Syndrom oszusta. Jak w końcu uwierzyć w swoje kompetencje?

To kłopotliwe i przewrotne zjawisko sprowadza się do tego, że im większy sukces odnosimy, tym bardziej powątpiewamy we własne dokonania. Zaczynamy deprecjonować swoje sukcesy przypisując je przypadkowi, szczęściu lub życzliwości innych ludzi. Nabieramy przekonania, że wszystkie nasze osiągnięcia wynikają z cudownych zbiegów okoliczności, a obiektywne dowody zaświadczające o ich autentyczności najzwyczajniej w świecie ignorujemy. Co ciekawe, syndrom oszusta często dotyka ludzi wybitnie uzdolnionych.

Co nam robi ten syndrom oszusta?

Odpowiedź można by zamknąć w jednym zdaniu – dewastuje nas psychicznie i emocjonalnie. Osoby zmagające się z tym syndromem żyją w permanentnym strachu. Każdego dnia obawiają się, że ktoś w końcu zdemaskuje ich brak wiedzy, kompetencji czy doświadczenia. Gigantyczny stres jaki temu towarzyszy niejednokrotnie skutkuje twórczym paraliżem, który sprawia, że nie realizujemy w pełni swojego potencjału, nie wykorzystujemy zawodowych szans, znacznie częściej dopada nas prokrastynacja, a także wypalenie zawodowe.  Obawa przed byciem zdemaskowanym oraz nieustanny lęk przed dotkliwymi konsekwencjami jakie będziemy musieli ponieś, zamienia każdy kolejny dzień w piekło. To co dzieje się w naszym życiu zawodowym nie pozostaje niestety bez echa w sferze prywatnej.

Jak sobie pomóc?

Nie ma jednej uniwersalnej reguły, którą można zastosować na zasadzie kopiuj – wklej. To co zadziała u jednej osoby, u innej może się w ogóle nie sprawdzić. Dlatego warto zawsze doświadczać i weryfikować, które z dobrych praktyk są dla nas naprawdę pomocne w uwalnianiu się z tego syndromu.

Na samym początku warto przyjrzeć się swojemu lękowi i zdiagnozować czego tak naprawdę się boimy. Czy boimy się porażki? A jeśli tak, czym ona tak naprawdę dla nas jest. O czym myślimy kiedy mówimy o porażce? I co najgorszego może się wtedy stać. Zaskakujący może być fakt, iż wiele osób ze zdumieniem odkrywa, że to, czego tak naprawdę się boją to nie porażka, lecz sukces. Tak. Bardzo często nie uświadamiamy sobie, że cytując Marianne Williamson: „Najbardziej obawiamy się nie tego, że się do czegoś nie nadajemy, ale naszej bezgranicznej mocy. Tym, co nas przeraża, nie jest nasza ciemność, ale nasze wewnętrzne światło”. Jeśli tak jest, potrzebujemy zajrzeć w głąb siebie i dowiedzieć się, dlaczego ten sukces tak bardzo nas przeraża. Być może nie dajemy sobie do niego prawa. Albo obawiamy się, że będziemy musieli coś stracić. Coś, co na ten moment stanowi dla nas ogromną wartość.

Nie tylko ty tak masz!

Kiedy zmagamy się z syndromem oszusta, który bezlitośnie nas zawstydza, dajemy się uwieść iluzji, że wszyscy dookoła wierzą w siebie i swoje kompetencje, tylko nie my. Mamy wrażenie, że nikt oprócz nas nie doświadcza poczucia bycia gorszym, wadliwym i wybrakowanym. Tymczasem prawda jest taka, że jest nas więcej. Problem w tym, że rzadko kiedy o tym mówimy. Niechętnie przyznajemy się to tego, co dla nas trudne i kłopotliwe. Wielu z nas zakłada na co dzień maski,  które sprawiają, że ciężko jest innym dostrzec z czym tak naprawdę się zmagamy. No bo kto by pomyślał, że ten przebojowy, dynamiczny, wygadany i zawsze uśmiechnięty perfekcjonista każdego dnia drży na samą myśl o tym, co może się wydarzyć w pracy. Dla wielu osób świadomość wspólnoty ludzkich doświadczeń związanych z syndromem oszusta, okazuje się niebywale uwalniająca. Dzięki niej nie odczuwają już  obezwładniającego osamotnienia.

Zacznij sobie ufać.

Syndrom oszusta dewastuje nasze poczucie własnej wartości, zaniża samoocenę, osłabia pewność siebie i podkopuje nasze zaufanie do tego, co umiemy, potrafimy, w czym jesteśmy fenomenalni.  I właśnie to zaufanie potrzebujemy odbudować. I to jak najszybciej. Bez niego żyje nas się o wiele trudniej. Od czego zacząć? Dobrym pomysłem na początek jest wypisanie wszystkich swoich talentów, kompetencji, mocnych stron oraz zasobów. Jeśli mamy z tym kłopot, bo wewnętrzny krytyk perfidnie podpowiada nam wyłącznie same deficyty, warto poprosić bliskich przyjaciół o feedback w tym temacie. Oni z reguły oceniają nas znacznie lepiej niż my sami, ponieważ patrzą na nas poprzez soczewkę życzliwości i wsparcia, a nie surowej krytyki.

Bój się i rób!

Strach sprawia, że coraz trudniej jest nam podjąć działanie. Biegamy jak przysłowiowy chomik w kołowrotku poruszając się w bezpiecznych granicach dobrze już oswojonej strefy komfortu. Znamy ją doskonale i chociaż uwiera nas ta powtarzalność, przewidywalność i rutyna obawiamy się tego, co czeka na nas po drugiej stronie. Prawda jest taka, że nie ma innej drogi to przepracowania lęku niż skonfrontowanie się z tym, co ten lęk w nas wyzwala. Obawa przed nieznanym jest naturalną reakcją, która ma prawo się w nas pojawiać kiedy zbliżamy się do czegoś, co jest dla nas niezmiernie ważne. Najlepiej wiedzą o tym aktorzy, którzy wychodzą na scenę w dniu premiery. Oni również odczuwają gigantyczny lęk, który pięknie nazywają tremą. Ale nie poddają się temu lękowi, nie uciekają ze sceny. Idą i robią swoje. Pomimo lęku, obawy i miliona wątpliwości, które się w nich kłębią.

Trenuj empatię i samowspółczucie

Dr Mary Welford pisze w jednej ze swoich książek o tym, że praktyka życzliwości, czułości, empatii i samowspółczucia przepięknie pomaga nam w budowaniu pewności siebie. Kiedy zmagamy się z czymś trudnym ostatnią rzeczą jakiej nam wtedy potrzeba jest krytyka, surowość i ocenianie. To tylko pogarsza nasze samopoczucie i sprawia, że znowu tracimy wiarę w siebie. My tymczasem potrzebujemy się w końcu nauczyć jak być dla siebie wsparciem. Musimy zacząć trenować życzliwość wobec siebie. Wszystko po to, aby w chwilach zmagań i trudności wzmacniać się wspierającymi myślami, które pozwalają nam poczuć, że jesteśmy wystarczający; że to, co robimy jest właściwe; że radzimy sobie, najlepiej jak umiemy. I jeśli zdarzy nam się popełnić błąd, co nie jest niczym złym, bo tak naprawdę błędy pokazują nas od tej prawdziwej i autentycznej strony, pamiętajmy, że one nas nie definiują. Nie przekreślą też naszych dotychczasowych osiągnięć ani tym bardziej nie zamykają  nam drzwi do kolejnych sukcesów. Jak mawiał klasyk: „Porażka nigdy nie jest totalna”. I tak naprawdę to tylko od nas zależy co z nią zrobimy.

Kasia Malinowska

O autorce

Kasia Malinowska – certyfikowany coach, trenerka umiejętności miękkich, ekspertka w temacie pewności siebie i ekspertka Sukcesu Pisanego Szminką. Prowadzi warsztaty, szkolenia, webinary, sesje coachingowe oraz konsultacje indywidualne w języku polskim oraz angielskim. Specjalizuje się w temacie odporności psychicznej, autentyczności oraz pewności siebie. Jako ekspertka w obszarze rozwoju osobistego realizuje webinary dla uznanych platform edukacyjnych.

Przeczytaj także

Portal sukcespisanyszminka.pl

Fundacja WłączeniPlus
ul. Podchorążych 75/77/2
00-721 Warszawa

kontakt@wlaczeniplus.pl

Wesprzyj Nasze działania

40 1600 1462 1717 1383 1000 0001

Bank BNP Paribas Polska S.A.

 

Patronite:

www.patronite.pl/sukcespisanyszminka

Copyright © 2024 | WłączeniPlus

Projekt i realizacja: Be About Hybrid Agency