O syndromie oszusta napisano już wiele, zatem w skrócie. Syndrom oszusta to mechanizm psychologiczny, polegający na wątpieniu we własne kompetencje, pomimo szeregu obiektywnych dowodów potwierdzających je.
Nie zliczę rozmów z (głównie) kobietami, które w chwili docenienia: pochwały, awansu w pracy, nowego zlecenia, zamiast radości i dumy z siebie, toną w przerażeniu, że oto „za chwilę się wyda, że tak naprawdę nic nie potrafią”, „nie zasługują”, „jest mnóstwo osób, które zrobiłyby to lepiej” a „ten ostatni sukces był dziełem przypadku – udało się, miałam szczęście”. Zwykle podejmujemy wyzwanie, jednak walka okupiona jest wewnętrznym napięciem, godzinami prokrastynowania, które pogłębiają poczucie “nie nadawania się”.
Można pomyśleć: wszyscy w pewnym stopniu tak mają. Owszem, „w pewnym stopniu”. Zapewne niewiele jest osób, które nigdy nie zwątpiły w swoje kompetencje. Doskonale sprzyja temu rzeczywistość, w jakiej żyjemy: niemal nieustanna ekspozycja na idealne obrazki z Instagrama to pułapka zjawiska “highlight reel” (oglądamy innych w najlepszych momentach ich życia, w końcu niewiele osób „chwali się” tym, co im się nie udało), prowadząca do porównań i wyznaczania sobie nierealistycznych standardów. Codzienny festiwal sukcesów z LinkedIna sprzyja umniejszaniu własnym osiągnięciom. Jednocześnie badania przeprowadzone przez naukowców z University of Edinburgh Business School wykazały związek korzystania z profesjonalnych mediów społecznościowych (LinkedIn) z przekonaniem, że inni przeceniają nasze kompetencje.
Szacuje się, że 70% populacji świata doświadcza przejawów syndromu oszusta na którymś etapie swojego życia
Problem jest wtedy, kiedy jest to odczucie permanentne, nasilające się za każdym razem, kiedy stajemy w obliczu sukcesu. Działa na poziomie emocji, nie racjonalnej kalkulacji. Blokuje przed podejmowaniem wyzwań, unieruchamia, istotnie wpływa na pogorszenie jakości życia. Badania pokazują, że syndrom oszusta częściej dotyka osoby ze skłonnościami perfekcjonistycznymi, łączy się z niską samooceną, prowadzi do chronicznego stresu, a także do rozwoju zaburzeń lękowych czy depresji (Cokley, 2018).
PRZECZYTAJ TEŻ: Kto tak parkuje? To pewnie jakaś baba. Czym jest zinternalizowana mizoginia?
Syndrom oszusta – czy można sobie z nim poradzić?
Istnieje wiele metod radzenia sobie z nim: tworzenie list swoich mocnych stron, wypisywanie osiągnięć pomoże w spojrzeniu na siebie z zewnętrznej perspektywy. Wchodzenie w dialog z podważającym kompetencje głosem może pomóc zakwestionować – i zracjonalizować – zinternalizowane, ściągające w dół przekonania.
Muszę jednak przyznać, że – choć sama mogłabym się doktoryzować z rozkładania problemów na czynniki pierwsze, analizowania każdego szczegółu i racjonalizowania przekonań – w przypadku mierzenia się z syndromem oszusta poległam. I właśnie w tym – w porzuceniu walki – znalazłam swoją odpowiedź. Mój sposób na autosabotujące myśli to ich akceptacja. Przez lata zdążyłam się z nimi już dobrze zapoznać. Świadomość, że były, są i (zapewne) będą, pomaga mi “przybić z nimi piątkę”, wziąć głęboki oddech i… robić swoje. Wbrew lękowi, jednocześnie ucząc się przyzwolenia na popełnianie błędów i bycie nieperfekcyjną.
O autorce

Magdalena Andzelm – socjolożka, badaczka rynku. Zafascynowana szeroko pojętą psychologią, z zamiłowaniem zgłębiająca mechanizmy funkcjonowania człowieka w oparciu o model biopsychospołeczny. Po godzinach tworzy kolaże cyfrowe.