Czasami mam wrażenie, że najprostsze rzeczy, są dla Nas najtrudniejsze do pojęcia.
Co na przykład? A to, że pewnie niejedna z Nas, już ze sto razy, na własnej skórze przekonała się, że wszystko ma swój cel i coś się dzieje po coś. Ale za każdym razem, kiedy mamy wszystkiego dość, myślimy, że to jest właśnie już apogeum, koniec świata i nic więcej Nas nie czeka.
Ostatnio przeczytałam książkę Olgi Kozierowskiej „ Mój przyjaciel kryzys“, tłumacząc sobie, że porażki wzmacniają. Wiem jednak, że czasem czasem ciężko wcielić to w życie. Nie można się jednak poddawać. Sama walczę i innych też zawsze wspieram w ich walce.
Walczę, bo wiem: o co i po co!
Parę lat temu wyznaczyłam swój cel i się go trzymam. Tak naprawdę moją największą motywacją, jest szczere odpowiadanie sobie na pytanie: „Czego NIE chcę“?
Weryfikując odpowiedzi, dochodzę do wniosku, że poddając się, nic lepszego nie osiągnę i zaczynam wymyślać rozwiązania. W gorszych chwilach moja kreatywność nagle szaleje. Dlaczego? Bo nie ma innego wyjścia. Jest przyparta do muru i w mojej głowie nagle pojawia się niezliczona ilosć pomysłów do wdrożenia.
Nie ukrywam, że swojego czasu bardzo pomógł mi także coaching. Jestem osobą, która w swoim życiu naprawdę straciła wiarę w prawie wszystko. Ciężka choroba spowodowała, że zapomniałam o swoich prawdziwych marzeniach, czy przyjemnościach. Dopiero po wyzdrowieniu uczyłam się doceniać, co mnie dookoła spotyka. Podczas procesu coachingowego zweryfikowałam, co jest znów dla mnie ważne, co jest moim priorytetem, celem oraz jak mam zarządzać czasem i konsekwentnie trzymać się swojego planu.
Jednym słowem, w pewnym momencie zapomniałam o sobie. Potrzebowałam kogoś, kto mnie w nowej drodze wesprze i znalazłam.
Teraz sama ze swoimi klientami obieram drogę, gdzie wspieram ich w walce o o ich marzenia. Czasem jest łatwiej, a czasem trudniej, kiedy od początku ktoś wątpi w swoje możliwości i nie chce uwierzyć w swoje talenty oraz potencjał do kreowania własnej wizji.
Najgorsze to poddać się od razu, a potem mieć w sobie to strasznie denerwujące poczucie, że „Nawet nie spróbowałam“.
Stąd kryzys, jest tak naprawdę super, bo wtedy sami z siebie, zmuszamy się do działania, bo nie mamy innego wyjścia. Przestajemy czekać na lepsze jutro. Zaczynamy je po prostu tworzyć.
Jest masa ludzi, która tylko narzeka, ale rzadko robi cokolwiek, aby było inaczej. Są też ludzie, którzy tkwią w jakiejś sytuacji lub związku, oszukując siebie samych, że to dla nich dobre. Czemu oszukując? Bo często cierpią i wylewają wiele łez, ale uparcie twierdzą, że tak jest lepiej, wygodniej i nie wyobrażają sobie czegoś innego. Jako coach ciężko mi się tego słucha, ale też nauczyłam się jednego:
Każdy ma swój czas, aby zrobić przysłowiowy pierwszy krok ku zmianie!
Nikogo nie zmusimy do zmiany, bo Nam osobiście się coś nie podoba. Każdy odpowiada za siebie samego.
Jeżeli więc ktoś Tobie bliski dużo narzeka, ale nie chce, nie ma jeszcze odwagi, aby coś zmienić, nie wywieraj presji. Nic na siłę. Przyjdzie taki dzień, kiedy sam poprosi Ciebie o pomoc, a wtedy zrób co w Twej mocy, aby taką osobę wesprzeć jak tylko możesz najlepiej.
Nie ma sensu wyżywanie się na kimkolwiek i powtarzanie: „ Już, teraz, zrób coś bo nie mogę Ciebie słuchać“. Zajmij się sobą i nie mierz ludzi własną miarą. Czasem bywa trudno, ale w końcu uczymy się całe życie prawda?
***
O autorce:
Karolina Cwalina – PCC ICF, life&business coach. Kierownik Studiów Podyplomowych Akademia Coachingu na Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Białymstoku. Specjalizuje się̨ w obszarach zarządzania oraz organizacji czasem. Założycielka firmy szkoleniowo-coachingowej oraz autorka programu dla kobiet „Sexy zaczyna się̨ w głowie”, który oferuje szeroki program warsztatowo-szkoleniowy. Specjalista w zakresie prowadzenia life coachingu, który wpływa na podniesienie jakości stylu życia. Na swoim koncie posiada wiele sukcesów w pracy zarówno z jednostkami indywidualnymi jak i podczas przeprowadzonych warsztatów motywacyjnych w wielu firmach oraz wystąpieniach publicznych.