Praca osoby odpowiedzialnej za komunikację organizacji oraz rzeczniczki to praca pod ciągłym napięciem? Co należy do Twoich codziennych obowiązków?
Przekrój moich zadań jest bardzo szeroki. Mój team składa się z kilku zespołów – public relations, komunikacja wewnętrzna, media społecznościowe, employer branding – to dzięki temu odpowiadamy za spójność komunikacyjną całej organizacji.
Nie ma więc tutaj miejsca na żadne przypadki – wszystko przechodzi przez nas i jesteśmy w stanie szybko reagować na każdą ewentualność.
Zarządzam komunikacją organizacji, odpowiadam za jej spójny wizerunek, tworzę strategie komunikacyjne i zarządzam sytuacjami kryzysowymi. Można powiedzieć, że jest to taki układ krwionośny organizacji – bardzo często wiemy o czymś przed innymi. Dbamy o to, by w jak najlepszy sposób, najbardziej skuteczny dotrzeć z informacjami do odpowiedniej grupy.
I choć jest to duża odpowiedzialność, to jeżeli lubi się to, co się robi, to można mieć naprawdę dużą przyjemność i radość ze swojej pracy. I ja tę radość mam. Jestem trochę jak perpetuum mobile, które się nakręca. Mam w sobie silną motywację wewnętrzną i poczucie, że to czym się zajmuje ma sens.
Wyobrażam sobie, że nie każdy tak ma. Zarządzasz kilkunastoosobowym zespołem z różnym poziomem motywacji i proaktywności. Jak sprawić, by ten zespół był rzeczywiście drużyną?
Warto powiedzieć o dużej zmianie, która nastąpiła w kontekście pracy hybrydowej. Bo jednak inaczej zarządza się zespołem, który jest rozproszony. Akurat dla mnie nie jest to specjalnie trudne, mam bardzo liberalne podejście do pracy zdalnej. Wierzę w mój zespół, który jest bardzo odpowiedzialny. Każdy z nas ma konkretne zadania do zrealizowania i będąc na bieżąco w kontakcie, łatwo określić, czy ktoś pracuje, czy nie. A jeśli widać, że coś się dzieje, są sygnały, które mogą o tym świadczyć, to trzeba rozmawiać. To prosta, ale jakże skuteczna rada. Pytać, próbować dowiedzieć się, jaki jest powód, że ktoś sobie gorzej w danej chwili radzi, co takiego sprawia, że osoba jest mniej efektywna.
Często powtarzam moim pracownikom, że tak naprawdę wszystko zależy od tego jakimi ludźmi się otaczamy i jaki sami stworzymy sobie ekosystem. Bo korporacja to są ludzie. I to mogą być świetni, zgrani ludzie, którzy stworzą miejsce do otwartej komunikacji, do realizowania superciekawych projektów i kampanii. A te wcale nie muszą być związane stricte z produktem czy z usługami organizacji. Mogą nawiązywać do wartości i kultury organizacyjnej. I to może być naprawdę fascynująca przygoda – znaleźć organizację, w której dobrze się czujesz, która działa zgodnie z twoimi wartościami i, która daje ci możliwości rozwoju.
Ty naprawdę kochasz swoją pracę! Czy to jednak może okazać się czasami pułapką?
Kocham to co robię i na pewno nie porzucę korporacji, nie wyjadę w Bieszczady, ale na pewnym etapie swojego życia postanowiłam mocno zrównoważyć to, jak intensywnie żyję.
2 lata temu odkryłam u siebie początki insulinooporności i to było trochę tak, jakby ktoś klasnął mnie w twarz. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem na prostej drodze do cukrzycy i wtedy postanowiłam, że czas na zmiany, że będę w większej uważności do siebie.
Chciałam powiedzieć, że udało mi się, ale to złe sformułowanie. Po prostu wzięłam się w garść i w pół roku – bez medykamentów – załatwiłam sprawę. Zaczęłam uprawiać sport i odkryłam, że sprawia mi on dużą radość i daje siły do działania.
Ale kluczem tak naprawdę jest działanie na odpowiednim poziomie energii – by w odpowiedni sposób zarządzać swoimi zasobami. Bo energią możemy i zarażać, i zabijać. Staram się nakręcać ludzi do pozytywnego działania. I to nie jest też tak, że jestem hurra – optymistką i działam jak nakręcony królik. Jeśli są problemy, to ja widzę rozwiązania. Robię wszystko, aby być problem solver niż problem creator. I tego uczę mój zespół – by patrzyli na świat przez pryzmat rozwiązań, a nie przeszkód. Nie lubię też, gdy ktoś narzeka na pogodę, bo pogodę każdy z nas ma w sobie – albo się nastroimy na słońce za chmurami albo będzie padał ciągle deszcz, będą burze i gradobicie. Nasze życie jest jedno, więc warto naprawdę skupiać się na tym, żeby iść przez nie z pozytywnym nastawieniem, z dobrą energią.
Co sprawia, że jest Ci tutaj tak dobrze?
Bez wątpienia potrzebuję przestrzeni, wolności, które mam. Lubię pracować w kulturze wolności i partnerstwa. Zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, bo trudno jest rozdzielać te dwie sfery życia.
Zastanawia mnie zawsze, na rozmowach rekrutacyjnych, gdy pytam np. o 3 najważniejsze wartości w życiu kandydata i słyszę: ale w prywatnym czy zawodowym? Co to znaczy? Że w życiu prywatnym jestem uczciwa, a w życiu zawodowym jestem oszustem? To tak nie działa. Praca stanowi ogromną część naszego życia i naprawdę ciężko to rozdzielić. Szczególnie w sytuacji, kiedy wielu z nas pracuje hybrydowo, bądź zdalnie. Dzisiaj już tak naprawdę trudno mówić o work-life balance, jest raczej work-life integration.
Co najbardziej lubisz w swojej pracy?
Nieprzewidywalność. To, że dzień nie jest podobny do dnia. I to powoduje, że człowiek się nie nudzi, naprawdę kompletnie się nie nudzę w pracy. Poza tym doceniam możliwość tworzenia i kreowania. Nie chcę, żeby to zabrzmiało górnolotnie, ale też dużo radości i satysfakcji daje mi niesienie zmian i uświadamianie o ważnych społecznie tematach. Otwieranie głów, poszerzanie horyzontów, odważne, nieszablonowane działanie, można też śmiało powiedzieć, że to rodzaj misji naszej organizacji.
A co w takim razie stanowi dla Ciebie największe wyzwanie?
Zarządzanie ludźmi. Z jednej strony jest to ultraciekawe, angażujące i inspirujące. Gdy dajesz ludziom przestrzeń do przynoszenia swoich pomysłów, to nagle widzisz, jak zaczynają rozwijać skrzydła. I to jest najlepszy prezent jaki można dostać, będąc menadżerką.
Ale z drugiej strony to jest też bardzo ciężka praca na żywym organizmie. To są ludzie, którzy mają swoje wyzwania, swoje ograniczenia. I to sprawia, że czasem i moje pozytywne nastawienie nie pomaga. Na przykład w sytuacjach, gdy chcesz, by ktoś w końcu zrobił 3 kroku do przodu, a robi kolejnych 5 do tyłu.
Co Cię najbardziej – jako liderkę – irytuje?
Ludzka bezmyślność. Wiele rzeczy jestem w stanie zaakceptować, a błędy są zupełnie naturalne. Są też zawsze okazją do analizy, podsumowania, wyciągnięcia wniosków. Bo to jest też historia o nastawieniu – liczy się teraźniejszość i przyszłość. A przeszłość jest przeszłością, nic z nią nie możemy zrobić. Natomiast, gdy ktoś stale popełnia te same błędy albo działa bezmyślnie, to nie jestem w stanie tego zaakceptować.
W jaki sposób radzisz sobie z konfliktami w zespole?
Rozmową. Wiesz, z czego tak naprawdę biorą się konflikty? Głównie z braku komunikacji albo z niewłaściwej komunikacji. Ludzie po prostu albo ze sobą nie rozmawiają, albo piszą maile i myślą, że te załatwią sprawę.
Mail powinien być konsekwencją rozmowy, potwierdzeniem tego, co już załatwiliśmy rozmową – telefoniczną czy twarzą w twarz. Bardzo często tak jest, że ludzie się zupełnie niepotrzebnie nakręcają, odbijają sobie piłki mailowe, zamiast zadzwonić i pogadać jak człowiek z człowiekiem. Zrozumieć, o co tej osobie tak naprawdę chodzi. Czasami jedno słowo pisane może wyrządzić dużo szkód i pojawiają się ofiary.
Gdy zaczynałam swoją pierwszą pracę w 2006 roku, trafiłam na super zespół i wspaniałą szefową, która mnie bardzo dużo nauczyła. Ona wpoiła mi pewne zasady działania, które mam do dzisiaj. Sposób, w jaki mój zespół funkcjonuje dzisiaj to jest pokłosie tego, co mi zostało zaszczepione.
Zawsze powtarzam, że powinniśmy traktować inne osoby – również partnerów, kontrahentów czy agencje – tak, jak chcemy, żeby i nas traktowali.
Z czego jesteś najbardziej dumna w swojej pracy?
Jestem dumna z mojego zespołu, który nie tylko działa odpowiedzialnie, ale jest też wysoce zmotywowany. I potwierdzają to regularnie przeprowadzane badania w naszej organizacji. Wiem, że czują autonomię w działaniu i mają do mnie zaufanie. Te wyniki ogromnie mnie cieszą, bo są efektem codziennej ciężkiej pracy. Dobrostan moich pracowników to dla mnie informacja zwrotna, że są w stanie pracować i godzić życie zawodowe z prywatnym.
Jestem dumna też z tego, że pracuję w organizacji już 10 lat i wciąż nie mam poczucia nudy. BNP Paribas to organizacja, która się niesamowicie na przestrzeni lat zmieniała i działa z zawrotną prędkością. Mam dużą satysfakcję z tego, że byłam i jestem częścią zmiany jej wizerunku. Z brandu, który niewielu ludziom się kojarzył albo kojarzył się w sposób, w jaki nie chcieliśmy, stał się marką pożądaną i lubianą. Która komunikuje się w sposób, w jaki do tej pory nikt się nie komunikował.
Pamiętam, jak w 2018 roku wyszliśmy z komunikacją kampanii: Dlaczego nie ma kobiet na banknotach? Rynek się z nas śmiał, byliśmy w awangardzie – i tak naprawdę wciąż trochę jesteśmy. Bo my przez cały czas szukamy sposobów, by działać nieszablonowo, ale żeby przy tym nagłaśniać tematy, które są istotne. Nasza komunikacja być może jest zbliżona do tego, co robią inne brandy, ale w sektorze finansowym z pewnością się wyróżniamy.