Work-life balast? Czy harmonia między życiem prywatnym a zawodowym jest dziś możliwa?

Im więcej się pracuje, tym więcej się produkuje. To logiczne. Bo skoro w danej jednostce czasu można wyprodukować X produktów, to gdy wydłuży się czas dwukrotnie powstanie dwa razy X produktów. Tyle matematyka. I niby powinno się zgadzać, a jednak nie działa. Dlaczego tak się dzieje? Wyjaśnia dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

W latach 70. w Stanach Zjednoczonych pracodawcy i pracownicy działów personalnych zauważyli masowy spadek produktywności, kreatywności i wydajności pracowników. Ciekawostką był fakt, że ów spadek następował mimo zwiększania ilości czasu poświęcanego na pracę zawodową. Doszło zatem do paradoksu – im ludzie więcej pracowali, tym słabsze efekty uzyskiwał pracodawca i tym mniej był zadowolony. Co więcej, po jakimś czasie do spadku produktywności i kreatywności dołączyły jeszcze inne zjawiska. Pracownicy zaczęli najpierw doświadczać problemów emocjonalnych, a zaraz potem chorować, w szczególności na choroby związane z układem krwionośnym – zwiększyła się więc wysokość absencji w pracy. Wzrósł także poziom rotacji – ludzie zaczęli odchodzić, gdyż pracując tak intensywnie, szybko doświadczali wypalenia zawodowego, a ich satysfakcja z pracy była coraz mniejsza.

Dzisiaj już wiemy, że za te zjawiska odpowiada brak harmonii między życiem zawodowym i prywatnym.

Łatwo powiedzieć, ale zrobić też można

Tak powstała idea work-life balance, która zakłada, że podstawą wydajności, twórczości i produktywności w sferze zawodowej jest zachowanie równowagi między ilością obowiązków służbowych a aktywnością pozazawodową. Harmonia i zrównoważenie aktywności w obu sferach jest czynnikiem warunkującym zdrowie emocjonalne, które z kolei stanowi podstawę dla sprawnego funkcjonowania człowieka zarówno w pracy, jak i w domu.

Jednak łatwo powiedzieć, trudniej zrobić… Wymaga to wielu rozwiązań, nie tylko zmiany postawy życiowej pracownika, ale również zmiany systemowej. Wygrywają firmy, które takie działania podejmują, a tam, gdzie ich brak, negatywne skutki odczuwają nie tylko pracownicy, ale także obiektywne wskaźniki funkcjonowania firmy.

Dzisiaj pracodawca dysponuje już co najmniej kilkoma formalnymi narzędziami, które pozwalają zapewnić pracownikom większą elastyczność w zarządzaniu swoim czasem służbowym i prywatnym.

Po pierwsze, może zaproponować niestandardowe formy organizacji i czasu pracy. Wielu pracodawców wyraża zgodę na pracę w domu – np. kobietom, które wracają z urlopu macierzyńskiego. Dzięki temu nie wychodzą z domu na osiem godzin, nie wiedząc, co w tym czasie dzieje się z ich dzieckiem, mogą kontynuować karmienie piersią, a przede wszystkim mają poczucie kontroli nad sytuacją, co pozytywnie wpływa na ich i tak szczególnie narażony w tym okresie na liczne perturbacje stan emocjonalny.

Inną formą są elastyczne godziny pracy. Wiele osób woli rozpocząć pracę wcześniej, niż jest to przyjęte w organizacji i w związku z tym też szybciej wyjść, aby móc spędzić więcej czasu z dziećmi albo po prostu odpoczywać czy realizować swoje hobby.

Aby zachęcić pracowników do budowania harmonii między życiem prywatnym a zawodowym, pracodawcy mogą też pomagać w opiece nad dziećmi lub współmałżonkiem, a także nad starzejącymi się rodzicami. Przykładami są przyzakładowe przedszkola lub żłobki, organizacja wyjazdów dla dzieci (np. kolonie, wyjazdy edukacyjne) albo współfinansowanie rehabilitacji małżonka po wypadku.

Czy to już jest kłopot?

Oczywiście poza działaniami formalnymi, inicjowanymi przez naszego pracodawcę, niezwykle istotne jest to, co sami robimy, aby tę równowagę utrzymać. Jak rozpoznać, że mamy z tym jakikolwiek kłopot?

Symptomy są bardzo jasne i prędzej czy później dadzą o sobie znać – ale ignorowane prowadzą do wypalenia zawodowego, a w późniejszym okresie nawet do depresji. Pojawiają się one przede wszystkim w sferze emocji – ciągłe napięcie, rozdrażnienie, złość czy frustracja. Poczucie ciągłego przemęczenia, problemy z koncentracją, brak przyjemności w działaniach, które dotychczas cieszyły i motywowały, niechęć do pracy i współpracowników, silny dystans emocjonalny do bliższych i dalszych znajomych. Do tego dochodzą objawy fizyczne, takie jak bóle głowy, silne napięcie mięśniowe, bóle karku, kręgosłupa, problemy z jedzeniem (brak apetytu lub jego nadmiar), problemy ze snem. Jeśli powyższe objawy utrzymują się przez długi czas, załamuje się odporność.

Zaczynamy chorować, infekcje trwają długo, coraz trudniej nam doleczyć zwykłe przeziębienie lub grypę. To właśnie sygnał, że coś musimy zmienić, że nadszedł czas, aby podjąć działanie przywracające homeostazę, harmonię. Nie jest to jednak wcale takie proste. Poczucie kołowrotka ma tę niewątpliwą wadę, że trudno z niego wyskoczyć, ciągle biegnąc. Ale zdecydowanie lepiej jest podjąć wysiłek i zatrzymać machinę, niż czekać na zrządzenie losu w postaci choroby czy rozpadu rodziny. Od czego zatem zacząć?

Wyskocz z kołowrotka

Aby to zrobić, weź kilka dni wolnego. Ale nie po to, aby z całą rodziną wyjechać na wakacje, zajmując się kolejnymi zadaniami (tym razem rodzinnymi), tylko po to, aby spędzić trochę czasu sama ze sobą.

Zastanów się, jakie są przyczyny przeciążenia, gdzie są punkty do zmiany, co można zrobić, aby zmienić obecną sytuację? Może to brak asertywności sprawia, że siedzisz po godzinach, pomagając wszystkim naokoło? Może coś nie działa w obszarze delegowania zadań? Nie wszystko musisz robić sama, szczególnie jeśli masz do tego dedykowanych pracowników. A może chcesz udowodnić otoczeniu, że kto jak nie ty podoła wszelkim obowiązkom zawodowym, a potem z uśmiechem na ustach zrobi zakupy, przygotuje kolację, odrobi z dziećmi lekcje i jeszcze zabawi męża rozmową, aby przypadkiem nie poczuł się zaniedbany?

Pomyśl o sobie. Może miałaś jakieś marzenia, które przegrały z obowiązkami? Teraz właśnie jest moment na zmianę. Nie po to, by od tych obowiązków uciec – wręcz przeciwnie, aby mieć zasoby emocjonalne i energetyczne i dalej sobie z nimi radzić.

Działania naprawcze

Zaplanuj działanie. Gdy już zdiagnozujesz, gdzie leży źródło dysharmonii, pomyśl nad działaniami naprawczymi. Dobry plan to około 70 proc. sukcesu, więc naprawdę warto przemyśleć nadchodzącą zmianę. Skorzystaj z tak zwanych symulacji mentalnych procesu. Dużo się mówi o możliwości wykorzystywania wyobrażeń do osiągania celów i budowania jakości życia, jednak w tym obszarze funkcjonuje także sporo mitów i nieprawdziwych – a co gorsza, czasem szkodliwych przekonań. Badania prowadzone przez amerykańską psycholog zdrowia Shelley Taylor, a także badania własne autorki tekstu pokazały, że wyobrażenia są skuteczne tylko wtedy, gdy obrazują proces zmiany, czyli kolejne kroki zmierzające do osiągnięcia celu. Wyobrażanie sobie samego wyniku – efektu, czyli już osiągniętego rezultatu pozytywnej zmiany, działa demotywująco i tak naprawdę bardzo często przynosi skutki odwrotne.

Na przykład – studenci, którzy wyobrażali sobie, że dostaną z egzaminu ocenę bardzo dobrą, obniżali swoje wyniki i wypadali na egzaminie słabiej niż grupa kontrolna, a więc osoby, które uczyły się tak jak zwykle (bez korzystania z wyobrażeń). Dla odmiany – studenci, którzy wyobrażali sobie żmudny proces przygotowań do egzaminu, a więc odwiedziny w bibliotece, czytanie literatury, robienie notatek, powtarzanie materiału czy rezygnowanie z wyjścia na imprezę w zamian za siedzenie nad książkami, wypadli na egzaminie zdecydowanie lepiej niż pozostałe dwie grupy (wyobrażająca pozytywny wynik i kontrolna). Zatem zaplanuj swoją zmianę. Możesz ją nawet rozrysować. Naszkicuj mapę i powieś ją naprzeciwko łóżka. Każdego ranka, gdy będziesz wstawać, przypomnisz sobie, dlaczego, po co i dokąd zmierzasz.

Po prostu: Zrób to!

Zacznij działać. Nie mów, że „będę biegać”, „będę wychodzić wcześniej z pracy”, „będę odmawiać dodatkowych zleceń”. Po prostu dzisiaj idź pobiegać. Dzisiaj wyjdź wcześniej z pracy i zabierz dziecko na lody. Dziś powiedz swojej bliskiej współpracownicy, że jest ci przykro, ale nie możesz jej pomóc w przygotowaniu prezentacji, bo sama masz nadmiar obowiązków. Bardzo często nie umiemy odmawiać, bo chcemy być lubiani przez wszystkich.

Po pierwsze: nigdy nie będziemy lubiani przez wszystkich – to jest po prostu niemożliwe. Po drugie: ludzie szanują tych, którzy potrafią stawiać granice wpływom z zewnątrz. Postaw granice – bez agresji, złości, frustracji czy poniżania osoby proszącej nas o pomoc. I zaplanuj to na konkretny termin, najlepiej dziś, choć pewne zmiany są procesem wymagającym czasu. Ważne, by trzymać się planu i nie odkładać wiecznie na jutro, przyszły tydzień czy rok, bowiem tych „jutrów” jest ograniczona liczba.

Podstępne pokusy

Podtrzymaj działanie, przeciwdziałaj nawrotom. Natura zmiany jest podstępna. Moment, w którym odzyskujemy poczucie kontroli nad zmianą, może wzbudzić w nas błędne przekonanie, że już wszystko za nami, że robota wykonana. Takie poczucie sprawia, że zaczynamy sobie trochę poluzowywać.

A może jeszcze jedno zlecenie… a może ta dodatkowa godzina w pracy to nic takiego, przecież mam już nad tym kontrolę! Tak właśnie rzucający palenie myśli o papierosie, gdy udało mu się wytrzymać bez niego parę godzin. Niestety, to pułapka. Nie dajmy się wciągnąć z powrotem do kołowrotka. A jeśli się dasz – wyskakuj jak najszybciej, wybacz sobie i wróć do naszego planu.

Wypuść powietrze

Wdrażaj w życie „pozytywne priorytety”, czyli dbaj o dodatni bilans emocjonalny. Badania psychologiczne pokazują, że poczucie szczęścia czy wysoka jakość życia to najczęściej wynik własnych wyborów, działań i aktywności podejmowanych względem samego siebie. Podobnie jak planujemy realizację celów zawodowych czy nawet drobnych zadań codziennego życia, powinniśmy planować, a potem świadomie i konsekwentnie realizować działania dające nam dobrą energię i wzbudzające pozytywne emocje.

Chcesz się spotkać z przyjaciółką, ale od miesiąca nie masz czasu? Zaplanuj to na dziś, wstaw do kalendarza i zrób wszystko, aby nie odwołać spotkania („bo muszę skończyć projekt”, „bo muszę ugotować zupę”). Lubisz pływać, ale jakoś nie po drodze ci na basen? Wyznacz konkretne dni, kiedy zamierzasz chodzić, i dostosuj grafik domowy do swoich wyjść.

Rób coś, co sprawi ci przyjemność, zwróci chęć do życia i paradoksalnie – chęć do pracy. Wpuszczenie powietrza i dystans mają to do siebie, że najczęściej nie oddalają od obowiązków, tylko dając poczucie wyboru, sprawiają, że wykonujemy je, doświadczając pozytywnych, a nie negatywnych emocji.

Balans. Nie balast

Jak pokazują badania, najczęściej i najszybciej wypalają się entuzjaści, czyli ci, którzy „kochają swój zawód”, nie mogą bez niego żyć. Osoby, które po prostu lubią to, co robią, ale oprócz tego lubią mieć też czas wolny i robić inne rzeczy, mają więcej dystansu, a ich płomień zaangażowania jest może nieco mniejszy, ale dłużej się tli.

To od nas w znacznej mierze zależy, jak będzie wyglądał nasz work-life balance. I czy będzie balansem, czy niestety balastem.

***

Tekst pochodzi z bloga Srefy Psyche Uniwersytetu SWPS. Sukces Pisany Szminką jest patronem medialnym Strefy Psyche.

Artykuł był publikowany w kwietniowym wydaniu “Newsweek Psychologia Extra 2/17”.

Przeczytaj także

Portal sukcespisanyszminka.pl

Fundacja WłączeniPlus
ul. Podchorążych 75/77/2
00-721 Warszawa

kontakt@wlaczeniplus.pl

Wesprzyj Nasze działania

40 1600 1462 1717 1383 1000 0001

Bank BNP Paribas Polska S.A.

 

Patronite:

www.patronite.pl/sukcespisanyszminka

Copyright © 2024 | WłączeniPlus

Projekt i realizacja: Be About Hybrid Agency