Osoba na nartach

Stworzyłam firmę mając 80 zł w kieszeni – opowiada twórczyni Fabryki Sportu

Katarzyna Łodzińska

Podobno każdy sukces bierze się porażki. U mnie też tak było. Zimą, 10 lat temu moje życie runęło w gruzach. Świat mi się zawalił, bo zostałam sama - z małym dzieckiem, bez pracy i planu, co dalej. Po prostu chciałam przetrwać rozpacz, która była ogromna. A skąd wzięłam na to siły. Pocieszenie znalazłam w sporcie.

Kiedy trenowałam narciarstwo, nigdy nie przypuszczałam, że sport da mi tak wiele.

Nauczył mnie pokory, dyscypliny. Ale głównie tego, że nie można się załamać, gdy nadchodzi porażka. Dał mi właśnie tę siłę, której potrzebowałam. A walczyłam o siebie i swoje dziecko.

Będąc zawodniczką, wielokrotnie musiałam pokonać samą siebie. Ciężko trenować, a nie zawsze miałam siłę wstawać o 5 rano, żeby już o 6 stać w kolejce na lodowiec. Zwłaszcza, gdy na dworze było -20 stopni. Pokonywać strach, bo slalomy na międzynarodowych zawodach FIS (Fédération Internationale de Ski ) to zupełnie co innego niż amatorskie giganty. I jeszcze znaleźć w sobie wiarę, że dziewczyna z Warszawy może dać radę ! Narciarstwo stało się moim sposobem na życie, a sport pasją.

I z tej właśnie pasji powstała Fabryka Sportu, a sport spowodował, że przetrwałam najtrudniejsze chwile swojego życia.

Gdy zostałam sama z małym dzieckiem w środku zimy, powiedziałam sobie tak, jak kiedyś na starcie – dam radę! I zbuduję firmę, gdzie będę dzieci zarażać pasją do sportu. Właśnie dlatego, aby nigdy ich w życiu nic nie złamało.

Początki nie były łatwe. Mając 80 zł w kieszeni, wiem, wydaje się to banalne, zarejestrowałam się jako bezrobotna. Nie było to proste i wymagało ogromnej determinacji. Nie jestem osobą , która umie prosić o pomoc, więc wiedziałam, że muszę dać sobie radę sama. Zaraz późnej dostałam dotację z Urzędu pracy, jednocześnie już robiąc swoje pierwsze przedszkola narciarskie w Zakopanym. Rano pędziłam na narty, a wieczorem, kiedy mój 3-letni synek spał, tworzyłam pierwsza stronę www. Momentami padałam ze zmęczenia, ale jednocześnie nigdy nie miałam tak wielkiej energii jak wtedy.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Od zawsze marzyłam o czymś, co sama stworzę

I okazało się, że kiedy naprawdę uwierzysz, że można, to się uda.

Ciężkie były momenty, kiedy moje dziecko chorowało, a ja nie mogłam zawieść ludzi, klientów. To zawsze jest największy problem matek i wewnętrzne rozdarcie, co robić. Przecież trzeba pracować, bo trzeba utrzymać dom, a jednocześnie kto jak nie mama, kto jak nie ja wypielęgnuje tak swojego synka. Ale znowu dzięki sile i sportowemu hartowi, udawało się wyjść z najgorszych opresji.

To trochę jak przebiec maraton. Po drodze jest trudno, ale koniec bywa najwspanialszy.

Choć w moim przypadku myślę raczej, że to dopiero początek. Mam przecież wielkie szczęście do ludzi. Do wspaniałych klientów i cudownych dzieci. To właśnie one są moją siłą napędową. Ta radość rodziców, gdy ich dziecko postawi pierwszy krok narciarski, ta radość dzieci i wdzięczność za kolejną fajną sportową przygodę. W głowie mam całą masę planów, może nawet o własnej siedzibie Fabryki Sportu, i może wspólniku czy inwestorze, żeby mieć wsparcie. A dziś Fabryka Sportu działa – nawet się rozwija. Latem i zimą organizuję obozy sportowe, przedszkola narciarskie dla najmłodszych, treningi na Górce Szczęśliwickiej, a od niedawana FS dla Pań – wyjazdy dla kobiet do nietypowych, ale pięknych miejsc.

Fabryka Sportu to przykład, że może powstać coś z niczego. Że jeśli coś kochasz i głęboko w to wierzysz, masz jakiś plan i wizję, to dasz radę.

Zastanawiam się, czy samą siebie nazywam kobietą sukcesu?

Bo jeśli sukces to wewnętrzna wolność, to radość, że się dało radę tak zupełnie samemu, to tworzenie i zarażanie innych pasją, i takie samo spełnienie, to nazwę siebie kobietą sukcesu. A największym moim sukcesem jest to, że pogodziłam samotne macierzyństwo z budowaniem firmy i pracą. Że udało być się nam razem z synkiem i mogłam chłonąć to jego dzieciństwo, pomału budując Fabrykę Sportu, swoją firmę. Kto wie, może kiedyś będzie dziełem, które przejmie mój syn, i mi pomoże. Już teraz uczy najmłodszych, a to daje mi największą siłę, a jednocześnie dumę.

Zawsze chciałam powiedzieć dziewczynom, które przeżyły zawód, które się załamały, że to najprostsza droga. To tak jakbym w połowie slalomu się zatrzymała, a nie dojechała do mety. Tylko dlatego, że straciłam wiarę. Mi się udało, bo nauczyłam się poprzez sport pokonywać samą siebie. I może będę inspiracją dla kogoś, kto teraz zmaga się z przeciwnością losu, a Fabryka Sportu będzie miejscem, gdzie dzięki naszym sportowym spotkaniom nabierze sił i wiary w siebie. Bo przecież w każdym z nas tkwi niebywały potencjał. W każdym dziecku, w każdym człowieku. Wystarczy w to tylko uwierzyć i sukces murowany.

Więcej na www.fabrykasportu.net