Para

To na równowadze budujemy życie, a nie na naszych szaleństwach

Olga Kozierowska

Jak pojawienie się dziecka wpływa na relacje między partnerami? Jak, w obliczu tak wielkiej zmiany, zachować harmonię w związku? Co pomaga budować dojrzałą miłość? O sposobach na układanie szczęśliwych relacji z bliskimi, harmonii, potrzebie akceptacji i uważności na siebie oraz drugiego człowieka opowiada w Oldze Kordys Kozierowskiej Maria Rotkiel, psycholożka, terapeutka i autorka książek.

Olga Kordys Kozierowska: Każdemu marzy się prawdziwa miłość. Taka do grobowej deski. Taka jak z bajek, bo też na takich bajkach zostaliśmy wychowani. Co bycie mamą zmienia w związku?

Maria Rotkiel: Dużo zmienia i przede wszystkim jest dużą próbą dla związku. Mój związek przetrwał i jestem bardzo dumna z siebie, bo bałam się, że będą uśmiechy, szepty i plotki, że szewc bez butów chodzi. Jednak nie mam problemu, żeby dzisiaj o tym mówić, bo myślę, że dla wielu par i dla wielu mam jest ważne, żeby to macierzyństwo odczarować. Oczywiście wszystkie się zgodzimy, że to jest cudowne i jest to miłość, którą trudno do czegokolwiek porównać. Uważam, że żadnego mężczyzny i nikogo się tak w życiu nie będzie kochało jak własne dziecko i to jest oczywista kwestia. Natomiast za mało się mówi o tej drugiej stronie rodzicielstwa i macierzyństwa. O tym, jak to rodzicielstwo może wpływać na związek, bo oczywiście może go cementować – to fakt – i też trudniej się rozstać z mężczyzną, z którym się ma dzieci. To jest i dobrze, i źle (śmiech).  

Przede wszystkim, ja nie myślałam, że tak się zakocham w swoim dziecku. Pracowałam wcześniej z dziećmi i też byłam na specjalizacji klinicznej dziecięcej, ale zawsze wolałam zwierzęta. Jak przyjaciółki do mnie przychodziły z małymi dziećmi to tak patrzyłam, żeby mi nic nie nabrudziły i nie popsuły czegoś. Lubiłam, ale bez przesady – nie roztkliwiałam się. Później długo myślałam, że w ogóle nie będę miała dzieci, bo mi też tak mówiono i jakoś szczególnie nie rozpaczałam. Ja nie walczyłam o macierzyństwo. Nie biegałam po lekarzach. Z poprzednim partnerem w ciążę nie zaszliśmy. Miałam już pomysł na siebie, kupioną ziemię pod Warszawą, projekt budowy stajni – całą wizję swojego życia bez dziecka, z którą się bardzo dobrze czułam. A potem nowa miłość i ciąża – jak to się często wydarza. I to, co się ze mną stało, ale nie od razu po porodzie – bo to jest ważne – tylko w kilka miesięcy po porodzie i to, co się dzieje do tej pory to bliskie mi osoby patrzą i nie wierzą. Ja jestem tym typem mamy „totalnie zakochanej” w swoim dziecku. Macierzyństwo jest dla mnie w tym momencie najważniejszą rolą. Dużo rzeczy włącznie z rozwojem zawodowym odłożyłam chociaż mam poczucie –mój synek skończył 5 lat przed chwilą – że „trzeźwieje”. Jest taki moment, że już byłam na uczelni, z którą przed ciążą współpracowałam. Zastanawiam się, czy może bym nie wróciła do prowadzenia wykładów. Także ta trzeźwość umysłu, która sprawia, że jest równowaga i trochę lepsze proporcje powoli wraca, ale to trzeźwienie to jest ostatnich kilka miesięcy.

Olga Kordys Kozierowska: Gdy w związku pojawi się dziecko, wielu mężczyzn zaczyna przeżywać, że nie są już najważniejszymi osobami w życiu partnerki. Mam przyjaciółki, które są pochłonięte macierzyństwem, sprawia im to ogromną przyjemność i czują się wtedy spełnione, a ich Partner tęskni i one tego nie widzą. Jak się z tego obudzić?

Maria Rotkiel: To jest bardzo trudne. Moim zdaniem jednak potrzeba takiego zewnętrznego bodźca albo mądrego głosu kobiety lub partnera. Trudno się ocknąć, bo to uruchamia takie pierwotne instynkty. Czy dla się samemu to zrobić? Jak sobie zadajemy mądre pytania: „Czy w moim życiu obecna jest równowaga?” albo „Jak ja buduję relacje z ludźmi?”. Taki moment refleksji w rozumieniu „rozmowy z samą sobą” pomaga, kiedy tracimy tę naszą równowagę albo pochłania nas jakaś idea.

Mamy coś takiego, że w ogóle w różnych momentach życia, różne idee nas pochłaniają. To może być rozwój zawodowy. Ja bardzo długo byłam pochłonięta rozwojem zawodowym i też uważam, że zaniedbywałam bliskie osoby. Możemy być także takim typem człowiek – ja takim jestem – który ma taką tendencję trochę do zatracenia siebie.

Olga Kordys Kozierowska: Wchodzisz w coś na 100%?

Maria Rotkiel: Tak, temperamentalnie jak w coś wchodzę to muszę dużo takich poznawczych technik używać, żeby siebie pilnować. Osoby, które mają taką tendencję – oby miały świadomość, że ją mają – muszą pamiętać, że trochę funkcjonują w takich fazach – najpierw miesiąc miodowy, a potem spadek, jak sinusoida. Ważne, by pilnowały tego, żeby ich życie miało trochę więcej równowagi. Takie otrzeźwienie często dotyczy związku. To otrzeźwienie z zakochania i z tego wejścia całą sobą w relację może być potem związane z rozczarowaniem: „Ojej było tak fajnie, miało być tak super, a już super nie jest” i to też może prowadzić do tego, że człowiek się uzależniania od tych pierwszych dwóch lat bycia w związku (mniej więc). Od tej fazy euforycznej, kiedy nasz układ nerwowy nas tak bombarduje substancjami.

A potem robi się tak normalnie i zwyczajnie, a ta normalność i zwyczajność jest taka niefajna i byśmy chcieli, żeby znowu się coś zadziało. Możemy nie umieć w sobie rozwijać czy pielęgnować tego, co pomaga budować nam miłość. Miłość, która jest już spokojna. Pamiętajmy, że miłość jest bardzo dojrzałym uczuciem, w którym jest dużo równowagi, dużo spokoju, powinno być dużo troski o siebie samą. Tylko my gdzieś znowu poszukujemy tego stanu euforycznego. Gdy wszystko się uspokaja to odnajdźmy w tej równowadze ogromną wartość. Bo to na równowadze budujemy życie, a nie na naszych szaleństwach.

Obejrzyj całość rozmowy tutaj!