Sexy… Co to właściwie znaczy?
Nic nie zapowiadało mojej choroby. Nagle w ciągu jednego miesiąca przytyłam bez powodu 10 kg, potem kolejne. Byłam zwykłą nastolatką, a nagle okazało się, że ważę prawie 130 kg. Lekarze nie potrafili postawić diagnozy. Zamiast na leczenie wysłali mnie na turnus do „sanatorium dla grubasów” w Kołobrzegu. Upokarzające doświadczenie, kiedy instruktor z kijem w ręku gania cię po plaży nie kilometr czy dwa a dziesięć, a to i tak nie pomaga. Udawałam, że jest OK, śmiałam się z sytuacji. Miałam dużo znajomych, większość z nich to byli faceci, bo dobrze się z nimi dogadywałam. No ale na randki umawiali się oczywiście z moimi koleżankami nie ze mną. Dopiero później okazało się, że mam guzy na nadnerczach. Przeszłam bardzo uciążliwe i wyniszczające leczenie, operacje. Miałam 22 lata, czułam się fatalnie, nie miałam energii ani siły do czegokolwiek.
W końcu wzięłam się za siebie, schudłam ponad 60 kilo, przeszłam kilka operacji plastycznych usuwania skóry, po których blizny mam do dzisiaj. Czy są ładne? Nie! Czy je lubię? Dziś już wiem, że są częścią mnie, mojej walki, opowiadają tę historię. Są tym, czym dla innych tatuaże. Więc byłam lżejsza o te 60 kilogramów, ale mentalnie byłam nadal tą samą, smutną Karoliną, wewnętrznie nadal byłam tym „grubasem” z obozu w Kołobrzegu. To zmieniło się dopiero, kiedy podjęłam kilka ważnych dla mnie decyzji. Zrezygnowałam z doktoratu, którego nie chciałam, wyplątałam się z toksycznej relacji, wyjechałam za granicę, poszłam na wymarzone studia i zaczęłam pracować jako coach, założyłam swój biznes. Wtedy narodził się projekt Sexy zaczyna się w głowie.
Nagi problem
Z samoakceptacją mamy problem niezależnie od rozmiaru i kształtów. Miałam kiedyś na coachingu dwie modelki – przepiękne, o świetnych ciałach, a mimo to nie znosiły siebie. O innych klientkach nawet nie wspomnę. Według badań tylko 14% Polek nie chciałoby zmienić niczego w swoim wyglądzie. Ale zmiana wyglądu – powiększenie biustu, wyprostowanie nosa, odchudzenie brzucha czy ud – to wszystko niewiele da, bo nigdy nie chodzi tylko o wygląd!
Doceń siebie
Na warsztatach czasem robię takie ćwiczenie: uczestniczki mają wypisać, za co się doceniają i co im się w sobie podoba. Wiele z nich wpada w panikę, bo nie wie. Pytają, czy mogą dokończyć ćwiczenie w domu. I wtedy okazuje się, że mogą znaleźć w sobie mnóstwo zalet: na przykład miękkie dłonie z długimi paznokciami, ładną cerę, lśniące włosy, białe zęby. Często zwracamy uwagę tylko na to, co najbardziej rzuca się oczy, tymczasem każda z nas ma coś wartego docenienia i to nieprawda, że mężczyźni tego nie widzą.
Działaj
Dla mnie to było najlepsze lekarstwo. Wygląd niewiele daje, kiedy nie jesteśmy zadowolone z sytuacji życiowej, brakuje nam satysfakcji. Owszem, ja schudłam i dbam o siebie, bo jest to wyraz czułości i opieki nad samą sobą. Ale poczucie atrakcyjności buduje we mnie praca, realizacja pasji – to jest to, na czym się skupiam. Bo kiedy działamy, spełniamy marzenia, mamy poczucie sprawczości. Pojawiają się też sukcesy, wraca dobra energia. To sprawia, że czujemy się sexy, promieniejemy, pojawia się ten błysk w oku. A właśnie on jest najatrakcyjniejszy.
Nie myśl o sobie
Badania to potwierdzają – kiedy nie fokusujemy się na sobie, jesteśmy szczęśliwsi i mamy o sobie lepsze zdanie. Warto więcej myśleć o tym, co możemy zrobić dla innych. Przez to, że przyjaźniłam się z wieloma mężczyznami, przez których byłam traktowana bardziej jako kumpel i powiernik, wiem dużo o męskich oczekiwaniach. Faceci chcą partnerki, która się nimi interesuje, wspiera, pozwala sobie i im na słabość, miękkość, a nie kogoś, kto ma tylko piękne ciało. Poza tym uwaga ludzi jest rozproszona, dlatego nie sprowadzaj jej na to, co jest w tobie nieatrakcyjne. Jeśli kilka razy powtórzysz facetowi, że masz potworne zmarszczki, w końcu zacznie je dostrzegać, mimo że sam nie zwróciłby na nie uwagi.
Unikaj toksyn
Dosłownie i w przenośni. Jeśli facet cię nie wspiera, tylko dołuje, nie jest to związek dla ciebie. Ja zerwałam taką relację. Tak samo unikam wielogodzinnych rozmów z przyjaciółkami, jeśli ma to być sesja narzekania na wszystko. Staram się też nie porównywać się też do innych. Oczywiście, czasem mamy gorszy dzień i możemy sobie chwile pomarudzić, ale chodzi o to, by bilans był dodatni. By jak najwięcej przebywać w miejscach, sytuacjach, z ludźmi, z którymi dobrze się czujemy. Wtedy będziemy się też dobrze czuć ze sobą.
***
Karolina Cwalina-Stępniak – PCC ICF, life&business coach
Professional Certified Coach w ICF – PCC ICF oraz Family Coach. Przepracowała już ponad 2300 godzin z Klientami. Posiada certyfikat potwierdzajaący ukończenie treningu „ Coaching Prowokatywny”, prowadzonego przez Jaapa Hollandera, akredytowanego przez Instytut Komunikacji Prowokatywnej PROVOCARE. Absolwentka Wydziału Prawa oraz Studiów Podyplomowych „Coaching Profesjonalny” na Akademii Leona Koźmińskiego a także „The Art and Science of Coaching” na Erickson International College akredytowanego w Polsce przez Wszechnicę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek International Coach Federation (ICF). Specjalista w ośrodku psychoterapii i coachingu Inner Garden w Warszawie.
Specjalizuje się w obszarach zarządzania czasem, budowania relacji zespołowych, motywacji oraz organizacji pracy.
Założycielka firmy szkoleniowo – coachingowej oraz autorka programu dla kobiet „Sexy zaczyna się w głowie”, który oferuje szeroki program warsztatowo – szkoleniowy. Występuje często w mediach jako specjalista z zakresu rozwoju osobistego oraz pisze na różnorodnych portalach biznesowych oraz lifestylowych swoje felietony eksperckie.
Autorka książki: “Wszystko zaczyna się w głowie. Planuj/ Działaj/ Nie marudź”.
Więcej na www.karolinacwalina.pl