Kobieta i mężczyzna podający sobie rękę (Foto. Canva Pro)

Równouprawnienie nie oznacza, że jesteśmy tacy sami

Joanna Rubin

Z różnic możemy czerpać, inspirować się nimi, zamiast się upodobniać i rywalizować - przekonuje psycholożka Violetta Nowacka w rozmowie z Joanną Rubin.

Zacznijmy stereotypowo, ale sytuacją z życia wziętą. Wchodzi kobieta do salonu z ekskluzywnymi samochodami, ale żadna osoba z obsługi nie rzuca się, aby sprzedać jej auto. Ona czeka, czeka i nic. Dlaczego?

Tu można byłoby zastanowić się nad kilkoma kwestiami. Dlaczego oni nie podchodzą i dlaczego ona sama nie poprosi o pomoc, a tylko sobie czeka? Ale na pewno płcie są różnie traktowane. I gdybyśmy na tym się tylko koncentrowały to i teraz, ale i 100 lat wcześniej znajdziemy wiele takich historii. Tylko co to da? To jest jakiś stan rzeczy. Możemy się na to wkurzać, denerwować, podkreślać nierówność i zmierzać do równości. I co? Będziemy żyć z przeświadczeniem, że kobiety mają źle? I do tego źli są też ci, którzy nas tak traktują? Moim zdaniem rozważanie nad czymś takim da nam jedną frustrację więcej.

Co więc proponujesz?

W tej sytuacji z samochodem w tle, po prostu podeszłabym do sprzedawcy, powiedziała: „Dzień dobry” i poprosiła o pomoc w wyborze auta. Koniec. Może poszukałabym w sobie odpowiedzi, dlaczego w ogóle dałam się złapać w jakiś stereotyp myślenia, że sprzedawca nie chce mnie obsłużyć, bo jestem kobietą, a oni wolą klientów-mężczyzn. Jednak tak globalnie to zastanawiajmy się nad poczynaniami ludzi wokół nas. Tylko później trzeba przemyśleć to, jakie inne reakcje, my kobiety, możemy zastosować, aby było nam na tym świecie dobrze. Zawsze było tak, że feministki się denerwowały, podsycały to roszczeniem, buntem, mówieniem: „Ale jak ta można?”.

Czyli ani nie siedzieć cicho, ani nie biadolić?

Mamy mądrze działać.

Jak?

Zająć się sobą. Trzeba na to spojrzeć z lotu ptaka i zastanowić się, co kobiety zrobiły nie tak, na co się zgadzały, w jakie role wchodziły i po co, że czasami doświadczają nierówności, braku szacunku, ale i w wielu sytuacjach mniej zarabiają.

Co zrobiłyśmy nie tak?

Badam od wielu lat temat pochodzenia i roli płci, szczególnie źródeł poszukuje w wiedzy starosłowiańskiej. Uważam, że plemiona starosłowiańskie były bardzo zbliżone do mądrości wszech świata, do idei boga rozumianego jako współpraca przyrody i człowieka. Tam była głęboka mądrość, która później została zabita przez chrześcijaństwo, które w dużej mierze oparte jest na lęku i strachu. Wcześniej jednak byliśmy zżyci głęboko z naturą, ale też tą, która dotyczy płciowości. I myślę, ze warto wracać do tamtejszej wiedzy, do tego, że kluczowa jest harmonia. Ważna była miłość człowieka, ale samego do siebie. Bo jeśli kochasz samego siebie, to możesz podać tą miłość dalej. Kobiety i mężczyźni znali swoją naturę. Wiedzieli do czego zostali stworzeni, znali przeznaczenie swojej płci i korzystali z tej wiedzy. Nie przebierali się za siebie. Po prostu.

Bo nie bez przyczyny płcie się od siebie różnią.

Świat materialny jest dychotomiczny, dualny. W ramach dwóch biegunów toczy się rytm życia. Tak jak jest wdech i wydech. Przypływ i odpływ. Dzień i noc. Narodziny i śmierć. To są naturalne rytmy i bez jednego- nie ma drugiego. Tak samo jest z płcią. Jest kobieta i mężczyzna, co oznacza, że oni nie mogą działać tak samo i nie mogą być tym samym. To byłoby sprzeczne z naturą, bo te płcie są komplementarne. I teraz po co zrównywać dzień z nocą? I czy to w ogóle jest możliwe? Na tym polega sens, żeby zauważyć, że i jedno i drugie jest potrzebne i że różnica odrywa właśnie bardzo dużą rolę. Żeby żyć, potrzebny jest i wdech i wydech. Aby utrzymać się na Ziemi trzeba akceptować i narodziny, ale i śmierć. Idąc do naszego tematu, i męskość i kobiecość jest po coś, prawda? Chodzi o próbę zrozumienia szerokiej koncepcji świata…

Jak do tego ma się równouprawnienie?

W kontekście szacunku do płci – ma się bardzo. Ale to nie oznacza, że jesteśmy tacy sami. Z różnic możemy czerpać, inspirować się nimi. Wziąć pełną odpowiedzialność za swoją część, swój obszar działania w kontekście tego, do czego stworzona jest nasza płeć. Zamiast się upodobniać, rywalizować i zrównywać. A w wielu dyskusjach przewija się taka nasza zaborczość, żeby zwiedzać inne płcie, a nawet dążyć do bycia inną płcią. Po co? Co to wnosi? Czy dzień musi wiedzieć czym jest noc? Męskość i żeńskość to dwa bieguny, które nie mogą bez siebie istnieć. Są równe w swojej ważności, ale żeby tą ważność w pełni czuć, muszą czerpać energię i radość z tych różnić. Żeby się wzajemnie zasilać i uczyć się od siebie. Czyli kobieta daje to, co w niej jest kobiece, a mężczyzna dzięki temu uruchamia męskość. Każdy ma wielką mądrość w ramach swojej płci. Nikt tu nie jest gorszy, do nikogo nie trzeba się upodabniać ani rywalizować. Wszystko jest istotne, ale i ma przypisaną do siebie rolę. Te różnice należy szanować i pielęgnować, aby odwieczny rytm życia trwał niezaburzony.

Co się dzieje, jeśli płcie się do siebie upodobniają?

Następuje stagnacja, nie ma przepływu. Jak zaczynamy myśleć, że musimy się do kogoś upodabniać, to można to zobrazować czymś takimi, jak zatrzymywanie oddechu. Udusimy się.

To dlaczego się upodobniamy na przykład w zawodowych obszarach?

To wynika z braku miłości, akceptacji i takiego zaufania do siebie, swojej płci. Kobiety myślą, że jak przebiorą się za mężczyznę, to wygrają. Będą lepiej negocjować, zarządzać, sprzedawać, analizować. A co daje nam kopiowanie innych?

Może nie chodzi o kopiowanie, ale uczestniczenie na tym samych warunkach w danej przestrzeni.

Te same warunki to na przykład wzajemny szacunek. Z kolei ja mówię o narzędziach, z których korzystamy, a które w wielu przypadkach w ogóle do nas nie należą. Posługując się nimi nie zrealizujemy swoich marzeń, pragnień, celów, np. kobieta, która jest emocjonalna, czuła a udaje supermana. To nie przejdzie. W pradawnych czasach, np. u Słowian kobiety wiedziały, że są fantastycznymi istotami w swojej naturze. Kochały się i były pewne, ze to wystarczy, aby dostawać od życia szczęście. Tym zresztą inspirowały mężczyzn.

Czym dokładnie?

Miłością do swojej kobiecość. I to się aktualnie wynaturzyło. A miłość, jako uczucie, jest dominującą rolą, przejawem kobiety na świecie. To kobiety zasilają mężczyzn w miłość, a nie odwrotnie.

A co robią mężczyźni?

Działają, ale wtedy kiedy dostają miłość.

Już widzę te komentarze: „Kobiety też przecież działają. Pracują, harują!”.

Pewnie, że tak. Tylko trzeba ułożyć sobie jakiś harmonijnym plan wartości, bez których nie ruszamy się z miejsca. Bez których nie czujemy się ani ważni, ani szczęśliwi. Każdy z nas chce przetrwać (czysto materialnie), ale w przypadku kobiet nie może to być pragnienie ustawione na pierwszym miejscu.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Kara za macierzyństwo, bonus za ojcostwo

Co masz na myśli?

Niestety to, co widzę w gabinecie terapeutycznym. Zobacz jak wygląda samoocena kobiet i ich przekonanie o kobiecości. I teraz pytanie co było pierwsze, czy jajko czy kura? Czy kobiety przestały kochać swoją kobiecość, bo zaczęły być źle traktowane przez mężczyzn? Czy mężczyźni zaczęli je źle traktować i stąd porzucenie kobiecości?Proces porządkowania, uzdrawiania, polepszania trzeba zacząć od siebie. Być może w jakimś momencie, w tej całej ewolucji dziejowej kobiety musiały pomyśleć, że są niewystarczające. Gdzieś zdarzyło się tak, że kobiety zaczęły wierzyć, że kobiecość jest słaba, płacząca, zbyt emocjonalne, nieprofesjonalna, banalna. A może lepiej jest być mężczyzną, czyli silnym, mocnym, polującym?

Gdzieś, czyli gdzie?

Może usłyszały to od swoich matek, babek… Niestety, ale nie istnieje coś takiego, że dzieje się coś w nas bez naszego udziału.Niska ocena kobiet w ich własnych oczach od lat degradowała. Zamiast kwitnąć, to opadała. To co się dzieje teraz jest w ogóle trudne do pojęcia.

Co kobiety o sobie myślą?

Większość kobiet, klientki gabinetów psychologicznych, to takie osoby, które łączą kobiecość z jakimś cierpieniem i bólem. Mówią, że mężczyźni mają lepiej, bo leżą sobie wygodnie na kanapie, a więcej zarabiają i są prezesami. Mówią o tym, że bycie kobietą jest gorsze. I tak w kółko. Wiele wyzwań społecznych (również to, że kobiety mniej zarabiają), zaczęło się od zdegradowania poczucia, że jako człowiek i kobieta, w pakiecie, jestem OK. To się wynaturzyło przez lata.

Facetom się to nie wynaturzyło (śmiech).

Oni z jakiegoś powodu uczynili z tego siłę. (śmiech).

Chcesz powiedzieć, że jeśli źle o sobie myślę, to i pojawiają się przy mnie dramaty?

Tak, bazą jest człowiek i jego istnienie. Takie myślenie, że kobiety są słabe, niewystarczające zapoczątkowały brak szacunku. U kobiet i u mężczyzn. Jeśli my siebie nie szanujemy, to nie dostaniemy szacunku od innych. Zniknęła miłość kobiet do kobiecości. A to wywołało lawinę w ramach odpowiedzi ze strony mężczyzn. Przecież konkretne historie pokazały, że ludzie potrafią upokarzać, niszczyć, wykorzystywać, zabijać. Są różne sytuacje w życiu, nie wszystkie czarne i białe. Jednak na większość z nich mamy wpływ.

Czyli że ofiara też jest winna?

Nie jest winna, ale być może włożyła coś do sprawy.

Na przykład co?

Na przykład to, że nie znalazła w sobie siły, aby się obronić, aby przeciąć jakiś węzeł gordyjski, aby poszukać pomocy, rozwiązania, szansy. Mówię o tym dlatego, aby obudzić w każdej płci odpowiedzialność, a nie zwalać na siebie winę.

Konkretnie. Mściwy, egoistyczny szef, a jeszcze do tego despota. Jak się zachować w stosunku do niego?

Kulą w płot będzie wybór zachowania polegającego na upodobnianiu się do tej osoby. W psychologii uczymy tego, aby być sobą. Nie grać, nie manipulować, nie oszukiwać, nie naśladować. Czerpać z siebie i na tym budować dobre relacje. Gdy np. nasz partner w biznesie jest agresywny, uszczypliwy, to bycie podobnym nic nam nie da. Możemy odejść albo pokazać, że siła jest np. w spokoju, opanowaniu i szacunku. Żeby dobrze żyć z inną płcią, trzeba być z nią w harmonii.

Skąd się więc bierze mobbing?

Mobbing bierze się ze strachu, lęku, z poczucia winy. Warto jednak przyjrzeć się temu, że w historiach o mobbingu często słyszy się, że ofiara była zaangażowana, dawała serce dla tej swojej pracy, poświęcała się. A w zamian dostała mobbing. Zdecydowana większość kobiet doświadczonych mobbingiem nie ma zdrowej samooceny. Uderzają w siebie poczuciem winy, krytyką. To ich pierwsze skojarzenia z własną osobą. No to jak mają być świetnie traktowane? Jeśli same nie chcą zrobić sobie dobrze, to dlaczego ktoś miałby chcieć im coś fajnego dać?A teraz drugi biegun. Często widzę, że dla kobiet jedyną odpowiedzią w stosunku do mężczyzn jest atak. Czy atak jest najlepszym narzędziem? Może lepiej zresetować swoją wiedzę o sobie, człowieczeństwie i kategorycznie zaprzestać działań, które nam nie służą. Mam tu też na myśli kwestie zawodowe, przebieranie się za mężczyzn, to ciągłe noszenie metaforycznych spodni, stawianie wszystkiego na ostrzu noża, nawet agresja. Oczywiście, zmiana nie przyjdzie szybko, bo to zjawisko jest jak echo, które musi wydźwięczeć.

Jak coś ma się zmienić, to ktoś musi się zmienić pierwszy.

Tak. Biorąc pod uwagę naturę, to kobieta wprowadza zmiany. Kobiety zawiadują relacjami i wiele od nich zależy. Pradawne prawa mówią o tym, że to kobieta jest opiekunką relacji. Oczywiście nie chcę, abyśmy rozumiały to jako obciążenie. To raczej jest moc, z której można skorzystać. Wyobraź sobie, że większość par, związków uzdrawia się przez kobiety. Może na 10 par, które chcą polepszenia swoich relacji, 2 przychodzą w komplecie. Z tą resztą rozmawiam na temat ich relacji. One wracają do domu i poprzez zmianę swoich zachowań mają szansę zainspirować do transformacji drugą połówkę. Uważam, że to są mądre kobiety, o ile nie mówimy tutaj o jakimiś poczuciu krzywdy, balastu i poświęcania się.

Jeśli kobiety zawiadują relacjami, to czym zawiadują mężczyźni?

Siła zewnętrzna jest męska, siła wewnętrzna jest żeńska. Spokój i miłość, jako emocja, jest kobieca. Działanie, rywalizacja, zdolność do bronienia, to natura mężczyzn. Oni dążą do odosobnienia, czasami przebywania w tzw. jaskini.

Trochę generalizujemy.

Zawsze muszą być jakieś koncepcje. Jestem za tym, aby mieć swoje założenie. Myślę nawet, że to jest dobre dla ludzkości. Brak wiary, to anarchia. Wszystko może być wszystkim, a ludzie często wtedy tracą kręgosłup. Pominiecie w życiu ważnych dla siebie aksjomatów nigdzie i nigdy się nie sprawdziło, bo gdyby dać nam taką liberalizacje myślenia, działania, to się wszyscy pozabijamy. I to jest paradoks. Bardziej trzeba się zastanowić, jak żyją szczęśliwi ludzie. I czy to są takie przykłady, w których płcie walczą ze sobą? Czy zacieranie się płci dało komuś stałe życie partnerskie, udane i trwałe uczucia, spokój wewnętrzny, spełnienie, harmonię? Czy znasz kogoś, kto głosi teorie zrównania płci i jednocześnie nie jest poraniony, po 10 bardzo nieudanych związkach, po toksycznych relacjach?

Znam szczęśliwych ludzi, którzy mają kontakt ze swoimi wartościami i dadzą się za nie pokroić. Ciągnie ich do korzeni. Tacy nie przychodzą do gabinetu?

Nie. Raczej przychodzą mężczyźni, przygnieceni rolą swojego męstwa, które realizują w pracy, na wysokich stanowiskach, a kompletnie nie radzą sobie w życiu prywatnym. Wsparcia szukają też kobiety, które się potknęły o własną kobiecość. Przychodzą z taką myślą, że narzędzia walki o swoja pozycję w męskim środowisku nie działają. Mówią: „ Zrobiłam już wszystko i nic”. Są to osoby doświadczone mobbingiem albo wyczerpane rozpychaniem się łokciami. Są wykończone, znerwicowane i pogrążone w lęku. One nawet wyglądają jak faceci, w tych spodniach, garniturach, zbrojach. Nie mogą pozwolić sobie na żadne atuty, które są kobiece, bo myślą, że to jest źle widziane. Oburzają się nawet na jakąś adorację ze strony mężczyzn i mówią: „ O nie, pocałował mnie w rękę. Co to za brak szacunku. Komplement? W pracy? To koszmar jakiś i molestowanie”. To też jest odżegnywanie się od takich pierwotnych dowodów uznania, które kobietom się należą. Uznanie czasami traktują jako nieprofesjonalne.

A co z płaczem? Bywa, że myślimy, że stoi on w opozycji do skuteczności?

Skuteczność jest pierwotnie męska. Autentyczność będzie pierwotnie kobieca. Jeśli kobieta odmawia sobie bycia autentyczną na rzecz skuteczności, to znowu idzie pod prąd naturze.

Nie można być autentycznym i skutecznym?

Można, ale trzeba znać swoją hierarchie i umieć wybrać. Jeśli czegoś mocnego doświadczamy i coś nas ciśnie w gardle, to w pierwszej kolejności musimy to uwolnić, np. łzami, wzruszeniem, płaczem. Dopiero później dostosowujemy się do tego, co sprawia, że nasze dalsze poczynania będą skuteczne. Nie chodzi więc oto, aby zabić ten pierwszy odruch, który jest dla nas naturalny. Bardziej ważne jest to, aby nauczyć się z niego czerpać i zwiększać swoją moc.

Ale też nie chodzi o popadanie w histerię.

Zdecydowanie.Trzeba dać sobie zgodę na to, że mamy w sobie kobiece pierwiastki i pewne ich elementy muszą wybrzmieć. Jeśli w sytuacjach, w których reagujemy naturalnie myślimy, że to coś złego, to robimy zamach na nas samych.

Co jeszcze jest takim zamachem?

Zamachem jest brak szacunku do swojej płci, ale i przeciwnej. Wzajemne potępienie, słabnąca miłość, szczególnie wtedy, gdy wydaję nam się, że dzięki temu zdobywamy więcej, np. rzeczy materialnych. Musi wrócić szacunek do obu płci, do człowieka. Wtedy będziemy mieć super życie, udane biznesy – wszystko. Na razie z kolei mamy rywalizację, upodobnianie, naśladowanie, a to prowadzi do zaostrzania walk, braku pojednania i współpracy. Cieszy mnie to, że wchodzi nowy trend, nawet w biznesie, który staje się zhumanizowany. I kiełkuje dalej, wtedy kiedy jesteśmy po pracy. Jego fundamentem jest jednak to, żeby czerpać z humanistycznej wizji świata, z naszych prawdziwych ludzkich wartości, potrzeb. Zadbać o harmonię i robić to, co nas należy, co jest przyzwoite, dobre. Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie i ewentualne zamachy, to świetnie opisuje je w swojej książce „Mężczyzna od A do Z” Piotr Mart. Ten facet wytłumaczył wielu kobietom, dlaczego ich związki są fiaskiem. A dzieje się tak dlatego, że często robimy coś, co nie jest nasze. Zamiast inwestować w coś, co jest kobiece, a nie wchodzić w rolę męską. To nie może się udać i uruchomić męskich pierwiastków, które w harmonii dają współpracę.

Jak reagują kobiety, jak słyszą takie koncepcje?

To bardzo trudno pojąć, robią wielkie oczy. Uczenie się tej koncepcji kobiecości czasami wydaje się im niemożliwa – na początku. Później, jak zaskoczą, jest dużo lepiej, bo próbują, zaczynają być otwarte.

To na co ma postawić kobieta?

W dążeniu do sukcesu należy postawić na szacunek zamiast na ciągłą krytykę. Postawić na wybaczanie, które zawsze zmienia sytuacje. Rzadko go stosujemy, bo wolimy iść w zaparte, a nawet w zemstę. Kobiety mogą prosić też przecież o pomoc. Nie muszą być we wszystkim wystarczalne i pokazywać, że nie ma takiej rzeczy na ziemi, z którą sobie nie poradzą. A prośba do mężczyzny jest zaproszeniem do uruchomienia w nim działania. Jakby kobiety prosiły o pomoc, ale bez poczucia krzywdy, winy i złości, to otrzymywałyby więcej tego, czego potrzebują.
Kolejną kwestią jest umiejętność dziękowania za to, co otrzymują.
I jeśli pójdziemy tym torem, to mężczyźni nie będą chodzić na wojnę z nami. Oczywiście istotna jest autentyczność i duża samoświadomość. Przecież nikogo nie zachęcamy, aby teraz odgrywać jakiś teatr.

Czyli im bardziej zrozumiemy naturę ludzką, tym szybciej wygramy. Również w biznesie.

Wygramy milsze życie. Tu chodzi o humanizm. Widzisz, wszyscy w biznesie sprawdzają, robią wizyty tzw. tajemniczych klientów, mówią jaką skuteczną techniką sprzedawać. A dużo łatwiej byłoby, gdyby ludzie poznali naturę ludzką i w oparciu o tę wiedzę zaczęli działać. Bo jak taki tajemniczy klient – kobieta, wejdzie do sklepu z uśmiechem, odwagą, poczuciem swojej wartości i poprosi o najbardziej wyimaginowany produkt, to sprzedawca – mężczyzna, stanie na rzęsach, aby jej go dać. I nie potrzeba tu żadnych wskaźników, czynników i analiz w excelu. I teraz, jak milion kobiet zacznie tak działać, to efektem skali, szybko wiele problemów w płciowości rozwiążemy.

Czego mężczyźni mogą nauczyć się od kobiet?

Na przykład tego, aby widzieć świat dobrym. Widzieć uczciwość i miłość w ludziach.
Mądra kobieta zmienia się dla siebie, nie dla kogoś. Ale mężczyźni zmieniają się od kobiet.
Dobrze żyją wiec ci, którzy rozumieją życie.

***

Violetta Nowacka: jest psychologiem-terapeutą i coachem. Od 15 lat prowadzi prywatną praktykę psychologiczną SELF Przyjazne Terapie w Poznaniu. Zespół tworzy obecnie dziewięć wybitnych psycholożek i jedna specjalistka „od ciała” pochodzenia ukraińskiego. Violetta żyje zgodnie z założeniem, że myśli, słowa i wynikające z nich uczucia tworzą naszą rzeczywistość, a akceptacja siebie samego i głoszenie własnej prawdy, to klucz do szeroko pojętego szczęścia. Pasjonuje się tańcem, podróżami, sztukami plastycznymi. Od czterech lat studiuje i praktykuje zagadnienia duchowe. Wiedzie udane życie rodzinne i towarzyskie. – Staram się żyć blisko natury i pielęgnować więziotwórcze tradycje – pieczenie chleba, gotowanie, śpiewanie. Żyję na wsi w harmonii z przyrodą i zwierzętami; ogród, kozy, kury i koty – to nieodłączna część mojego świata – mówi o sobie.

Joanna Rubin: blogerka (www.nakawie.pl), autorka książki „Twarze polskiego biznesu. Rozmowy na kawie” / wyd. MT Biznes. Prelegentka TEDxPoznań oraz współorganizatorka Ladies’ Mastermind Poznań. Fascynują ją liderzy klasy A, relacje uczeń-mistrz i procesy zmian. Podpisuje się pod słowami Brene Brown: „Wrażliwość nie jest oznaką słabości. To matka kreatywności, innowacji i zmian”.