Sylwia Gregorczyk-Abram

To nie odwaga, to zwyczajna praca obrończyni praw człowieka

Magda Mikos

O tym, jak wygląda praca prawnika, jak zapanować nad emocjami oraz wyjść bliżej do obywatela Magda Mikos rozmawia z prawniczką i aktywistką społeczną Sylwią Gregorczyk-Abram, która otrzymała w tym roku Nagrodę Specjalną Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką za całokształt swoich działań.

W mediach jesteś nazywana prawniczką, która bierze najcięższe, kontrowersyjne sprawy. Czy przywykłaś już do tego tytułu? Jak się z nim czujesz?

Nie lubię tego rodzaju określeń, „najcięższe”, „najtrudniejsze”, „najbardziej kontrowersyjne”. Każda sprawa jest inna i niesie ze sobą inną historię. Za każdą historią stoi człowiek. W moim przypadku są to zazwyczaj osoby wykluczone, dyskryminowane czy te które z jakiegoś powodu stały się niewygodne dla rządzących. Na przykład sędziowie, uchodźcy, aktywiści LGBT+.

Czasem spotykam się z opinią, że jestem odważna, bo prowadzę sprawy przeciwko aparatowi państwa. To nie odwaga, to zwyczajna praca obrończyni praw człowieka. Często stajemy w kontrze do państwa, ale zawsze po to, aby chronić obywatela i standardów. Naszą rolą jest wchodzenie w spór z rządzącymi i ochrona obywateli przed zakusami władzy.

Jak wygląda Twój typowy dzień w pracy? Czy w Twoim życiu jest w ogóle miejsce na rutynę?

Chciałabym opowiedzieć jakąś historię przypominającą scenariusz popularnego serialu o prawnikach. Niestety praca adwokatki polega przede wszystkim na pisaniu, czytaniu i ponownym pisaniu. Udziału w rozprawach sądowych, spotkaniu z klientami. Nie ma pościgu za świadkami, śledztw prowadzonych na własną rękę, żadna sprawa nie kończy się na pierwszej rozprawie, a rozwiązanie sprawy zazwyczaj nie mieści się na kartce A4.

Faktycznie, od kiedy współtworzę inicjatywę #WolneSądy moja praca różni się od tej, którą wykonywałam pracując w dużej międzynarodowej kancelarii. Gdyby ktoś w 2015 r powiedział mi, że poprowadzę demonstrację przed Pałacem Prezydenckim, w której będą uczestniczyć tysiące osób to zabiłabym go śmiechem. A jednak, rzeczywistość dookoła się zmieniła i my prawnicy powinniśmy się do tego dostosować. To, dlatego, część z nas zdecydowało się zamienić obcasy na trampki, ruszyć się z za mahoniowych biurek i wyjść na ulicę. To zupełnie inny sposób wykonywania zawodu, bliżej obywatela, bliżej organizacji pozarządowych. To dla mnie ważne, żeby być tam, gdzie dzieją się ważne rzeczy. Tam, gdzie demonstrują kobiety albo młodzież siada na ulicy w obronie klimatu. To też buduje moją wiarygodność jako aktywistki. Nie chce być wyłącznie panią mecenas ze szklanego wieżowca. Tylko tych obcasów żal, ja uwielbiam chodzić na obcasach, a działalność aktywistki często mi to uniemożliwia.

Rutyna? Nie, żyjemy w bardzo burzliwych czasach. Jedyne co się nie zmienia każdego dnia to moja opieka nad synem. To jest szalenie ważna część mojego życia, robię wszystko co w mojej mocy, aby każdego dnia być blisko z moim dzieckiem. To też przywraca mi równowagę.

Stereotypowy prawnik kojarzy się z osobą, która musi świetnie panować nad swoimi emocjami. Ile jest w tym prawdy i na ile emocje zawsze da się kontrolować?

Trzeba nauczyć się kontrolować emocje, inaczej stawiamy na szali dobro klienta. Na tym polega profesjonalizm. Nie zawsze jest łatwo. Pamiętam scenę sprzed dworca kolejowego w Terespolu. Stałam tam przylepiona do szyby z moimi kolegami i koleżankami adwokatami i patrzyłam na 5-6 letnie czeczeńskie dzieci, którym nie udało nam się pomóc, musiały wrócić na Białoruś. One uśmiechały się, machały do nas, a my wiedzieliśmy, że znowu będą spać na dworcu w Brześciu. Płakaliśmy. Nie wstydzę się tego.

Są sprawy, które dotyczą różnego rodzaju nadużyć seksualnych dzieci i kobiet. To są sprawy, które zabiera się ze sobą do domu, myśli się o nich, czasem się śnią. Nigdy nie można przenosić tego na salę sądową.

Rolą adwokata jest reprezentowanie każdego, często tych którzy dopuścili się czynów moralnie nagannych. Nie ma to znaczenia, naszym zadaniem jest to, aby zagwarantować im rzetelny i sprawiedliwy proces. Nie jest naszą rolą ocenianie czynów klientów, musimy dopilnować, że gwarancje procesowe zostaną zachowane. Często dostaje pytanie, czy zgodziłabym się bronić mordercy czy gwałciciela. Otóż zgodziłabym się. Praca adwokata nie polega na wybieraniu sobie najmilszych klientów, ale na tym, aby każdy, niezależnie od tego co zrobił miał sprawiedliwy proces. To jest misja, dlatego trzeba umieć zapanować nad swoimi emocjami.

Czy już będąc nastolatką ciągnęło Cię do aktywizmu? Od kiedy wiedziałaś, że chcesz robić coś dla społeczeństwa?

Adwokatką chciałam być zawsze, inne dziewczynki chciały być nauczycielkami, tancerkami, malarkami, ja zawsze chciałam być prawniczką. Z pewnością moment, w którym zostałam matką zmienił moją optykę. To jest naturalna potrzeba, aby ten świat po sobie zostawić lepszym.

Jedna sprawa odmieniła moje życie i sprawiła, że zdecydowałam się więcej czasu poświęcać na pracę dla innych. Reprezentowałam wspaniałą rodzinę, ich córka, która nie miała jeszcze 8 lat była molestowana przez nauczyciela. Na początku nikt nie chciał uwierzyć w te historie ani szkoła, ani Policja. Tak jest w Polsce, u nas ofiarom przemocy się nie wierzy. Uważa się, że wyolbrzymiają, pyta się o dowody.  Nie ma? Nie ma więc sprawy. Ci wspaniali rodzice walczyli o sprawiedliwość dla swojej córki. Ten, który to zrobił dostał bezwzględną karę pozbawienia wolności. Wierzę, że moje działania sprawiły, że ta dziewczynka jako dorosła kobieta, która z pewnością będzie pamiętać to co się stało, pomyśli, że jej rodzina i jedna uparta adwokatka stanęli po jej stronie i że ten kto to zrobił poniósł konsekwencje. Nie da się wymazać krzywdy, ale fakt, że sprawa zakończyła się skazaniem pomaga ofiarom.

Kto Cię inspiruje?

Inspirują mnie osoby, które same mając niewiele dzieląc się z innymi. Te, które mimo wielu przeciwności losu, znajdują siłę, aby pomagać innym. Te, które narażają swoje zdrowie i życie w imię obrony wartości, po to abyśmy wszyscy żyli w lepszej Polsce. Patrzę na nie i myślę, że skoro ma do dyspozycji cały arsenał narzędzi prawnych to nie mogę się nie zaangażować. To nie byłoby uczciwe. Czasem piszą do mnie młode aplikantki, studentki, prawniczki, że to co robię je inspiruje. Nie ma lepszego komplementu. Mogę nie przyjść na spotkanie z tzw. ważną osobą, ale na spotkanie z młodymi ludźmi staram się zawsze znaleźć czas. To także inwestycja w moją przyszłość. To do tych prawniczek należeć będzie przyszłość, one będą decydować o tym, jak będzie wyglądał świat

Jak sama mówisz, bycie aktywistką jest wyczerpujące i może prowadzić do wypalenia. Jak Ty temu wypaleniu przeciwdziałasz? Co robisz w trudnych momentach, aby dodać sobie sił?

Nie mam żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Pozwalam sobie na chwile słabości i na gorsze dni. To co mnie napędza to poczucie odpowiedzialności za innych, za szacunek do prawa, do wartości. To idzie w parze z wykonywaniem zawodu. Sięgam też po tzw. „czekoladę z okienkiem”, która jest moją wielką słabością.

Przypominam sobie też, że jestem w bardzo uprzywilejowanej pozycji. Jako biała heteroseksualna kobieta pracującą w dużym mieście, która ma męża, i stabilną sytuację finansową mam w życiu łatwiej. Warto się czasem zastanowić, ile mamy od losu i że inni nie mają nawet ułamka tego. To pozwala nabrać innej perspektywy, napędza do działania.

Jaka byłaby Twoja rada dla osób, które chcą zmian, jednak brakuje im wiary w to, że czyny pojedynczej jednostki są w stanie coś zmienić?

Dopóki jedna osoba mówi „nie pozwalam”, „nie wolno”, „nie zgadzam się” wszystko jest możliwe. Każda zmiana zaczyna się od jednostki, która ma w sobie niezgodę, którą coś uwiera, która ma odwagę. Za nią podążają inni.

Warto też pamiętać, że każda zmiana jest ważna i cenna. Nie trzeba od razu zaczynać od budowania wielkiego, ogólnopolskiego ruchu. Można zacząć od działania na rzecz lokalnej społeczności, szkoły, miejsca pracy. To równie ważne. Każde działanie na rzecz innych ma znaczenie, buduje społeczeństwo obywatelskie, wzmacnia wspólnotę.

To do tych prawniczek należeć będzie przyszłość, one będą decydować o tym jak będzie wyglądał świat.