Dagny Kurdwanowska: Relacja matki i córki to jedna z najważniejszych w naszym życiu. Co sprawia, że jest tak istotna?
Anna Magdalena Piaseczna: Ta więź powstaje od pierwszej chwili poczęcia. To od matki zależy życie dziecka. Na tę więź wpływa wiele rzeczy, na przykład to, jak matka dba o siebie w ciąży, to, czy prowadzi spokojny tryb życia, w jaki sposób nawiązuje kontakt z dzieckiem w okresie prenatalnym. Po porodzie zaczyna się z kolei okres fizycznego kontaktu – karmienie piersią, kąpiel, przytulanie, zmienianie pieluch – to wszystko także zbliża i wpływa na budowanie tej więzi.
A w jaki sposób więź z naszą mamą wpływa na to kim jesteśmy, co o sobie myślimy, jakie przekonania mamy na swój temat?
Matka przekazuje córce wartości, jakie powinna posiadać kobieta. Uczy ją, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach i przygotowuje do roli matki. Matki często idealizują swoje córki i chcą, aby były doskonalszą wersją niej samej. A gdy już tak się stanie, to jest to powód do chwalenia się przed innymi.
Zobaczcie, jaką mam udaną córkę.
Na przykład. Są też takie matki, które pragną wychować samodzielną, znającą swoją wartość kobietę i wówczas wspierają córkę podczas podejmowania decyzji, nie oceniają, ufają jej i dają wolny wybór.
Jakie zachowania i słowa wypowiadane przez matki niszczą nasze poczucie wartości i sprawiają, że mamy negatywne przekonania na swój temat?
Pierwsze co mi przychodzi na myśl to: „Dziewczynce tak nie wypada!”. Tak? Czyli jak? Co nie wypada dziewczynie, a wypada chłopcu? Niszczące może być również stereotypowe podejście do obowiązków domowych i uczenie dziewczynek, że kobiety są do sprzątania i gotowania. Jeśli mama lubi porządek, to życzę jej miłego sprzątania. Często jest jednak tak, że od dziewczynek wymaga się posprzątania na siłę – „Nie wyjdziesz póki nie posprzątasz”. A kiedy już posprzątają, to okazuje się, że nie dość dobrze, nie dość dokładnie i perfekcyjnie.
Syndrom złej macochy i Kopciuszka.
Nie tylko sprzątanie i podejście do obowiązków jest problemem. Ogromne znaczenie ma akceptacja wyglądu córek. Jej brak, ciągłe wytykanie złego wyglądu, nie takiej figury, ciągła ocena powodują, że dziewczynki rosną w przekonaniu, że są brzydkie, za grube, za chude, nie dość ładne. Takie negatywne przekonania na swój temat będą się za nimi ciągnęły przez lata.
Co w takim razie warto powtarzać swoim córkom, żeby je wzmacniać i wspierać? Jakie słowa sprawiają, że będą rosły na pewne siebie i odważne kobiety?
Warto mówić „Kocham Cię”, „Akceptuję Cię taką, jaką jesteś”, „Jesteś wartościową osobą, wierzę, że potrafisz to zrobić”. Słowa mają wyjątkową moc. Komunikacja i przekazywanie wzorców w relacji matka-córka jest niesłychanie ważne.
Dla córek matki są wzorem i naśladują ich zachowania?
Tak. Jeśli mama jest pewna siebie i uważa się za wartościową kobietą, są większe szanse, że na taką wartościową kobietę wychowa także swoją córkę. Jeśli ma poczucie, że jej życie to pasmo porażek, że z niczym sobie nie radzi i do wyzwań podchodzi z lękiem, trudno jej będzie przekazać córce, że warto być ciekawą świata i odważną.
Relacja matka-córka to więź dwustronna. Co w takim razie zaniedbują córki? Czy są takie rzeczy, które powinny mówić swoim mamom częściej? Wiele zastanawia się – jak dogadać się z własna matką?
Wydaje mi się, że nie tylko o słowa tutaj chodzi, ale i o samo spędzanie czasu. Zdarza się, że poświęcamy go naszym mamom zbyt mało. Wpadamy na chwilę, rozmawiamy w pośpiechu i biegniemy gdzieś dalej.
Wierzymy, że nasze mamy są wieczne i kiedyś zdążymy wszystko nadrobić.
Myślę, że zbyt rzadko okazujemy im też wdzięczność. Za to, co robią, za to, że są. Przecież, gdyby nie one, nas by nie było. Nie śmiałybyśmy się, nie złościłybyśmy się, nie doświadczały życia. „Dziękuję” naszym mamom warto powtarzać nie tylko z okazji Dnia Matki.
Przeczytaj także: Jak budować poczucie własnej wartości u dziecka?
Są też córki, które powtarzają „Nie chcę być jak moja matka”. Co sprawia, że te relacje często są tak trudne i skomplikowane?
Powodem są przede wszystkim wyimaginowane oczekiwania matki i córki. Każda z nas pochodzi z innej rodziny, ma inną przeszłość i dąży do czegoś innego. Łączy nas jedno – jesteśmy kobietami. Jedna z nas odda się rodzinie, druga edukacji, a trzecia będzie chciała spełniać się zawodowo. Każda matka chce jak najlepiej dla swojego dziecka, jednak często jest tak, że nie jest to najważniejsze dla dziecka. Matka chce, żeby córka nosiła piękne sukienki, a córka świetnie czuje się w trampkach i dresach. Ten brak akceptacji dla indywidualności dziecka ma swoje konsekwencje, bo kiedyś ta mała dziewczynka dorośnie, sama zostanie matką i na swoją córkę spojrzy przez pryzmat swoich doświadczeń. Będzie chciała być antywzorcem swojej mamy, więc będzie ubierać dziecko po swojemu. Nie zwracając uwagi na to, że może jej córeczka uwielbia sukienki w kwiaty i chce być księżniczką.
Matki chcą mieć idealne córki, a córki idealne matki – piękny wstęp do konfliktu.
Tak, często się tak zdarza. Zauważalne jest to, gdy ukochana córka zakłada swoją rodzinę. Wtedy mama wie najlepiej, co powinno być na obiad, że musi być zawsze porządek i jak ten porządek ma wyglądać, jak trzeba wychowywać dzieci. To nierealistyczne, żeby oczekiwać od córki, że teraz powinna być lepszą wersją nas samych i uważać, że wtrącanie się we wszystko i forsowanie swoich doświadczeń, czy rozwiązań jej w tym jakoś pomoże. Działa to również w drugą stronę. Córki wyobrażają sobie, że skoro zostały mamami, to teraz ich mamy będą je wspierały i wejdą w rolę idealnej babci. Ale dziś czasy się zmieniły i wiele babć nie ma ochoty niańczyć wnuków, bo na emeryturze chce się dalej rozwijać, uczyć, realizować własne plany.
Czy to, co zostało zaniedbane w przeszłości – ten brak porozumienia, akceptacji – da się jeszcze nadrobić i zacząć już w dorosłym życiu na nowo rozmawiać z mamą lub dorosłą już córką?
Tak, ale tylko wtedy, gdy dwie strony tego chcą. W zależności od tego, co spowodowało to zaniedbanie: kontrolująca matka czy córka, która jest podatna na manipulację innych osób, na przykład. W swojej pracy zawodowej codziennie spotykam się z matkami i córkami pomiędzy 8 a 60 rokiem życia. Wiek nie ma znaczenia w naprawianiu relacji. Istotne jest zrozumienie i wybaczenie.
Czy da się to zrobić bez poruszenia tego, co przez wiele lat było przemilczane, a co z czasem mogło się zmienić w poczucie krzywdy, winy, gniew, pretensję? Czy szczerość i wyrzucenie z siebie wszystkiego zawsze jest potrzebne?
Wbrew pozorom nie zawsze to pomaga w budowaniu relacji. Podam ci przykład mamy, lat 50 i córki, lat 25. Wiemy, że obecnie rozwój osobisty jest bardzo powszechny i idzie ku lepszemu. Zakładając, że 25-letnia córka rozpoczęła swoją drogę rozwoju osobistego, czyta książki, uczęszcza na kursy i szkolenia, otacza się ludźmi o podobnych wartościach, jest asertywna, ma wysoką samoocenę, buduje pewność siebie, to czy znając swoje wartości, pójdzie do mamy i zacznie wyrzucać jej krzywdy z przeszłości? I czy to w ogóle w czymś pomoże? Nie sądzie. Dlaczego? Bo mama się nic nie zmieniła. Na etapie rozwoju często spotykamy się z uzdrawianiem relacji z rodzicami. Gdy coś zostanie „uleczone” w nas, ze spokojem i rozwagą zaczynamy podchodzić do takiej sytuacji. Jeśli jednak czujesz, że chcesz powiedzieć mamie o krzywdach, które ci wyrządziła w dzieciństwie, nie musi to być przemoc fizyczna, porzucenie, wspólne mieszkanie z ojcem alkoholikiem, ale na przykład brak czasu i wspólnej zabawy, to odwołuj się do swoich uczuć. Staraj się mówić, co w związku z tym czujesz.
Mówiłaś o tym, żeby częściej mówić dziękuję, kocham cię, tęsknię za tobą. Dlaczego właściwie mamy z tym taki problem i nie mówimy sobie tego częściej?
Bo nie jesteśmy nauczeni lub brakuje nam czasu i zapominamy, że takie magiczne słowa istnieją. Nie muszę szukać daleko, bo sama jestem osobą, która zapominała o tym, że się tęskni. Jednak lata pracy nad sobą umożliwiły mi lepsze poznanie siebie, moich wewnętrznych wartości i wdzięczności wobec ludzi, którzy mnie otaczają. Tych dobrych słów uczą nas też dzieci. W 8-letniej drodze mojej pracy z dziećmi milion razy usłyszałam „Kocham Cię”, „Dziękuję”. Mogłam to zbagatelizować, a przecież to takie ważne doceniać uczucia innych, przede wszystkich dzieci.
Jak można zacząć przełamywać ten brak rozmowy? Co może być pierwszym krokiem?
Poczucie, że tego się chce, a nie przymus, że tak wypada. W dzisiejszych czasach, dzięki technologii może to być sms, wysłanie zdjęcia ze szczerym uśmiechem. Wystarczy zadzwonić lub podczas spotkania zapytać – „Co fajnego u Ciebie słychać?” Dlaczego użyłam słowa „fajnego”? Po to aby podczas rozmowy nie skupiać się na negatywach.
Jak zachować równowagę w tej relacji między byciem blisko a byciem dwiema indywidualnościami? Jak na nią pracować?
Nie ma na to złotej rady. Ile matek i córek, tyle charakterów, osobowości i przeżyć w przyszłości. Każdą relację buduje się od fundamentów. A tym fundamentem jest zaufanie, zrozumienia, dawanie prawa innym do bycia sobą, asertywność, poczucie własnej wartości. Nie bez przyczyny jest powiedzenie: „Jaka matka, taka córka”, skoro dwie jednostki wzrastają na tym samym fundamencie. Jak pracować… (śmiech) Zanim zdecydujesz się mieć dziecko zadbaj o własny fundament :). A tak bardziej na poważnie ważna jest rozmowa, nie ukrywanie problemów rodziny i dawanie sobie nawzajem wsparcia.
***
Anna Magdalena Piaseczna – pedagog, terapeuta, trener uważności dla dzieci, edukator. Wpiera rozwój intelektualny i społeczny dzieci i młodzieży w Europie. Na co dzień pracuje z dziećmi dwujęzycznymi i wielokulturowymi skupiając się na rozwoju emocjonalnym. W Free Mind of Child prowadzi zajęcia wpierające rozwój intelektualny również u dzieci z Autyzmem, Zespołem Aspergera czy Mutyzmem Wybiórczym. Jako edukator przekazuje wiedzę rodzicom, nauczycielom i trenerom w całej Europie o rozwoju osobistym i dzieci i młodzieży, rozwoju intelektualnym, motywacji. Współpracuje ze Szkołami Polonijnymi w Wielkiej Brytanii. Prowadzi trening uważności w Polskich przedszkolach i klubokawiarniach. Współautorka gry rozwijając zmysły u dzieci oraz autorka materiałów rozwoju osobistego dla mam. WIĘCEJ NA: https://www.facebook.com/FreeMindofChild/