pismem zanotował swoje wspomnienia; dał mi je kilka miesięcy przed śmiercią, w 1981 r. Miał wtedy dziewięćdziesiąt lat” pisze Hertmans. Zanim do nich sięgnął, zdążył zostać uznanym pisarzem. Ale nawet mimo renomy i doświadczenia nie potrafił znaleźć słów, by opowieść dziadka przełożyć na język książki. O tym, że musi go znaleźć wiedział już po pierwszej lekturze dzienników. Dziadek Urbain, spokojny, małomówny starszy pan, który najbardziej lubił rozmawiać o sztuce i spędzać czas w swojej skromnej pracowni malarskiej miał życie, o którym mawia się, że było pasjonujące – dramat i cierpienie mieszało się w nim z pięknem i nadzieją. Hertmans znalazł wreszcie formę dla swojej książki – dziadek z narratora zmienił się w bohatera. Tak powstała Wojna i terpentyna, przejmująca opowieść o skomplikowanych ludzkich losach na przestrzeni XX wieku.
Kim był Urbain? Synem malarza fresków, który zmarł młodo, zostawiając żonę z gromadką dzieci. Chłopcem, który już w wieku 13 lat musiał podjąć ciężką fizyczną pracę, żeby pomóc w utrzymaniu rodziny. Nastolatkiem, który odkrył w sobie pasję do malarstwa i za skromne kieszonkowe kupował szkicownik i ołówki, by potem godzinami doskonalić swój rysunek. Mężczyzną, który został rzucony w okopy I wojny światowej i którego trauma tamtych wydarzeń nie opuściła do końca życia. Człowiekiem, który zakochał się w pięknej kobiecie, ale nie dane było im żyć długo szczęśliwie. W końcu Urbain był także ojcem i dziadkiem, który pozostawił po sobie dwa zeszyty niezwykłych wspomnień. Stefan Hertmans w hołdzie dziadkowi zrobił z nimi to, co mógł najpiękniejszego – ubrał w wysmakowaną prozę o życiu, którego żaden pisarz sam nie byłby w stanie wymyślić.
Stefan Hertmans, Wojna i terpentyna, wyd. Marginesy, Warszawa 2015