Uzależnienie od wspinaczki
„Słabo pamiętam umieranie z 10 maja, zimno mnie znieczuliło, odchodziłem stopniowo, nie wiedząc, że wkrótce doświadczę mojej pierwszej śmierci” zaczyna swoje wspomnienia Beck Weathers. Zanim stanął u stóp Mount Everestu był lekarzem patologiem w Teksasie. Przykładnym ojcem i mężem. Rysą na idealnym życiu Weathersa stała się depresja, w której pogrążał się miesiącami. Wspinaczka była ucieczką i lekarstwem na ponure nastroje. W końcu stała się czymś pomiędzy pasją a uzależnieniem. Jej ukoronowaniem miało być wejście na najwyższy szczyt Ziemi. W ekipie Weathersa było trzech doświadczonych przewodników – Rob Hall, Mike Groom, Andy Harris. Do tego wspinali się m.in. Doug Hansen, Stuart Hutchinson, Jon Krakauer, Yasuko Namba – w sumie 11 osób. Spośród tych osób pięć nie dotarło na szczyt. Spośród sześciu, którym udało się wejść na szczyt, cztery zginęły, w tym wszyscy przewodnicy.
Walka o życie
Weathers był jedną z osób, które 10 maja 1996 r. zostały uwięzione przez śnieżycę w tzw. Strefie Śmierci. Przy temperaturze minus sześćdziesiąt stopni i zerowej widoczności powoli się poddawał. Zapadał w śpiączkę. Jego towarzysze, którym udało się bezpiecznie dotrzeć do obozu byli pewni, że zginął. Taką też wiadomość przekazali przez telefon jego żonie, Peach Weathers. I kiedy wydawało się, że to naprawdę koniec, a Beck będzie jeszcze jedną ofiarą potężnej góry, patolog z Teksasu odzyskał niespodziewanie przytomność na wysokości 7800 m. Niemalże ślepy i z odmrożonymi rękami rozpoczął walkę o życie.
To, co później nastąpiło było nie jednym cudem, ale całą serią szczęśliwych trafów. Sprawiły, że Weathers nie wpadł po drodze w lodową otchłań, nie ześlizgnął się ze zbocza, ani nie umarł z wychłodzenia. A kiedy nie był już w stanie samodzielnie schodzić, postawiły na jego drodze pilota śmigłowca, który podjął się karkołomnej próby uratowania Teksańczyka. Cztery lata później Beck Weathers napisał książkę o tamtych doświadczeniach.
Osobiste wyznania
Everest. Na pewną śmierć składa się z dwóch części. W pierwszej Weathers opisuje krok po kroku dramatyczną wyprawę i akcję ratunkową. To najmocniejsza i najbardziej emocjonująca część tej książki – thriller pomieszany z dramatem obyczajowym. Wiele tu scen, które chwytają za gardło. Zwłaszcza, gdy Weathers opisuje śmierć swoich towarzyszy – Yasuko Namby i wzruszające pożegnanie Roba Halla z żoną. W drugiej części Weathers opowiada o swojej depresji i o tym, co właściwie skłoniło go, by wyruszyć na Everest. To także opowieść o powrocie do życia po tragedii, odbudowywaniu bliskości z rodziną i szukaniu dla siebie nowego celu. Dziś Beck Weathers jest mówcą motywacyjnym. Spotyka się z ludźmi, którzy tak jak on kiedyś, znaleźli się na rozdrożu. Udowadnia, że każdy może liczyć w życiu na drugą szansę. Grunt, to umieć ją wykorzystać.
***
Więcej przeczytasz w: Beck Weathers, Stephen G Michaud, Everest. Na pewną śmierć, Biblioteka Gazety Wyborczej, wyd. Agora, Warszawa 2015