Dominika Jajszczak: Twoja historia jest inspirująca. Gdybyś mogła wrócić do momentu, w którym zaczęłaś swoją działalność na rzecz osób z niepełnosprawnościami, co powiedziałabyś sobie wtedy?
Agata Roczniak: Działam od kilkudziesięciu lat. Od początku motywowało mnie wspomnienie z czasów podstawówki, gdy śmiały się ze mnie dzieci. Było mi wtedy bardzo przykro. Moja mama często zwracała im uwagę, bo ją również to dotykało. A gdybyśmy stworzyli taki świat, w którym nie ma potrzeby zwracania uwagi, bo nie ma dziwnych szeptów, śmiechów czy szydzenia? Wierzę, że to możliwe.
I starasz się tworzyć taki świat każdego dnia?
Wiem jedno – chcę zmieniać spojrzenie na niepełnosprawność! Powołałam fundację, by za kilka, kilkanaście lat najmłodsze pokolenie traktowało OzN tak naturalnie, jak osoby w pełni sprawne. Żeby dla każdego dziecka było jasne, że niepełnosprawność to coś, z czym można się urodzić lub coś co może przytrafić się każdemu. Że czasem ktoś chodzi inaczej lub ma inne możliwości fizyczne – i to nic śmiesznego- to po prostu część jego rzeczywistości. Dlatego już dziś w ramach działań Fundacji edukujemy dzieci. Wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości zmianą perspektywy i podejścia do OzN.
W młodym pokoleniu nadzieja? Dzieci są bardziej ciekawe świata, otwarte, nie oceniają i jeszcze nie są w nich tak mocno zakorzenione krzywdzące stereotypy.
Spotykam wielu ludzi, którzy pokazują mi, jak bardzo jesteśmy różni, a jednocześnie jak wiele nas łączy. Uczę dzieci na warsztatach, że najważniejsza jest ciekawość. Bardzo bym chciała, żebyśmy nigdy jej nie stracili. Bo stereotypów wciąż istnieje mnóstwo. Przełamywanie ich i pokazywanie codzienności osób z niepełnosprawnościami pomaga w postrzeganiu ich po prostu jak każdej innej osoby w społeczeństwie. Takiej, która może mieć inne potrzeby, ale nadal jest pełnoprawnym człowiekiem – z marzeniami, pasjami i codziennymi sprawami.
Jednym ze sposobów przełamywania barier i edukacji są Twoje książki?
Moim marzeniem było tworzenie narzędzi edukacyjnych – takich, które uświadamiają, poszerzają perspektywę i normalizują temat niepełnosprawności. Są trwałe, inspirujące i trafiają przede wszystkim do dzieci. Tak narodził się pomysł książek ilustrowanych, które opowiadają o rzeczywistych bohaterach z niepełnosprawnościami. O ich życiu, talentach, wyzwaniach. Czasem są to nietuzinkowe historie. Chciałam, żeby dzieci mogły z tych książek dowiedzieć się, jakie są rodzaje niepełnosprawności, jakie trudności mogą się z nimi wiązać i – co najważniejsze – jak traktować każdą osobę z godnością, szacunkiem i akceptacją. Chciałam zmieniać spojrzenie na niepełnosprawność. I to zdanie właśnie stało się misją Fundacji Diversum.
Niedawno odbywał się premiera filmu dokumentalnego „Szczęście Agaty”, w którym opowiadasz o swoich wyzwaniach, ale i o swojej sile. Czy było jakieś przełomowe wydarzenie, które sprawiło, że zdałaś sobie sprawę z tego, że czas zainspirować swoim życiem innych, który może brak teraz nadziei na lepsze jutro?
Kiedy pokazuję jak pokonuję własne ograniczenia, daję innym siłę, by robili to samo. Przełomowym dla mnie momentem było spełnienie mojego młodzieńczego marzenia o byciu modelką. Moje spełnione marzenie jednak stało się czymś więcej niż osobistą satysfakcją. Zrozumiałam, że przetarłam szlaki dla innych kobiet, zwłaszcza tych z niepełnosprawnościami, ale też dla tych, które w siebie po prostu nie wierzą.

Ludzie nadal potrzebują historii o tym, jak ktoś dochodzi do sukcesu i pokonuje trudności. Każdy z nas czuje strach, doświadcza lęku, pragnie szczęścia i szuka swojej drogi. Trzeba zrobić ten pierwszy krok, by ją odnaleźć. Warto też pamiętać, że na naszej drodze znajdą się ludzie, którzy będą próbowali nas zniechęcić. W moim przypadku to właśnie ten moment, kiedy spotykałam się z hejtem czy wątpliwościami innych, uświadamiałam sobie, jak ważna jest wytrwałość i to, by nie dać się złamać.
Podjęłam kilka decyzji, które spotkały się z krytyką ze strony innych, jak chociażby decyzja o zostaniu matką. Dziękuję mojemu mężowie Piotrowi i rodzicom, że mnie wtedy wspierali. nie Zrobili wszystko, bym nie poddała się przy pierwszych przeszkodach i rozczarowaniach. To właśnie bliscy dają mi siłę, by żyć pełnią życia, bez wymówek, bez oglądania się na to, co niemożliwe.
Twoja mama cię mocno wspiera, ale także to ona nauczyła Cię samodzielności.
Mama od najmłodszych lat pokazywała mi, że jeśli czegoś nie zacznę sama, to nikt nie zrobi tego za mnie. Dlatego tak ważne było, bym nauczyła się samodzielności. Pamiętam, jak mama wymyślała dla mnie różne obowiązki domowe, dopasowane do moich możliwości. Nie odpuszczała mi. Dzięki temu zrozumiałam, że są rzeczy, które – mimo trudności – mogę zrobić sama. To nauczyło mnie jeszcze jednej rzeczy: nie można patrzeć na wielkie, odległe cele i myśleć, że są nieosiągalne. Trzeba dzielić je na małe kroki i realizować to, co jest możliwe.
W filmie dokumentalnym “Szczęście Agaty”, który wyreżyserował Krzysztof Rogulski opowiadam o swoim życiu, wyzwaniach. Dzielę się historią, która pokazuje, że nawet w obliczu trudności można znaleźć szczęście.
Dziś, patrząc w przyszłość, wiem, że moja historia – opowiedziana w filmie – to nie tylko opowieść o mnie. To opowieść o każdym z nas. O tym, że warto walczyć o swoje marzenia, nawet gdy wydaje się, że cały świat stoi przeciwko nam.
Czy to właśnie ta idea przyświeca Ci, gdy realizujesz kolejne projekty?
Tak, zarówno w wydawaniu książek dla dzieci, jak i w wystąpieniach publicznych. Chcę pokazywać, że szczęście to nie brak problemów, ale umiejętność cieszenia się tym, co mamy, i dążenia do tego, co ważne.
Dlatego zapraszam do obejrzenia “Szczęście Agaty”. To opowieść, która może stać się inspiracją dla każdego, kto szuka siły, by iść naprzód. Bo każdy z nas ma w sobie moc, by zmieniać swoją rzeczywistość. Wystarczy uwierzyć w siebie i zacząć działać. Film na razie pokazywany jest na festiwalach, ale już za kilka miesięcy będzie dystrybuowany dla szerszej publiczności
Założyłaś Fundację Diversum, aktywnie działasz na rzecz inkluzywności. Co jest dla Ciebie największą nagrodą w tej pracy? A co największym wyzwaniem?
Działam, bo wiem, że mam tylko jedno życie i tylko tu i teraz mogę coś zmienić. Nie mam pewności, czy ktoś inny przejmie tę misję po mnie, więc biorę odpowiedzialność za to, co tworzę teraz.
Największą nagrodą dla mnie jest możliwość zmiany świata poprzez zmianę podejścia dzieci do niepełnosprawności. Do końca 2024 roku Fundacja Diversum przeprowadziła warsztaty dla ponad 4 300 dzieci, przekazując im bezpłatnie ponad 15 000 książek.
Za każdą liczbą kryje się dziecko, które patrzy na mnie z błyskiem w oku i mówi np: „Pamiętam, jak Pani powiedziała, że każdy ma prawo prosić o pomoc” albo „Już wiem, że niepełnosprawność to nie tylko wózek”. Bezcenną nagrodą są również chwile, gdy nauczyciele przyznają, że nasze warsztaty otworzyły im oczy na temat niepełnosprawności i zmieniły ich podejście do pracy z dziećmi. To dowód na to, że ta edukacja ma sens.

Patrząc w przyszłość, marzę o tym, aby znaleźć edukatorów, którzy – tak jak ja – uczą z serca i dla których normalizacja niepełnosprawności jest priorytetem. Dziś mamy Anię Ślebiodę która ma trudności w chodzeniu, Przemka Świercza który trenuje w Amp Futbolu, Mariusza Kędzierskiego, który nie ma rąk i rysuje oraz Oskara Wiśniewskiego, który nie słyszy, ale się nie miga.:) Wszyscy pięknie edukują. Jestem im za to bardzo wdzięczna! Opisując ich wymieniam to, czego nie mają, a przecież każda z tych osób jest wspaniała, utalentowana, żyje pełną piersią!
Dziś wiem, że największą moc mają warsztaty prowadzone wśród dzieci przez osoby z niepełnosprawnościami. To najbardziej autentyczna edukacja. Chciałabym, żeby fundacja miała jeszcze więcej ambasadorów w swoim zespole, którzy pokazują, że niepełnosprawność to część życia, a nie bariera nie do pokonania.
Jakie kolejne działania planujecie w Fundacji?
Nasze fundacyjne wyzwania na następne lata to wydanie nowych książek, znalezienie nowych bohaterów, organizacja jeszcze większej liczby warsztatów, pozyskanie nowych partnerów. Chcemy rozwijać współpracę z partnerami i pokazywać innym, jak biznes może wspierać inkluzję.
A największe wyzwanie osobiste?
Znalezienie balansu między pracą, a życiem prywatnym. To dla mnie trudne, bo kiedy coś robię, to angażuję się na 100%. Uwielbiam prowadzić warsztaty, tworzyć nowe projekty, ale jednocześnie jestem żoną, mamą, przyjaciółką. I tak jak każdy, szukam równowagi – między dawaniem siebie innym, a byciem obecną dla siebie i swoich bliskich. To moje codzienne wyzwanie, ale też dowód na to, że choć poruszam się na wózku, to moje życie nie różni się tak bardzo od życia innych ludzi. Mam te same troski, tylko droga do ich rozwiązania czasem wygląda trochę inaczej.
Dziękuję wszystkim, którzy są częścią tej misji – to dzięki Wam możemy razem zmieniać świat na bardziej otwarty i różnorodny.
SMA to choroba, która niesie ze sobą pewne ograniczenia, ale Ty nie pozwalasz, by Cię definiowała. Jakie są Twoje sposoby na radzenie sobie z wyzwaniami w pracy i życiu codziennym?
Pewnego dnia, gdy znów zmagałam się z własnymi ograniczeniami, przypomniałam sobie, że przecież mam w środku to, co mnie napędza. Moją motywację wewnętrzną. To ona pozwala mi patrzeć na przeszkody jak na sposób dojścia do czegoś większego. Kiedy widzę trudność, myślę o celu, który jest ważniejszy ode mnie. O celu, który ma pozytywny wpływ na życie innych. Chcę zmieniać świat, ale nie po to, by zyskać sławę czy uznanie, tylko po to, by zostawić po sobie ślad. By być iskrą, która zapoczątkuje zmianę.
Tak jak wspomniałaś angażujesz się we wszystko na 100% i znamy się nie od dziś więc jestem przekonana, że chciałabyś robić jeszcze więcej – ale jednak czasem trzeba zadbać o siebie – o czym często zapominamy…
Chciałabym podróżować więcej, doświadczać więcej, robić więcej, ale moje ciało często przypomina mi, że ma swoje granice. Nauczyłam się słuchać go, nie doprowadzać do skrajnego wyczerpania, zawsze zostawiać sobie odrobinę sił na refleksję- co zrobiłam dobrze, a co mogłabym zrobić lepiej. To moja strategia – dbać o siebie, by móc stawiać czoła wyzwaniom.
Jakie osoby Cię w tym wspierają?
Jednym z moich sposobów na radzenie sobie z codziennością jest samoorganizacja i wsparcie osób, które są wokół mnie. Szczególnie ważne są dla mnie asystentki. Kiedy mój mąż wyjeżdża na kilka dni, a syn jest nieobecny, to właśnie one stają się moim oparciem. Widzą, jak wiele rzeczy robię, ale też jak wiele pomocy potrzebuję. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma taką sieć wsparcia. Dla wielu OzN asystentka to podstawa, by móc realizować swoje podstawowe potrzeby. To nie tylko pomoc w codziennych czynnościach, ale też ogromne wsparcie w samorealizacji. Asystentka to ktoś, kto rozumie, wspiera, czasem wystarczy by była obok, i to już daje siłę do działania, do wyjścia “na zewnątrz”.
Jak ważne w takich sytuacjach jest zarządzanie czasem?
Planowanie, organizacja, ale też elastyczność są niezmiernie ważne. Życie lubi płatać figle. Kiedy coś idzie nie tak, jak było zaplanowane, widzę, jak bardzo realizacja celów zależy od ludzi wokół mnie. To oni często pomagają mi iść naprzód, nawet gdy wydaje się, że siły już mnie opuściły. Dlatego tak ważne są relacje, wdzięczność i docenianie tego, co mam. Zamiast narzekać na to, czego mi brakuje, skupiam się na tym, co mogę zrobić z tym, co mam.
I w końcu – wybieram bycie szczęśliwą! Bo szczęście to nie coś, co przychodzi samo z siebie. To wybór. Każdy z nas jest na tyle szczęśliwy, na ile się zdecyduje, aby tak było. I ja wybieram radość, mimo wszystko. Bo wiem, że nawet w trudnych chwilach mogę znaleźć powód do uśmiechu. A to już jest coś.
Niepełnosprawność, która przez wielu uznawana jest za słabość w Twoim przypadku stała się Twoją siłą.
Mam szczęście, że otaczam się ludźmi, którzy szanują mnie za to, kim jestem, a nie za to, ile mam pary w mięśniach. Moja niepełnosprawność, paradoksalnie, stała się dla mnie źródłem siły.To ona nauczyła mnie waleczności, determinacji i kreatywności w pokonywaniu przeszkód.
Często czuję wewnętrzną presję, aby udowadniać sobie, na ile mnie stać. To potrafi być wyczerpujące. Mierzę się z trudnościami fizycznymi, które sprawiają, że wielu rzeczy nie jestem w stanie zrobić samodzielnie. Ale jednocześnie szanuję siebie za to, że nie poddaję się, że szukam różnych sposobów, by obejść ograniczenia i dotrzeć do celu. To wewnętrzne wsparcie, które sobie daję, jest dla mnie niezwykle ważne. Czuję wdzięczność za to, że mimo wszystko znajduję w sobie siłę, by iść naprzód.
Moją największą satysfakcją są te momenty, kiedy mogę coś zrobić sama. To uczucie autonomii, sprawczości jest dla mnie bezcenne. W życiu jest tak niewiele rzeczy, które mogę wykonać bez pomocy, że każda z nich staje się małym zwycięstwem. To właśnie te chwile przypominają mi, jak ważne jest docenianie siebie i swoich wysiłków.
Chciałabym, by nikt nie musiał udowadniać, że zasługuje na szacunek i akceptację!
Ale jak to zrobić?
Hmmm, powiedziałabym, że wszystkim nam potrzeba więcej empatii i zrozumienia. Warto, byśmy nauczyli się patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat tego, kim jest i co wnosi do świata. Bo każdy z nas ma wartość, która zasługuje na uznanie.
Takie proste, a jak widać takie trudne w praktyce, ale chyba już powoli uczymy się tego jako społeczeństwo. Nasze spojrzenie zmieniają też działania różnych firm i marek, które mają ogromny wpływ na opinię publiczną.
Co Twoim zdaniem duże organizację mogą robić lepiej, by osoby z niepełnosprawnościami miały równe szanse na rozwój zawodowy? Czy masz konkretne przykłady dobrych praktyk?
Równe szanse to równy dostęp – tworzenie środowiska pracy, w którym każdy, niezależnie od swoich ograniczeń, może się rozwijać. Nie tylko dostosowanie barier architektonicznych, ale też aktywnie wspieranie pracowników i pracowniczek w ich rozwoju zawodowym poprzez programy mentoringowe, szkolenia i elastyczne formy pracy.
Przykładem dobrych praktyk świeci bank BNP Paribas. Jednym z kluczowych elementów, które wyróżniają tę firmę jest ich podejście do komunikacji i otwartości. Nie boją się pytać, słuchać i wprowadzać zmian, które realnie ułatwiają życie osobom z niepełnosprawnościami. To nie jest tak, że ktoś z góry decyduje, co jest dla nas, OzN, najlepsze – oni naprawdę angażują nas w proces, pytają o potrzeby i na tej podstawie budują rozwiązania. Miałam już wiele okazji by samej to odczuć. To właśnie dlatego tak łatwo jest mi rozmawiać z firmami, które podpisały Kartę Różnorodności. One rozumieją, że różnorodność to nie tylko kwestia wizerunku, ale też ogromna wartość dla biznesu i społeczeństwa. Razem możemy zrobić więcej dla przyszłości, która będzie naprawdę inkluzywna.
Jako fundacja często zachęcam firmy do wspierania działań związanych z diversity, inclusion i equality. Najprościej jest rozmawiać z tymi, którzy już rozumieją korzyści dla osób różnorodnych, ale też dla całego zespołu i organizacji. Firmy, które podpisały Kartę Różnorodności, pokazują, że są gotowe działać na rzecz równych szans i budowania środowiska, w którym każdy może czuć się wartościowy.
Jakie są twoje plany i marzenia na 2025 rok i na dalszą przyszłość? Jakie są Twoje marzenia i cele na najbliższe lata – zarówno prywatne, jak i zawodowe, w obszarze działalności społecznej?
Mam przed sobą tak wiele planów i marzeń, które chcę realizować. To nie tylko cele zawodowe czy społeczne, ale też osobiste, które nadają mojemu życiu głębszy sens i radość.
Jednym z najważniejszych projektów fundacji, nad którym teraz pracuję, jest kolejna książka dla dzieci. Pani Małgorzata Strękowska-Zaremba, autorka książek będzie inspirować się historią niezwykłego artysty z niepełnosprawnością, którego pasja do rysowania budzi podziw w każdym, kto go pozna. Swoją determinacją i talentem pokazuje, że niepełnosprawność – choć widoczna – nie definiuje tego, kim jesteśmy i co możemy osiągnąć. Jego sztuka mówi więcej niż słowa, a jego życie to dowód na to, że marzenia nie znają ograniczeń.
Drugi etap to spisanie tej opowieści. Szukamy Partnera, który pomoże nam ją wydać i sprawić, by dotarła do jak najszerszego grona czytelników. Razem możemy pokazać światu, jak piękne i wartościowe są historie osób, które mimo przeciwności, tworzą coś wyjątkowego.
Prywatne plany są równie ważne. Chcę dalej rozwijać się jako człowiek, matka i żona. Marzę o tym, by stale znajdować czas na małe, codzienne radości – spacery z rodziną, chwile z książką czy po prostu bycie tu i teraz. Wiem, że życie to nie tylko wielkie projekty, ale też te małe, drobne momenty, które sprawiają, że czuję się szczęśliwa. Marzę, aby film Krzysztofa Rogulskiego, “Szczęście Agaty”, trafił do jak najszerszej widowni, bo dochodzą mnie słuchy, że ten film każdy powinien obejrzeć. 🙂