skuteczne uczenie się

Ile emocji ma człowiek?

Dagny Kurdwanowska

Czy nudę wymyślono w epoce wiktoriańskiej? Ile rodzajów strachu potrafią odczuwać Pintupi? Tiffany Watt Smith w swojej książce pokazuje, że świat ludzkich emocji jest znacznie bogatszy niż sądzimy.

Kartezjusz uważał, że istnieje sześć „uczuć pierwotnych” – podziw, miłość, nienawiść, pożądanie, radość i smutek. Z kolei „Li Chi”, konfucjański zbiór zasad i rytuałów z ok. I w. p.n.e. wymienia siedem uczuć przyrodzonych – radość, gniew, smutek, strach, miłość, niechęć i zamiłowanie. Współcześni psychologowie uznają, że podstawowych emocji mamy od sześciu do ośmiu. Jak wobec tego potraktować informację, że Pintupi, grupa Aborygenów z Australii Zachodniej, potrafią odczuwać aż 15 rodzajów strachu? Najlepiej tak, jak zrobiła to antropolożka i filozofka Tiffany Watt Smith – z ciekawością. Bo ta ciekawość doprowadziła ją badań nad historią i różnorodnością naszych emocji. W książce „Księga ludzkich uczuć” zebrała i opisała 150 z nich.

Nie będę budować napięcia i powiem od razu, że w książce Watt Smith zakochałam się od razu. Emocje, które zebrała ułożone są alfabetycznie, w coś w rodzaju leksykonu lub przewodnika. Hasła mają różną długość. O „Dolce Far Niente” dowiemy się, że jest to po prostu „Przyjemność płynąca z nic nierobienia”, a pod hasłem „Stracha, mieć” przeczytamy – „Tego, kto ma stracha – albo cykora, czy pietra – przepełnia lekko upiorny lęk”. Ale już hasło „Umpty” to cała opowieść o Perkinie Flumpie, któremu nad głową wisiała szara chmura, która powodowała, że wszystko wokół było nie takie jak trzeba. Z czego wynika, że jeśli czujesz się umpty, masz po prostu ochotę sobie trochę pomarudzić. Z hasła „Torschlusspanik” dowiemy się wiele na temat emocji związanych ze zbliżającym się deadlinem, a „Obrzydzenie” to już cała rozprawa o tym, jak tę emocje odczuwają ludzie pod różnymi szerokościami geograficznymi i jak wpływa na nią kultura.

W „Księdze ludzkich uczuć” Watt Smith zebrała emocje swojskie, jak beztroska, euforia, ciekawość, niechęć, tęsknota, zazdrość, uraza, nabzdyczenie, ale i bardziej egzotyczne, choćby awumbuk (pustka i złe duchy, które zostają po wyjeździe gości), ilinx (oszołomienie płynące z figlarnej destrukcji), kaukokaipuu (tęsknota za miejscem, w którym nigdy nie byliśmy), czy viraha (ekstaza związana z długo wyczekiwanym spotkaniem). Prawda, że piękne?

Ale nie sądźcie, że ta książka składa się wyłącznie z ciekawostek. Watt Smith, jak na antropolożkę przystało pisze także o ewolucji naszego stosunku do emocji. Jak emocje nazywał i czy w ogóle nazywał mieszkaniec średniowiecznego miasteczka? Jak swoje emocje określali starożytni? Czy ich i nasze życie emocjonalne da się w ogóle porównać? Jak definiowano pewność siebie w XIX wieku i czy przypadkiem ówczesna definicja nie była rozsądniejsza od naszej? W „Księdze ludzkich uczuć” znajdziecie próbę odpowiedzi na wszystkie te arcyciekawe pytania.

Moja miłość do książki Watt Smith bierze się jednak nie tyle z wiedzy, którą w niej przekazuje, ale z uświadomienia mi, jak bardzo nie zdawałam sobie sprawy z różnorodności świata emocji i że to, co czuję można nazwać na tak wiele sposobów. To tak, jakby ktoś otworzył mi drzwi do nowego świata i uczynił bogatszym