Kobieta trzymająca za rękę dziecko (Foto. Canva Pro)

Jak rodzicielskie frustracje nauczyły mnie marzyć i spełniać marzenia

Magdalena Wiatrowska

Dzięki mojemu Synowi i Jego naturalnemu projektowi Tu-Teraz-Ja naprawdę zrozumiałam, że macierzyństwo nie musi mnie ograniczać, że to czy ja dam sobie przestrzeń, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. A moje marzenia nie muszą kończyć się na byciu mamą, MARZENIA NIE MUSZĄ TEŻ CZEKAĆ, aż moje Dzieci wreszcie dorosną, opuszczą dom – pisze Magdalena Wiatrowska w kolejnym odcinku cyklu sięgnij PoMoc z Family Power.

Jako doświadczona matka już dwójki dzieci, miałam po kokardki pieluch, wrzasków, zazdrości między rodzeństwem i utknęłam w tej rodzicielskiej czarnej d… Z mega frustracją z jednej strony, z drugiej strony, jasną świadomością, że bądź co bądź, sama się w to wpakowałam, więc może by tak doceniać to co się ma. W końcu zdrowa dwójka, zaplanowana dokładnie, najpierw miał być chłopak, potem dziewczynka, różnica 2,5 roku i dokładnie tak się stało. Zaplanowane, równa się zrealizowane, nie ma to tamto…

Bo ja chcę!

Jednak utknęłam, wiecznie niewyspana, rozjechana między domem a pracą. Przecież ambicje zawodowe trzeba mieć w dzisiejszych czasach. A przynajmniej ja musiałam je mieć i ciągły rozwój… a jak inaczej? Książki, filmy, szkolenia… W tym ciągłym zabieganiu, realizowaniu projektu zwanego codziennością, utknęłam na dziecięcym BO JA CHCĘ, TERAZ, KUP MI i myślę sobie: co za czasy? Teraz tym Dzieciorom to się wydaje, że wszystko mogą mieć, bo notabene wszystko mają!!! No weź, jak żyć? Jak tu ich wychowywać.

Nie kupię, bo ile można mieć zabawek w domu?

Poza tym, nie mam z tym problemu, żeby nie kupić, szantaż płaczem na mnie nie działa, także spoko. Ale byłam zmęczona tym ciągłym kup i tym ciągłym teraz, a już najbardziej byłam zmęczona tą genialną koncentracją dziecka na „tu i teraz”, i tylko na sobie! W końcu stwierdziłam, że genialne to jest: TU-TERAZ-JA i mój syn w „tu-teraz-ja” miał jakąś tam zabawkę, a ja stwierdziłam, że mnie się przecież też coś od życia należy i ja też mogę mieć swoje „TU-TERAZ-JA” i tak stworzyłam projekt: bilet do Tajlandii.

Bilet do Tajlandii

Gdy mój Syn się darł, że On chce coś, to ja tupałam i się darłam (bardziej śmiałam), że chcę bilet do Tajlandii. Adaś wtedy przystawał i mówił: „dobra, to masz ten bilet” i następnie lecieliśmy samolotem do Tajlandii.

Na tamten czas chciałam mu pokazać, że fajnie jest mieć projekt Tu-Teraz-Ja i że ja też mam prawo mieć taki swój projekt, bo ja też mam swoje potrzeby, a na koniec możemy się fajnie razem pobawić. To się sprawdzało rewelacyjnie.
Później jeszcze zauważyłam, że kolejnym plusem tego projektu jest uczenie dziecka koncentracji nie na problemie, a na rozwiązaniu. Kiedy więc on włączał projekt Tu-Teraz-Ja z kolejną zabawką to ja mówiłam: „ok słyszę, że chcesz taki to a taki samochodzik, a powiedz mi jak Ty się nim będziesz bawił? A sam się będziesz bawił?”.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Co robić, gdy nie lubisz leniwych wakacji? Zobacz 5 narzędzi online, które wzmocnią Cię podczas tego lata!

Takie niby „działanie podprogowe”, bo siostrę przecież już miał i to był trudny temat, więc tutaj przemycałam wiedzę o dzieleniu się. A zatem, gdy On tak się znowu zakapućkał i wyczerpał swoje pomysły, i znowu jak katarynka, że on to chce, to ja znowu swoje – że ja chcę bilet do Tajlandii i żeby mi teraz natychmiast go dał. Wtedy On ode mnie nauczony, że po coś ten bilet mi jest, pytał po co, no to ja odpowiadałam, że kocham podróże, że tam jest pięknie i ciepło, i że palmy są. I tak poszerzaliśmy nasze perspektywy, ale zawsze tym fikcyjnym samolotem do tej Tajlandii lecieliśmy i ja zawsze bilet od Syna do ręki dostawałam.

Marzenia nie muszą czekać

Wiecie co jest najfajniejszego w tej historii? Marzenie, które było na tamten czas praktycznie nierealne z wielu względów, realne w tym roku się stało. I to na poważnie, bo w Tajlandii, w tym roku byłam już dwa razy. Poza tym, że teraz mieszkamy w Malezji, moim marzeniem było również polecieć na Bali, tam też już byliśmy. Tym sposobem zrealizowałam nie tylko te podróże. Zrealizowałam i cały czas realizuję swój projekt Family Power, skoczyłam ze spadochronem, kupiłam wymarzone auto. Skończyłam wymarzone szkolenie, sprzedałam szkołę, którą prowadziłam przez 8 lat i zaczęłam kolejny nowy rozdział życia z wielką odwagą i radością, bo w kontakcie ze sobą.

Dzięki mojemu Synowi i Jego naturalnemu projektowi Tu-Teraz-Ja naprawdę zrozumiałam, że macierzyństwo nie musi mnie ograniczać. Że to czy ja dam sobie przestrzeń, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. A moje marzenia nie muszą kończyć się na byciu mamą. MARZENIA NIE MUSZĄ TEŻ CZEKAĆ, aż moje Dzieci wreszcie dorosną, opuszczą dom. A ja może dożyje i wtedy będą realizować swoje plany.

Oprócz bycia mamą, mam również prawo do bycia po prostu sobą, która kocha robić wiele innych rzeczy między innymi podróżować. A teraz mogę to robić z tymi, których kocham.