Dla tych co twierdzą, że to odgrzewany kotlet…
Spójrzmy prawnie w oczy – jak mama pyta, co ma zrobić na niedzielny obiad – odpowiadamy: „Schabowy i mizeria”. Bo to lubimy! Dlatego nikogo nie powinno zaskoczyć, że piąta część przygód Indiany Jonesa podąża ścieżkami trzech pierwszych części. Jedni powiedzą film schematyczny, a ja mówię: powrót do korzeni Kina Nowej Przygody zapoczątkowanego przez samych mistrzów – Spielberga i Lucasa.
Wszystko się tutaj zgadza
Bohater zawadiaka, który ma to coś, a przy okazji umie Cię rozśmieszyć sprawną ripostą. Jest! I niech Harrison Ford nawet nie myśli o przechodzeniu na emeryturę!
Niezaprzeczalnie złowrogi bohater. Jest? Jest! A w tej roli świetny Mads Mikkelsen. Jego nikczemne zamiary powodują, że los całej ludzkości spoczywa na barkach głównego bohatera? A jakżeby inaczej!
To film typu quest z mnóstwem zagadek i faktów popularnonaukowych, których rzetelność nie zawsze jesteś w stanie zweryfikować, a wierzyć, bo pasuje do całość układanki tak typowej dla Kina Nowej Przygody.
Po raz kolejny zostają udowodnione wszystkie uniwersalne prawdy takie jak ta, że rodzina jest najważniejsza, a w życiu liczy się posiadanie relacji, a nie racji. W filmie nie mogło również zabraknąć porządnej dawki sytuacyjnego humoru zręcznie przeplatanego z sensacją, romansem, a momentami z wątkami sci-fi.
Wreszcie kobieta w roli głównej
Doceniam Jamesa Mangolda, że postanowił zerwać z utartym stereotypem kobiety jako „ładnego dodatku” do głównego bohatera. Trudno nie zwrócić uwagi na postać Heleny, która wydaje się połączeniem femme fatale, archeologa i agentki CIA, a tak naprawdę jest szmuglerką, dla której słowo zajumać jest chlebem powszednim. Oczywiście ma też swoje zasady i honor – jak przystało na każdą przyzwoitą reprezentantkę kontrabandy. W pewnym momencie filmu to właśnie Helena przejmuje stery i nawet nie zauważamy kiedy. Co ciekawe jest tak samo jak Indiana Jones jest zarówno przepisem na katastrofę, jak i sukces. Scena, w której wdaje się w pościg za wrogiem, a jednocześnie sama jest ścigana przez nieprzytomnie zakochanego w niej arabskiego gangstera – wydaje się jedną z najzabawniejszych w filmie. Miłość ta jest tak wielka (żeby nie napisać tak ślepa), że amant nie uznaje słowa „nie” i odrzucenia słowa nie, nawet gdy dowiaduje się, że Helena opchnęła na boku za duże pieniądze zaręczynowy pierścionek, który od niego otrzymała.
Reżyser łamie utarty wizerunek kobiety w filmach przygodowych wprowadzając pretendentkę, która mogłaby godnie zająć miejsce Indiana Jonesa w kolejnych częściach tej serii. Gdybym jednak się myliła i „Artefakt Przeznaczenia” miałby być ostatnią z nich to mogę śmiało napisać, że Indiana Jones zejdzie z ekranów w wielkim stylu.

O autorce
Dominika Jajszczak
Z wyksztalcenia marektingowiec z zamiłowania filmoznawczyni. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawskiej Szkoły Filmowej i Nowego Filmoznawstwa na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Dyrektorka Markentingu w Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką i Redaktorka Naczelna portalu sukcespisanyszminka.pl. Liderka projrektu aktywizacji zawodowej kobiet Sukces TO JA. Prywatnie podróżniczka z wielkimi aspiracjami odwiedzenia wszystkich kontynentów świata.
Adres e-mail: dominika.jajszczak@sukcespisanyszminka.pl
LinkedIn