Olga Kozierowska: Eksperci wskazują, że 36% kontrolowanych zwolnień lekarskich było wykorzystanych niezgodnie z przeznaczeniem. Czy to znaczy, że jesteśmy w czołówce Unii Europejskiej czy może jednak nie jest aż tak źle?
Marzena Pilarz-Herzyk: Myślę, że możemy być w czołówce. Przede wszystkim dlatego, że mamy bardzo łagodne przepisy, jeśli chodzi o przechodzenie na zwolnienia. W innych krajach europejskich nie ma tak dużego przyzwolenia na zwolnienia – często – bez większego powodu, chociażby w ciąży. Są kraje, w których jeżeli kobieta w ciąży nie jest hospitalizowana, to nie ma przesłanek do wystawienia zwolnienia chorobowego. A wcześniej, jeśli rzeczywiście źle się czuje i nie może pracować, to ma prawo skorzystać z innej formy pracy. Pójście na zwolnienie „od tak” jest u nas dość proste. I rzeczywiście na te zwolnienia dość często się chodzi, nie tylko w ciąży.
Monika Smulewicz: 237 000 000 dni zwolnień lekarskich odnotowaliśmy w 2023 roku. Jak przyłożymy do tego te statystyki, o których Olgo mówisz, to są gigantyczne koszty dla pracodawców w Polsce. Jest taka moda i przyzwolenie, że w Polsce się po prostu chodzi na zwolnienia lekarskie. Często te zwolnienia wykorzystywane są jako dodatkowy sposób, aby usprawiedliwić nieobecność w pracy i otrzymać za nią wynagrodzenie, w momencie, w którym już np. skończy się pula urlopu wypoczynkowego do wykorzystania. Myślę sobie, że dopóki nie zmienimy naszej narodowej mentalności, to nie zmieni się również ten stan rzeczy. Problem jest w dużej mierze w naszych głowach.
Moja siostra uczyła się kiedyś w Danii i opowiadała mi historię o sąsiedzie, który wszedł na dach i zaczął remontować dachówki w trakcie zwolnienia lekarskiego. Natychmiast został zgłoszony przez sąsiadów do odpowiedniej instytucji. Został zgłoszony, bo w krajach skandynawskich nie ma przyzwolenia na takie zachowania.
Marzena: Rozmawiałam kiedyś z osobą odpowiedzialną za cały pion kontroli w ZUS i jest mnóstwo sąsiedzkich donosów i zdjęć z dowodami … Pracownicy ZUS również sami sprawdzają profile na Facebooku.
Olga: Przecież to głupota… Skoro wiem, że oszukuję, biorę zwolnienie lekarskie i lecę do Egiptu, to i tak podejrzane będzie, jak wrócę z urlopu opalona. Ale żeby dodatkowo pokazywać jeszcze zdjęcia z wyjazdu na Facebooku…
Marzena: Wiesz w czym jest problem? Rozmawiam o tych zwolnieniach bardzo często i od drugiej strony słyszę: „Ale ja nie oszukuję. Ja płacę składki, więc mam prawo. Kto powiedział, że nie mogę jechać na urlop i wypoczywać, jeżeli to właśnie mi pomaga?”. Naprawdę w głowach wielu osób nie ma przekonania czy refleksji, że to jest nadużycie. Nie traktują tego w kategoriach „ściemniania”.
Monika: To jest duży problem dla wielu przedsiębiorców. Ale też chciałabym, żebyśmy popatrzyły na to wieloaspektowo. Bo tak jak po jednej stronie mamy pracowników, którzy są nieuczciwi i wykorzystują zwolnienia lekarskie jako dodatkową, usprawiedliwioną i płatną nieobecność w pracy, tak po drugiej stronie mamy wielu pracowników bardzo uczciwych. Takich, którzy sumiennie wykonują swoje obowiązki, a nawet przychodzą do pracy wręcz chorzy. Jak popatrzymy na kulturę pracy, jaką mamy w dobie pracy zdalnej czy hybrydowej, to wiele osób w ogóle nie korzysta ze zwolnień lekarskich. Gdy jesteśmy przeziębieni czy mamy jakieś lekkie dolegliwości, które normalnie sprawiłyby, że wzięlibyśmy zwolnienie i nie poszli do biura, to siedząc w domu, po prostu tego nie robimy.
Z trzeciej strony powinniśmy popatrzeć na przedsiębiorców. W niektórych firmach bardzo źle postrzegane jest, gdy pracownicy chodzą na zwolnienia lekarskie. I myślę, że to może w dużej mierze wynikać z doświadczeń przedsiębiorców i z ogromnych kosztów, które ponoszą. Jeżeli jesteśmy np. małym przedsiębiorcą i musimy pokryć koszty 33-ech dni zwolnienia lekarskiego w każdym roku kalendarzowym…
Olga: A dodatkowo mamy 5 osób w zespole…
Monika: I jeszcze zdarzy się sytuacja, że w tym samym czasie 2 czy 3 pracownice zajdą w ciążę i idą na zwolnienia lekarskie… A my z jednej strony musimy zrekrutować nowy zespół, ponieść koszty wdrożenia i z drugiej strony pokryć koszty zwolnienia lekarskiego.
To jest taki aspekt, na który powinniśmy zwrócić uwagę, czyli obciążenie przedsiębiorców. Ale z drugiej strony też są przedsiębiorcy, którzy źle reagują na zwolnienia lekarskie i wręcz oczekują, żeby pracownicy przychodzili do pracy chorzy. Powiedziałabym więc, że po ćwiarteczce kłopotów mamy w każdej z tych grup.
Olga: Co w takim razie pracodawca może zrobić, jeżeli dowie się czy też ma podejrzenia, że zwolnienie nie jest prawdziwe?
Monika: Pracodawca – przede wszystkim – ma taką możliwość, która jest mu zagwarantowana w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych, która mówi o tym, że pracodawca może powołać Komisję Prawidłowości Wykorzystania Zwolnień Lekarskich. Pracodawca, który wypłaca wynagrodzenie chorobowe może skontrolować pracownika, czy on w prawidłowy sposób takie zwolnienie lekarskie wykorzystuje. Jeżeli jesteśmy pracodawcą, który zatrudnia co najmniej 20 ubezpieczonych, równocześnie stajemy się pośrednikiem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w zakresie wypłacania zasiłków chorobowych. Możemy wtedy kontrolować również zwolnienia lekarskie, które są zwolnieniami zasiłkowymi. Czyli tak naprawdę my nie jesteśmy zupełnie bezbronni. Niemniej jednak pracownik ma w tej chwili obowiązek, żeby poinformować nas o zmianie miejsca, w którym spędza czas na zwolnieniu lekarskim. Tak naprawdę można powiedzieć, że z jednej strony mamy przepisy, które na to pozwalają, ale z drugiej strony te 2 dni, które ma pracownik na poinformowanie, mogą być takim wytrychem: właśnie źle się poczułem, pojechałem do mamy, cioci, babci.
Olga: A co w przypadku, kiedy ktoś jest na bardzo długim zwolnieniu tzw. odnawialnym i jako pracodawca chcemy tego kogoś zwolnić, a on przychodzi i wręcza nam zwolnienie?
Marzena: To jest jeszcze inna grupa. To są osoby chodzące na zwolnienia po to, by nie zostać zwolnionym z pracy. Pracuję z pracodawcami, którzy około 20. [dnia miesiąca] dzwonią i pytają: Jak zwolnić, żeby ktoś mi nie zdążył dać zwolnienia? I pracuję z pracownikami, którzy mówią, że jutro jest 28. [dzień miesiąca], więc ja muszę jeszcze dzisiaj dać zwolnienie. Ale tutaj też są dwie strony medalu, bo będziemy mieć historię kogoś, kto ewidentnie spodziewa się zwolnienia, bo zostały wdrożone plany naprawcze i nie ma tutaj możliwości wspólnego budowania dalszej drogi, a ktoś inny po prostu zaskakuje nas tym zwolnieniem. Będziemy mieć też mnóstwo historii, gdzie to ten pracodawca nie jest uczciwy i szuka tylko momentu, żeby kogoś zwolnić… I czasami rzeczywiście to jest jedyna droga, żeby się ochronić. Zwolnienia są problematyczne i często są to sytuacje, które nie są zerojedynkowe. Będzie grupa osób nadużywająca i będzie grupa, która naprawdę nie ma wyjścia.
Patrząc z perspektywy pracodawcy – jeżeli mamy takie długie zwolnienie, to podczas tego zwolnienia nie możemy komuś wypowiedzieć umowy o pracę. Takie uprawnienie mamy dopiero po 3 miesiącach świadczenia rehabilitacyjnego, czyli jest to 9 miesięcy = 182 dni zwolnienia i 3 miesiące świadczenia rehabilitacyjnego – to jest taki okres, kiedy my tego pracownika musimy trzymać. To, że pracodawca za niego nie płaci, bo to są pieniądze z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych to jedno, ale mamy ten wakat zablokowany. Jednak to zwolnienie się kiedyś skończy…
O podkaście Sukces Pisany Szminką
Mówimy o rzeczach ważnych dla Twojego zdrowia, relacji i kariery. Wraz z gośćmi, ekspertami w swoich dziedzinach pragniemy pokazać Ci jak żyć łatwiej, pracować efektywniej i czerpać z różnorodności. Nie boimy się poruszać kontrowersyjnych tematów.
O autorce:
Olga Kozierowska – Założycielka Sukcesu Pisanego Szminką i Prezeska Fundacji WłączeniPlus. Dziennikarka biznesowa, działaczka społeczna, trenerka biznesu, mówczyni motywacyjna i pisarka. Jej motto życiowe to: „Nie wiedziałam, że się nie da, więc zrobiłam”. Autorka książek „Power PODręcznik”, „Mój przyjaciel kryzys”, „Miłość to czasownik” oraz lifebooka „Ty to pieniądz. Dowiedz się dlaczego…”. Więcej na www.olgakozierowska.com.