Marka luksusowa to tylko wysoka marża. A jednak prawda jest inna. Sprawdź!

Czy niesprzyjające środowisko, w którym się wychowujemy może pogrzebać nasze marzenia o byciu marką luksusową? Czy w ogóle możemy o sobie myśleć w kategoriach marki luksusowej? Czym ona tak naprawdę jest i po co? Właśnie tego dowiesz się z nowego odcinka podcastu Sukces Pisany Szminką! Gościniami Olgi Kozierowskiej są Justyna Adamczyk, przedsiębiorczyni, strateżka marek luksusowych, autorka Akademii Luksusu i studiów o markach luksusowych na Uniwersytecie SWPS oraz Magdalena Chorzewska, psycholożka i autorka Kanału Psychologicznego.

Olga Kozierowska: Czym różni się marka osobista od marki luksusowej?

Justyna Adamczyk: Nie widzę powodu, dla którego miałaby się różnić. Marki luksusowe w biznesowym świecie to te marki, które są spozycjonowane tak wysoko, że o nich marzymy i mają luksusowe marże, jak mówi Bernard Arnaux, właściciel największego koncernu luksusu LVMH. Kiedyś mówiło się, że ktoś robi karierę, zdobywa pozycję społeczną, zawodową, a od niedawna mówi się o budowaniu swojej marki osobistej. I słusznie, bo możemy zmieniać marki czy też firmy, w których pracujemy, ale nigdy, przenigdy nie zmienimy swojej marki osobistej, czyli swojego nazwiska. I całe życie dokładnie na to pracujemy – świadomie lub nieświadomie. Lepiej jednak jest to robić świadomie, bo możemy rozegrać karty na bardzo różny sposób, np. kierując swoją marką w kierunku stania się marką luksusową.

Olga: Wyobraziłam sobie właśnie kolejki. Że stoją po mnie jak po te luksusowe torebki w Paryżu.

Justyna: Dokładnie tak to się dzieje. W momencie, kiedy jesteś w stanie spozycjonować się zarówno kompetencyjnie, jak i wizerunkowo jako marka luksusowa, to istotnie masz do wyboru wszystkie możliwe zawody, zaproszenia, wystąpienia, podróże. W jakikolwiek sposób chcesz ułożyć swoje życie, to ty decydujesz z kim, gdzie, kiedy i na jakich warunkach, a nie odwrotnie.

Olga: Zanim pójdziemy dalej w całą tę wizualizację, jak może być pięknie, to chciałabym jednak zacząć od podmurówki. Niektórzy mają problem, żeby w ogóle nazwać się marką, żeby myśleć o sobie jak o marce, niekoniecznie nawet luksusowej. Czy to wynik niskiej samooceny, wychowania, traumy? Dlaczego nie potrafimy poczuć swojej wartości?

Magdalena Chorzewska: To wszystko zaczyna się od fundamentów, czyli od tego, jakie mamy o sobie przekonania, jak my sami siebie pozycjonujemy – tak we własnej głowie, jakie mamy doświadczenia. Co słyszeliśmy od naszych rodziców, od osób bliskich, w szkole, od znajomych? Czy mieliśmy tzw. dobre rozdanie – byliśmy w bezpiecznym środowisku, wspierani, gdzie nasze skrzydła nie były podcinane? Czy mieliśmy trochę trudniej? Co nie oznacza, że jest niemożliwe, by zbudować markę osobistą, bo jest wiele przykładów osób, które wychowując się w takich niesprzyjających środowiskach, osiągnęły swoje sukcesy. Chociażby dlatego, że były o wiele bardziej zmotywowane do tego, żeby tego środowiska wyjść i żeby pokazać, że też można. Natomiast oczywiście te osoby mają trudniej.

Olga: Wytrwałość i wysiłek grają tutaj dużą rolę. Często jest tak, że osoby, które miały trudniej, na początku nawykowo wkładają więcej wysiłku w pewne działania. A gdy komuś jest za łatwo lub bardzo lekko, to często zwalnia po drodze.

Magdalena: To jest mieszanka różnych czynników, łącznie z cechami indywidualnymi. Budowanie marki luksusowej to kompilacja wielu cech, przekonań, ale też pracy i strategii.

Olga: Ale jak ja mam w sobie zobaczyć ten diament? Od czego mam zacząć?

Justyna: Gdybym miała zupełnie obcej osobie podpowiedzieć od czego zacząć, to proponowałabym, żeby skupiła się w dowolnie wybrany sposób – czy to poprzez medytację, siedzenie z kieliszkiem ulubionego wina, długi spacer czy płynięcie przez jezioro o wschodzie słońca – i zastanowiła się, co tak naprawdę jest jej albo jego forte, co jest tą mocną rzeczą i taką, którą najbardziej kocha. Jak już się to ustali, to istotne jest, żeby wierzyć w to, że to się uda. Henry Ford, który wymyślił linię produkcyjną samochodów powiedział kiedyś, że jeżeli wierzysz, że ci się uda, to ci się uda. Jeżeli wiesz, że ci się nie uda, to też masz rację. Ogromnie dużo jest w głowie.

Przede wszystkim trzeba wiedzieć, dokąd idziemy czy gdzie biegniemy, czy gdzie w ogóle chcemy się znaleźć – to jest punkt numer 1. Punkt numer 2 to ustalić, że to zrobimy. Czyli ruszyć się z tej kanapy, sprzed Netflixa czy czegokolwiek winnego. I po trzecie – wykonać pewną sekwencję ruchów, która jest na tyle zaplanowana, że ma sens i będzie faktycznie prowadziła w tym kierunku. To jest najkrótsza recepta.

Olga: Fake it till you make it. Czy z psychologicznego punktu widzenia ta strategia działa? Jeśli czuję, że jestem w czymś naprawdę dobra i chcę to rozwijać, że to sprawia mi radość, daje satysfakcję, to to jest najszybsza droga do wybudowania marki luksusowej, zarabiania pieniędzy… Ale jeśli jeszcze nie jestem w tym punkcie, ale zacznę się „tak nosić” jakbym tam była –  to czy to pomoże czy jednak będę się po prostu oszukiwać?

Magdalena: Wyobraźnia jest od tego, żeby nam pomagać i w technikach terapeutycznych też bardzo często oszukujemy nasz mózg. Gdybyśmy sobie teraz wyobraziły, że za drzwiami tego studia jest wyjście na plażę i za momencik będziemy sobie siedziały i piły koktajle bezalkoholowe, bryza, słońce, to ja to czuję i nie mogę się doczekać, aż stąd wyjdę, chociaż miło mi się rozmawia.

Jestem fanką techniki wyobrażeniowej, czyli wcielam się w postać, którą jeszcze nie jestem. To się w ogóle często sprawdza u osób, które się np. odchudzają wiele lat i nie mogą schudnąć. Pytam się wtedy: ”Czy wyobraziłaś / wyobraziłeś sobie siebie w tej trochę szczuplejszej wersji, takiej, jakiej chcesz być?” i słyszę: „Nie, bo ja w to nie wierzę”. To wyobrażenie powoduje, że my się tak czujemy. Jak sobie wyobrazimy teraz siebie w różnych rolach, to nasze ciało się do tego dostosuje, to będziemy czuć i kto wie, czy nie będziemy chciały tego czuć więcej, czyli nie poszukamy sposobu na to, żeby to zrealizować. Przecież każda rzecz, którą realizujemy, zaczyna się od idei i odczucia. Nie wierzę w to, że da się coś zrobić bez emocji, bo to emocje są napędem, to jest po prostu paliwo i bez tego nie ma nic tak, bo możemy sobie tu powiedzieć, że coś zrobimy, ale jak żadna z was nie poczuje tego, to wyjdziemy stąd i nic nie zrobimy.

Justyna: Jeżeli jesteś w stanie bardzo głęboko w to wierzyć, jeżeli jesteś w stanie sobie coś wymarzyć, to jeszcze jesteś także w stanie to zrealizować.

Olga: Kiedyś, jak tylko zaczęto mówić o markach osobistych i tzw. personal brandingu, to zaczęto też budować strategie, które były ścisłymi programami, planami. Ludzie trzymali się ich jak drabinki. Dziś natomiast mam wrażenie, że te linki się trochę popuszcza, że zaczynamy szukać swojej prawdy. Ale jakie linki są niezbędne? Takie, których puszczać jednak nie warto.

Justyna: Ja bardzo lubię ideę wywracania stolika, bo jest odniesieniem do tego, co w biznesie nazywa się disruption. To moment, gdy sytuacja gwałtownie się zmienia i możemy na nią spojrzeć z zupełnie innej strony.

Jesteśmy programowani przez całe życie – świadomie lub nieświadomie – przez nasze otoczenie, żeby się zachowywać w jakiś sposób, robić rzeczy w określony sposób, chodzić do szkoły, na studia, zacząć pracować, kupować mieszkanie, robić pewną sekwencję ruchów, która wydaje się światu absolutnie jedyną słuszną. Jeżeli pójdziemy dokładnie tą samą drabinką, którą pójdą wszyscy inni, to dojdziemy dokładnie tam, gdzie wszyscy inni. Są osoby, dla których jest to w pełni satysfakcjonujące i wspaniale. Natomiast marki luksusowe mają to do siebie, że poza tym, że mają luksusowe marże i są pożądane, poza tym, że błyszczą i otaczają się pięknem i miłymi okolicznościami, to one charakteryzują się kilkoma cechami, których nie mają żadne inne marki. Są bardzo wyraziste, muszą być bardzo selektywne, muszą być niezwykle mocno podbudowane. I tutaj tym fundamentem, poza wiarą w to, że to się uda, jest bardzo gruba warstwa jakości – w tym przypadku kompetencji.

Ja mogę bardzo długo siedzieć i bardzo wierzyć w to, że będę baletnicą, siedzieć, przegryzać popcorn i wizualizować tak pięknie jak nikt. I nie przybliży mnie to ani na kroczek do bycia baletnicą, jeżeli najpierw nie zacznę zgłębiać tematu i uczyć się od najlepszych.