Olga Kozierowska: To jak to jest z tą moralnością finansową Polek i Polaków?
Karolina Szulc-Nagłowska: Nie jest najlepiej, bo dane, które mamy na temat skuteczności ściągalności alimentów są zatrważające.
Dorota Minta: Zacznijmy od początku. W kodeksie (rodzinnym – przyp. red.) ciągle niestety mamy zapis o władzy rodzicielskiej, a nie odpowiedzialności. Dlaczego tak jest? Dlaczego w większości sytuacji rozwodowych dzieci zostają z kobietą, a mężczyzna – ewentualnie – płaci alimenty? I dlaczego dzieci nie mogą być i z ojcem i z matką? Tak jak jest chociażby w Skandynawii – poza sytuacjami kryminalnymi i niebezpiecznymi, dzieci są w połowie powierzone pieczy ojca i matki. Wtedy nie ma problemu alimentów. Ojciec, mając przez połowę czasu dziecko pod swoją od opieką, musi to dziecko utrzymywać. U nas natomiast ciągle sądy zakładają, że dziecko ma być z matką. Jest również takie społeczne oczekiwanie.
Karolina: Jeszcze 10–15 lat temu tak rzeczywiście było, ale dzisiaj sądy nie działają schematami. Dlaczego orzekają tak a nie inaczej? Wystarczy otworzyć pierwsze, drugie, trzecie drzwi do mieszkania i zobaczyć, kto zajmuje się w nim dzieckiem na co dzień. Czy są to oboje rodzice, czy to jest mama, a tata zajmuje się dzieckiem tylko z doskoku? Jednakże tych aktywnych ojców jest rzeczywiście coraz więcej. W takiej sytuacji, gdy ktoś chce się rozwieść i ustalić, jak będzie wyglądała opieka nad dzieckiem, to w przeważającej większości przygotowujemy porozumienie rodzicielskie. Dziecko jest i z tatą i z mamą – w różnych proporcjach, ale tak jak było przed rozwodem.
Dorota: Ja nie mówię o patologicznych ojcach. Mówię o tych ojcach, którzy są przeciętnymi Polakami. Zmiana w mentalności rodzin jest na pewno większa niż w mentalności sądów – bo ja z perspektywy gabinetu psychologicznego nie mam optymistycznego obrazu rewolucji w polskim sądownictwie rodzinnym. Dlaczego w ogóle ktoś dyskutuje z kolesiem, który stworzył dziecko o tym, czy on ma płacić tyle czy tyle? To ma być jego obowiązek, a procesy o alimenty i pieczę nad dziećmi trwają latami.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nasze dzieci mają karty płatnicze, a my zbierałyśmy butelki.
Olga Kozierowska: Statystyki pokazują, że w dalszym ciągu milion dzieci nie otrzymuje pełnych alimentów. Zadłużenie wobec funduszu alimentacyjnego wzrosło na koniec 2023 roku do 15 000 000 000 zł, a przeciętny dłużnik ma ponad 50 000 zł zaległości wobec swojego dziecka…
Dorota: Myślę, że to jest właśnie kwestia moralności. Tak naprawdę my wszyscy uczymy się nawzajem takiego przyzwolenia na bycie nieuczciwymi. Przymykamy oko, gdy ktoś ściąga w szkole. Wielokrotnie słyszeliśmy od słynnych osób czy celebrytów historie o tym, jak ściągali na maturze… I to było takie fajne… A przecież to są opowieści o przestępstwie. My mało rozmawiamy o moralności. A kiedy już dochodzi do sytuacji kryzysowej, to nie ma przestrzeni na wychowywanie. Nie ma też potępienia. Nie jest przecież tak, że „nie podam ci ręki, bo jesteś alimenciarzem”.
Karolina: Mnie przeraża unikanie odpowiedzialności za życie, które się stworzyło. Jak kupujemy pieska, to musimy go wykarmić i wyjść z nim na spacer. A jak mamy dziecko? Potrafimy je porzucić finansowo i nie zastanawiać się, w jaki sposób jego potrzeby są zaspokajane. I nie mam tu na myśli wyjątkowych potrzeb, tylko te najbardziej zwyczajne: jedzenie, mieszkanie, kochanie przez drugą osobę. Mama, która zostaje z dzieckiem, musi zasuwać za dwójkę rodziców, żeby zabezpieczyć jego potrzeby finansowe. Pokłosiem jest też to, że nie ma ani czasu ani energii, które mogłaby w innym wypadku temu dziecku dać. Nie ma już przestrzeni na to, by posiedzieć razem i nic nie robić, bo musi pracować na 2-3 etatach, by wszystko ogarnąć.
Dorota: I nie mówimy tutaj o ludziach siedzących w więzieniu, tylko zwykłych facetach, którzy nie płacą alimentów. Albo kobietach, bo takie sytuacje też się zdarzają. Nie słyszałam historii, by takie osoby spotkały się z ostracyzmem rodziny czy sąsiadów, w firmie – nikt nie mówi: nie usiądę z tobą, nie napiję się kawy, bo nie płacisz alimentów.
Olga: Bo zazwyczaj za tym stoi „baba, która chce coś wyciągnąć”… Dlaczego w ogóle my dajemy w towarzystwie dyspensę komuś, kto jest oszustem? Który na dodatek chwali się przy stole, jak to ukrył swoje dochody, żeby nie płacić swojej wrednej, byłej żonie. A przy okazji oczywiście swojemu dziecku.
Dorota: Z jednej strony mamy faceta, który kombinuje, żeby nie płacić, bo ona wyda pieniądze na mityczne paznokcie. A z drugiej mamy kobietę, która też mówi, że nie da ojcu dziecka, bo ten jest wredny, zdradził, oszukał, zostawił. To jest walka, na której końcu nikt nie reprezentuje dziecka.
WYSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY NA NASZYM KANALE YOUTUBE