Sabina Poulsen, Sabina na Wyspach Owczych

Sabina na Wyspach Owczych

Aleksandra Moskal

Jej energią i doświadczeniami można by obdzielić kilka osób. Gdy 17 lat temu wylądowała na Wyspach Owczych, była zupełnie inną kobietą niż teraz. W tym czasie zmieniło się wszystko, a w szczególności ona sama. Poznajcie Sabinę Poulsen, autorkę bloga Sabina na Wyspach Owczych oraz przewodników, przedsiębiorczynię i założycielkę Fundacji Polsko-Farerskiej.

Wiem, że na Wyspy Owcze poleciała Pani – jak to się ładnie mówi – za miłością. Miłość się jednak skończyła, a mimo to na Wyspach postanowiła Pani zostać. Dlaczego? Nie korcił Pani powrót do Polski?

To było tak dawno, że już prawie nie pamiętam, haha. Dobrze, że mam dwójkę dzieci, które mi przypominają powód przyjazdu na Wyspy Owcze. Kiedy dostaję to pytanie, często czuję, że ten rozdział samego przyjazdu jest źle wykorzystywany. Według mnie ta druga część pytania jest ważniejsza i na pewno bardziej dynamiczna. Zawsze będę powtarzać, że moje życie zaczęło się w momencie, gdy uświadomiłam sobie, że tylko ja mogę sobie pomóc i odnaleźć to, czego szukam. A szukam przygody i z drugiej strony – spokoju.

Kiedy masz 20 lat, nie myślisz o niczym innym, byle do przodu, prawda? Dziś, mając dwa razy tyle, uświadamiasz sobie, ile  rzeczy więcej mogłaś zrobić. Na moim krańcu świata, trzymają dzieci, ale to nie jest jedyny powód. Mi jest tutaj  po prostu dobrze (mimo, że kiedy właśnie piszę dla Was, za oknem pada deszcz – nie wiem, który to już dzień z rzędu!). Ja, Sabina Grzelaczyk, przyleciałam na Wyspy Owcze 17 lat temu. Dziś jestem już inną Sabiną, pełną bagażu doświadczeń, tych dobrych i tych mniej fajnych. Czuję, że jestem na drodze do spełnienia. To właśnie tutaj czuję się bezpieczna, to moja oaza. Powiadają, że kiedy coś się kończy, to coś innego się zaczyna i tak jest w moim przypadku. Rozwód, nowy dom, nowa miłość i nowe pomysły na siebie.  

Czy dobrze czytam, że czuje się Pani ze sobą lepiej, pewniej i czulej teraz niż wtedy, gdy miała 20 lat?

To nie tak, bo ja zawsze czułam się dobrze ze sobą. Natomiast jako 40-letnia kobieta myślę, że już wiem czego mi potrzeba. Poznałam siebie lepiej i jestem po prostu pewna tego, co robię. Decyzje, które podejmowałam mając 20 lat, nie były dla mnie tak oczywiste, jak chociażby wyjazd na koniec świata.

Na początku swojego pobytu na Wyspach Owczych, nie znała Pani języka angielskiego ani farerskiego. Czy znalezienie pracy było dużym wyzwaniem? Jak wspomina Pani swoje zawodowe początki w nowym kraju?

Tak, rzeczywiście tak było. Nie znałam tych dwóch języków, posługiwałam się tylko językiem niemieckim. Bardzo szybko postanowiłam jednak pójść do pracy. Moja mama zawsze powtarzała, że obojętnie ile masz pieniędzy, idź do pracy – po to, by wyjść do ludzi, wymalować się czy poznawać świat. Tego akurat trzyma się też chyba każda z moich sióstr i brat.

Z racji, że Wyspy są maleńkie, nie było mi trudno o pracę. Jestem z wykształcenia pedagogiem, więc poszłam do pracy na świetlicy. A jak wiemy, dzieci są najlepszymi nauczycielami 😊 Po roku zaczęłam mówić w języku farerskim i miałam już wrażenie, że mogę wszystko. Po krótkim czasie zostałam zastępcą dyrektora.

Pamiętam jak któregoś roku zaproponowano mi udział w wyborach do farerskiego zarządu pedagogicznego. Bez chwili zastanowienia, zgodziłam się. Napisałam swoje przemówienie, które miałam wygłosić przed ok. 500 ludzi, by zachęcić ich do głosowania właśnie na mnie. Kiedy już myślałam, że mam wszystko gotowe, przyszła do mnie znajoma i powiedziała:  „Sabina, słuchaj. Ty wiesz, że nie masz szans na wygranie, prawda? Jesteś z Polski, nikt tutaj nie będzie głosować na Ciebie. I co najważniejsze, z Ciebie żadna baptystka czy protestantka.” Gdy to wszystko usłyszałam, myślałam, że spadnę z krzesła, bo każde jej słowo było prawdą.

W dniu wyborów – wierzcie mi – modliłam się, by chociaż 5 osób na mnie zagłosowało, by nie było totalnego wstydu. Zagłosowało na mnie ok. 400 osób. Wygrałam. Byłam przez dwa lata w zarządzie. 

Kiedy więc słyszę opinie innych, że my na emigracji nie mamy szans, zawsze powtarzam swoją historię. Naprawdę musimy w siebie wierzyć, ale również pokazać się z jak najlepszej strony. 

Kariera w zawodzie pedagożki to jedno, ale prowadzi Pani też biuro podróży, Fundację Polsko-Farerską, a także rozwija własną markę wegańskich kosmetyków. Domyślam się, że taka liczba obowiązków wymaga świetnej organizacji. Albo świetnych pracowników. Jaki jest Pani przepis na sukces?

Mam kilka zawodów w rękawie, ale ja taka już jestem. Kiedy 16 lat temu na Wyspach nikt nie robił manicure hybrydowego czy żelowego, pojechałam do Polski na kursy. Nauczyłam się dla siebie i miałam w weekendy pełne ręce roboty. 

Kiedy koleżanki pytały mnie, skąd mam zawsze ciepłe rękawiczki, nie czekałam długo. Zamówiłam 1000 par i połowa Farerek chodziła w polskich rękawiczkach. 

Dziś, 8 dni w miesiącu, pracuję w domu dziecka. Mam czas na wszystko co kocham – biuro podróży, wynajem aut, kosmetyki wegańskie, które produkuję. Od tego roku mam również dodatkowe noclegi w przyczepie (twingy home), zakupionej od fundacji, która pomaga dzieciom i osobom starszym. Oddaję im 5% z zarobku. Spełniam tym samym marzenie o biznesie, który pomaga innym.

Mój przepis na sukces to ciężka praca. Nie będę wam pisać, ile razy latem zalewam się łzami z przemęczenia, ale tak to jest z biznesem i sukcesem. Trzeba na początku dużo pracować, by później móc zwolnić tempo. 

A czym w ogóle jest dla Pani sukces?

Sukces jest pojęciem subiektywnym. Dla wielu ludzi sukces w życiu osobistym może oznaczać harmonię i szczęście w rodzinie. Dla niektórych sukces w życiu rodzinnym jest ważniejszy niż sukces zawodowy. Każdy definiuje sukces na swój własny sposób, dla mnie to osiągnięcie stabilności finansowej, zbudowanie silnych więzi z bliskimi i tworzenie bezpiecznego domu dla swojej rodziny. 

A co jest dla Pani największą motywacją do działania – satysfakcja, pieniądze?

Dla niektórych ludzi największą motywacją jest dążenie do osiągnięcia satysfakcji z własnych osiągnięć i sukcesów. Innym z kolei najbardziej zależy na zarabianiu pieniędzy i zapewnieniu dobrej przyszłości sobie i swoim bliskim. Każdy człowiek jest inny i ma unikalne motywacje.

Moją motywację natomiast są ludzie. Z racji tego, że mam największą polską stronę o archipelagu na Facebooku i Instagramie, to tam naprawdę dzieją się cuda. Ludzie naprawdę we mnie wierzą… Mam również ogromną satysfakcję z zadowolonego klienta.

Ale i czuję mega frajdę, kiedy widzę pieniądze na koncie. Moją inspiracją jest Joanna Przetakiewicz, która powtarza kobietom w Polsce, że pieniądze są bardzo ważne. Podpisuję się pod tym dwoma rękoma. Nie oszukujmy się, kiedy kochasz to, co robisz i masz z tego satysfakcję i pieniądze, to czego nam więcej do szczęścia potrzeba? 😊

Mi może kolejnego miejsca noclegowego. Skoro mam już dwa domki, to będą kolejne. Moim marzeniem jest postawienie pensjonatu, by nasz Polski Przystanek na Wyspach Owczych się rozrastał. 

Sabina Poulsen na Wyspach Owczych

Co jest takiego w tych Wyspach, że tak dobrze się tu Pani czuje? Co sprawia, że ma Pani w sobie tę niesamowitą chęć rozwoju, doświadczania, poznawania ludzi i świata? A może to nie kwestia energii miejsca, tylko własnej?

To pytanie, na które nie znam do końca odpowiedzi. Wyspy mnie nie zatrzymują. Wiesz, to miejsce jest jak ten silny wiatr, który rozczochruje ci fryzurę w nienajlepszym momencie i zapamiętujesz to do końca życia, hahaha. Takie są Wyspy – nigdy nie wiesz, co się może za chwilę wydarzyć.

Kolejna sprawa to życie, jakie sobie budujemy. Moje życie wygląda z boku jak chaos, ale wiesz – to jest chaos, który jest od środka poukładany.

Kiedy kilka lat temu mój przyjaciel powiedział mi: Sabinko, idź na Kilimandżaro, to zmienia ludzi, to pomyślałam, że zwariował. A już za chwilę byłam zapisana na podróż życia. I wiesz co…. To była prawda, moje życie rzeczywiście się zmieniło. Kiedy stanęłam na dachu Afryki, ta dziewuszka z małego miasteczka Odolanów, która nie odważyłaby się nawet pomyśleć o tym, że może zdobyć Kilimandżaro, że napisze książkę, będzie miała dom na końcu świata i będzie o niej można czytać na Wikipedii, to… Uświadomiłam sobie, że wszystko to dały mi moje Wyspy. Ale miejsce nie miałoby znaczenia, gdyby nie ciężka praca, wiara w siebie, upartość i energia, które posiadam. Bo to tak naprawdę my budujemy wszystko to, co chcemy. Zawsze też powtarzam, że ,,ja mam swoje anioły”. To są przyjaciele, którym zaufałam a oni nigdy nie przestali we mnie wierzyć. To ludzie, którzy nawet wtedy, gdy waliło się wszystko co mogło mi się zawalić, stali tuż obok. 

No właśnie. Nie mogę nie zapytać o pożar domu. W jednej chwili, wraz ze swoimi dziećmi, została Pani z niczym. Spłonęło wszystko, cały Wasz dobytek. Można chyba bez cienia przesady powiedzieć, że pożar zabrał wszystko, ale – mimo wszystko mam wrażenie – że też coś dał. Czy jednak się mylę?

Masz rację, pożar zabrał wszystko, ale tylko to, co możesz kupić. Chwała Bogu, że nie zabrał nikogo z nas. Cała nasza czwórka przeżyła i to było dla nas najważniejsze. Pamiętam, kiedy jedna z moich sióstr zadzwoniła i powiedziała: „Słuchaj, a może tak miało być? Może to czas, by zacząć pisać nowe rozdziały życia w nowej książce?” I tak się stało. Piszę nowe rozdziały, z plecakiem doświadczeń.

Każdego roku w okresie Świąt Bożego Narodzenia, wyciągam porcelanę świąteczną – jedyną rzeczą, którą udało nam się odszukać w zgliszczach. Dla was to będzie zwykła szklanka, dla mnie to historia, która nie daje o sobie zapomnieć. Może i dobrze… Ta porcelana przypomina mi zawsze ten smutny dzień, a z drugiej strony nowy etap życia.

Dziś jest bardzo ważne dla mnie, by być wdzięczną za to, co mam. Ważna jest radość z wszystkiego. Po tych wydarzeniach, które mnie spotkały, przewartościowałam swoje życie. No bo czym jest sukces bez bliskich osób?

Sabina Poulsen –  pochodzi z Odolanowa, ale to na Wyspach Owczych odnalazła swoje miejsce. Z wykształcenia jest pedagogiem, a jej drugą pasją stała się turystyka. W 2020 roku, jako pierwsza Polka na Wyspach Owczych, uzyskała licencję przewodniczki turystycznej. Jest założycielką Fundacji Polsko – Farerskiej, której zadaniem jest aktywizacja relacji polsko-farerskich, prowadzi biuro podróży i posiada autorską linię kosmetyków Pure Faroes by Sabina Poulsen. Jest również współautorką przewodnika turystycznego „Wyspy Owcze z pierwszej ręki”, który w 2021 roku został wyróżniony Nagrodą Magellana.