Magdalena Kozłowska

Magdalena Kozłowska: Musimy bardziej efektywnie wykorzystywać zasoby, którymi dysponuje gospodarka

Aleksandra Moskal

O procesie wytwarzania białka z rzepaku, rozwijaniu nowoczesnych technologii i wyzwaniu współczesnego świata w zakresie produkcji żywności, rozmawiam z Magdaleną Kozłowską, CEO NapiFeryn i laureatką tegorocznej edycji Konkursu Bizneswoman Roku w kategorii Liderka w Nowych Technologiach, której partnerem jest IGT Poland.

Jakie możliwości daje pozyskiwanie białka z rzepaku? Czy jest to – tak jak mi się wydaje - początek rewolucji na rynku spożywczym i naszych talerzach?

Tak, zgadza się, możliwości rynku spożywczego są nieograniczone! Ale zacznę od tego, na czym tak naprawdę polega nasza technologia i na czym polega jej unikalność i przełomowość.

W NapiFeryn BioTech skupiamy się na materiale, który powstaje w czasie tłoczenia oleju z rzepaku, czyli wytłokach rzepakowych. Obecnie, mimo dużej zawartości wartościowego białka, jest on  traktowany jako strumień boczny procesu tłoczenia. My używamy wytłoków w naszej technologii jako materiału startowego i w wyniku kilkuetapowego procesu, powstaje z niego białko z rzepaku. Wydobywamy z wytłoków białko w takiej postaci, że nadaje się do konsumowania przez ludzi. Czyli w skrócie – przełomem jest to, że rzepak – dzięki naszej technologii – będzie znany nie tylko z tego, że jest źródłem oleju, ale również źródłem białka.

Można więc powiedzieć, że w NapiFeryn wyciskacie z rzepaku wartościowe białko. A co potem? Co z tym białkiem można dalej zrobić?

Jest to wysokowartościowe białko, więc przede wszystkim można je traktować jako składnik w pożywieniu. Może być wykorzystywane w dwojakim celu. Białko z rzepaku może podbić wartość odżywczą pożywienia – w końcu białko jest jednym z głównych i najważniejszych elementów ludzkiej diety. Ale oprócz wartości odżywczych, ma też tak zwane właściwości technologiczne, czyli funkcjonalne. Białko jest naprawdę fantastyczną cząstką – możemy dzięki niemu nadać pożywieniu odpowiednią teksturę. Każdy, kto konsumuje wegański majonez, chce, by był on przyjemny dla języka, śliski, sformułowany bez grudek, apetyczny. I właśnie dzięki białku można stworzyć taką emulsję.

Podsumowując, białko z rzepaku może być z powodzeniem wykorzystywane przez producentów żywności.

Czyli tak naprawdę te wszystkie produkty wegańskie, które są coraz bardziej popularne -  klopsiki bezmięsne, gyrosy, nuggetsy – zrobione z soi czy białka grochu, będą mogły zostać wyprodukowane z białka pozyskanego z rzepaku?

Taki właśnie potencjał ma białko z rzepaku – może być alternatywą do tego, co obecnie dominuje na rynku. A niestety obecnie rynek jest zdominowany głównie przez białko odzwierzęce, co nie jest atrakcyjne dla wzrastającej liczby wegetarian i wegan. A także fleksitarian, czyli osób, które jedzą mięso, aczkolwiek z różnych powodów, np. świadomości ekologicznej, chcą je ograniczyć i np. 2 razy w tygodniu chcą mieć na talerzu opcję bezmięsną.

Rzeczywiście takich osób jest coraz więcej, sama jestem tego przykładem.

No właśnie! Więc ta nasza rewolucja polega na tym, że chcemy – dzięki naszej technologii – udostępnić światu białko z rzepaku, które obecnie nie jest jeszcze skomercjalizowane. Oczywiście na rynku jest konkurencja, ścigamy się z naprawdę dobrymi konkurentami, natomiast komercyjnie jeszcze nie ma na półkach sklepowych, np. batona z białkiem z rzepaku.

Jaka jest w ogóle przewaga białka pochodzącego z rzepaku nad innymi białkami roślinnymi? Czym się wyróżnia?

Główną zaletą naszego białka jest przede wszystkim to, że jest wytworzone właśnie z rzepaku, czyli rośliny oleistej uprawianej na dużą skalę, nie tylko w krajach Unii Europejskiej, ale niemalże na całym świecie. Nasza technologia nie konkuruje z produkcją oleju rzepakowego, ale jest do tego komplementarna, bo wykorzystuje tzw. strumień boczny powstały w czasie tłoczenia. W skrócie, dzięki naszej technologii – w sposób bardziej efektywny – można wykorzystać potencjał rzepaku.

Dla porównania białko sojowe jest sprowadzane do Europy głównie z innych kontynentów, więc nie bazujemy w tym przypadku na rodzimym, europejskim surowcu.

Poza tym białko z rzepaku ma bardzo wysokie wartości odżywcze, o czym świadczy jego dobrze zbilansowany skład aminokwasowy. Oczywiście musimy też pamiętać o korzystnych własnościach funkcjonalnych, takich jak na przykład zdolność do tworzenia emulsji, piany czy żelu, co jest potrzebne producentom żywności w celu zapewnieniu oczekiwanej tekstury pożywienia.

Czy ta ostatnia tura inwestycyjna, którą zamknęliście kwotą 2,5 miliona euro pozwoli wam na to, by to białko rzeczywiście skomercjalizować?

Tak, domknęliśmy rundę, która gwarantuje nam 2,5 miliona euro i jest to transakcja, którą zawarliśmy z funduszem zagranicznym i z prywatnym inwestorem z Polski.

Koncept NapiFeryn jest taki, że – jako firma technologiczna – chcemy na warunkach komercyjnych udostępnić naszą licencję partnerom z branży. Przede wszystkim tłoczniom oleju, które obecnie tłoczą rzepak jedynie do oleju, a dzięki naszej technologii będą mogły powiększyć swoją ofertę produktową o białko. Fundusze, które pozyskaliśmy z tej rundy, przede wszystkim zostaną więc przeznaczone na skalowanie technologii, doprecyzowanie oferty, rozwijanie nowych zgłoszeń patentowych, doprowadzenie procesów rejestracyjnych do zadowalającego poziomu. Czyli ogólnie rzecz biorąc – pozwolą nam na dalszy rozwój firmy i znacznie przybliżą nas do komercjalizacji.

Widzicie już na rynku zainteresowanie Waszą technologią?

Tak. Jesteśmy na etapie wysyłania próbek białka z rzepaku na testy do producentów żywności. Nie mogę zbyt wiele powiedzieć ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa, natomiast zdecydowanie widzimy zainteresowanie i zapotrzebowanie na białko z rzepaku.

Pamiętam jak w 2014 roku, kiedy otwieraliśmy firmę NapiFeryn i rozmawialiśmy z potencjalnymi inwestorami, musieliśmy tłumaczyć, dlaczego białko roślinne jest ważne. Teraz już nikt o to nie pyta, teraz mamy pytania o to, kiedy w końcu wprowadzimy swoją technologię. Nikt już nie kwestionuje sensu białka roślinnego. W 2014 roku to była moda, teraz to już jest ewidentny trend na rynku. Myślę, że wszyscy producenci żywności są tego świadomi, bo i świadomość konsumentów rośnie.

Liczba ludności stale wzrasta, do roku 2050 ma być nas na świecie 10 miliardów, a nie jesteśmy w stanie tak bardzo zintensyfikować produkcji żywności w oparciu o aktualne rozwiązania technologiczne. Musimy w bardziej efektywny sposób wykorzystywać te zasoby, które mamy, by wytworzyć pożywienie. Gdybyśmy mieli zintensyfikować produkcję żywności w oparciu o zwierzęta, to zabraknie nam zarówno wody, jak i terenu. Poza tym hodowla zwierząt jest dużym obciążeniem dla środowiska naturalnego, gdyż już teraz ma znaczący udział w generowaniu gazów cieplarnianych.

Myślę, że właśnie w tym kierunku zmierza cała gospodarka – by bardziej efektywnie wykorzystywać zasoby, którymi już dysponuje i odkrywać w nich potencjał za sprawą nowych technologii. Przypatrzmy się temu, co już mamy i skupmy się na rozwijaniu technologii, żeby z tych zasobów wycisnąć jeszcze więcej wartości.

I takim właśnie zasobem jest ten strumień boczny z produkcji oleju, tzw. wytłok czy też makuch. Coś co po prostu jest – nie musimy tutaj konkurować, nie musimy zasiać więcej rzepaku, żeby wykorzystać jego potencjał. I to jest właśnie piękno naszej technologii.

Czy ja dobrze kojarzę, że do tej pory makuch był wykorzystywany jako pasza dla zwierząt?

Tak, dokładnie. Był i jest, a wiąże się to z tym, że znajdują się w nim tzw. związki antyżywieniowe. Wiem, że to źle brzmi, natomiast te związki są to de facto polifenole [przeciwutleniacze] i fityniany, które też mają własności przeciwutleniające. Roślina potrzebuje ich, by się bronić przed pasożytami i niestety – w pewnych podniesionych ilościach – one rzeczywiście wpływają na jakość białka i powodują, że nie nadaje się ono do spożycia przez ludzi.

Nasza technologia wychodzi naprzeciw temu wyzwaniu i z makucha, który obecnie kończy jako pasza dla zwierząt, my wyciągamy białko w najczystszej postaci, dzięki czemu nadaje się do bezpiecznego konsumowania przez człowieka.

A propos technologii i jej rozwoju… Wiem, że studiowała Pani w Holandii, tam też rozwijała swoją karierę zawodową, a mimo wszystko zdecydowała się otworzyć NapiFeryn w Polsce. Czy to znaczy, że Polska jest rzeczywiście – jak się coraz częściej słyszy  - dobrym miejscem na prowadzenie i rozwijanie startupów czy projektów biotechnologicznych?

Tak, to prawda, studiowałam w Holandii. Początkowo mój pomysł zakładał, że wyjadę na 2-3 lata, zrobię studia doktoranckie i wrócę. Ostatecznie zostałam w Holandii prawie 8 lat i tam też rozpoczęłam swoją karierę zawodową. Pracowałam w firmie biofarmaceutycznej, która również – w uproszczeniu – zajmowała się oczyszczaniem białek.

W Holandii poznałam drugiego współzałożyciela NapiFeryn – Piotra Wnukowskiego, również Polaka. Splot okoliczności i powody osobiste sprawiły, że wróciłam do Polski. Od razu jednak wiedziałam, że chcę zrobić tutaj coś przełomowego i innowacyjnego, coś co po prostu będzie szalenie ekscytującym projektem. Był to 2014 rok.

W 2015 na kartce papieru powstał biznesplan NapiFeryn i tak to się zaczęło. W tym samym roku pozyskaliśmy pierwszego inwestora oraz spore fundusze europejskie. To był dla nas znak, że ta nasza innowacja również przez innych jest postrzegana jako coś przełomowego i potrzebnego. Jako szansa dla polskiej i europejskiej gospodarki, by rozruszać biznes rzepakowy i przy okazji odpowiedzieć na wyzwania, przed którymi obecnie staje świat, czyli jak zwiększyć efektywność produkcji spożywczej, wykorzystując dostępne zasoby?

Uważam, że to była najlepsza decyzja, by NapiFeryn powstało w Polsce, w Łodzi. Raz że to był naprawdę dobry moment, bo nie było wtedy takich innowacji na rynku, a dwa – ze względu na ludzi, którzy razem ze mną i Piotrem zaczęli tworzyć NapiFeryn. Bliskość ośrodków akademickich w Łodzi – Politechniki oraz Uniwersytetu Medycznego, to doskonała szansa na pozyskiwanie młodych talentów. To również było dla nas kluczowe, tak jak i koszty prowadzenia firmy. To było też naturalne ze względu na fakt, że ja sama jestem łodzianką – chciałam działać tam, gdzie wiem, jak się poruszać.

Czy ta droga, którą Pani zmierza już od prawie 10 lat, była mocno wymagająca?

Absolutnie, była i cały czas jest wymagająca, to droga ciężka i kręta. Ale to chyba normalne, gdy pracuje się nad czymś przełomowym. Bo warto powiedzieć, że w tym przypadku nie tylko sama technologia jest przełomowa, a często też model biznesowy i partnerstwa, po prostu nie ma jeszcze wydreptanych ścieżek.

Z jednej strony trzeba obmyślać sposoby na komercjalizację, wejście na rynek, strategię patentową, rejestracyjną, a z drugiej cały czas rozwijać technologię i tworzyć patenty. Do tego dochodzi zatrudnianie ludzi, utrzymywanie zespołu, dbanie o wszelkie aspekty prowadzenia firmy, zagadnienia prawne i księgowe.

A prawda jest taka, że w związku z tym, że jesteśmy dopiero na ścieżce do komercjalizacji, to to największe wyzwanie jeszcze wciąż jest przed nami. Choć jednak droga jest bardzo kręta i wymagająca, to też satysfakcjonująca i na razie ten bilans utrzymuje się pod stronie frajdy.

I oby ta frajda trwała jak najdłużej! Bo to, że ma Pani frajdę ze swojej pracy, rzeczywiście widać. Właśnie tak zapamiętałam Panią z obrad jury – miała Pani prawdziwą pasję w oczach i ekscytację w głosie, gdy mówiła o NapiFeryn. Wyobrażam sobie jednak, że choć fascynacja jest niezbędna, by cały ten projekt pchać do przodu, to potrzeba jednak czegoś więcej. Co – z Pani perspektywy – jest kluczowe przy rozwijaniu firmy?

Najważniejsi są dobrzy ludzie dookoła. I pracownicy i inwestorzy i osoby kontaktowe z firm, z którymi rozmawiamy. Wszyscy są ważni.

Każda większa współpraca tak naprawdę zaczyna się od małych kroków. Trzeba wykonać telefon, ktoś musi podnieść słuchawkę. Dopiero ta relacja 1:1 może urosnąć na większą skalę. Praca nad NapiFeryn to jest właśnie takie stopniowe zwiększanie zasięgu, rozszerzanie go, nawiązywanie kontaktów i relacji, po to, żeby stworzyć cały ekosystem wokół firmy.

My mamy na tyle wdzięczne (a czasami niewdzięczne) zadanie, że jako firma technologiczna musimy rozmawiać z wieloma podmiotami z łańcucha wartości. Rozmawiamy z procesorami rzepaku, z potencjalnymi dystrybutorami, którzy od tłoczni oleju będą kupowali nasze białko, rozmawiamy z producentami żywności, by ich edukować i tłumaczyć, czym jest białko z rzepaku i dlaczego jest takie ważne. Jako NapiFeryn musimy to wszystko spinać.

Bardzo często słyszymy od tłoczni oleju: No OK, mamy licencjonować technologię, ale kto to kupi? Więc rozmawiamy bezpośrednio z producentami, a ci z kolei mówią: Chciałbym to kupić, tylko kto mi to wyprodukuje? Jako NapiFeryn jesteśmy więc takim łącznikiem pomiędzy podmiotami z łańcucha wartości. Musimy znać odpowiedzi na wszystkie pytania i cały czas być blisko rynku, rozumieć go.

Ta wielość obowiązków i projektów jest ogromna. A co należy do Pani codziennych obowiązków? Jak wygląda Pani dzień? Pełni bardziej rolę naukowczyni czy jednak przedsiębiorczyni? Czy to wszystko idzie ze sobą w parze?

Chyba byłoby prościej, gdybym powiedziała, czym się nie zajmuję 😊

Myślę jednak, że przede wszystkim jestem organizatorem i osobą, która rozwiązuje problemy. Często słyszę, że gdyby nie było mnie w firmie, byłby chaos. Czy jestem bardziej po stronie nauki czy biznesu? Nie mogę się odizolować ani od jednego ani od drugiego. Moją przewagą jest wykształcenie w kierunku biotechnologii, bo po prostu wiem, o czym rozmawiamy i rozumiem, co robimy.

Wraz z drugim wspólnikiem, który jest stricte technologiczny, działam też operacyjnie. Jestem  członkinią zarządu, co niesie za sobą pewną odpowiedzialność, muszę rozumieć wiele różnych aspektów prowadzenia firmy.

A jeżeli chodzi o mój dzień, to np. dziś zajmuję się przede wszystkim nowym wnioskiem dotacyjnym, bo w związku z tym, że termin jego złożenia się zbliża, to jest to aktualnie priorytet. To też dla mnie okazja do zespolenia drużyny wokół wspólnego celu. Zależy mi, by wszyscy wiedzieli po co to robimy i dlaczego.

Z jakimi wyzwaniami wiąże się bycie Liderką w Nowych Technologiach? Więcej jest blasków czy cieni?

Zdecydowanie więcej blasków! Natomiast ja się śmieję, że zamiast liderki nowych technologii, powinnam być nazywana frontmenem, bo gdyby nie zespół, to nie miałabym takiego fajnego tytułu na koncie.

Myślę jednak, że największym wyzwaniem jest bycie pionierem na tych ścieżkach, które nie są jeszcze rozpoznane. Często próbujemy się porównywać do innych firm, ale tak naprawdę nie ma takich firm. Musimy więc wymyślać nie tylko nowe rzeczy z zakresu technologii, ale też wszystko to, co wiąże się z prowadzeniem firmy.

Praca 24 na 7?

Nie, nie, nie! Ja bardzo dbam o higienę pracy i swojego umysłu. Oczywiście ciężko jest zamknąć drzwi, powiedzieć: OK, już mnie nie ma. Nie jestem robotem, żebym mogła się tak odizolować. Natomiast mam swoje odskocznie, tak zwane ogrody, w które uciekam, żeby znaleźć ukojenie po całym dniu. Mam swoje pasje, hobby i bardzo zależy mi na tym, żeby weekend był weekendem. Mam taką zasadę, że jak coś robię, to robię to 100% – obojętnie czy to jest bycie w pracy czy uprawianie sportu. Po prostu się skupiam i wkładam we wszystko 100% swojej energii. I jak odpoczywam to też na 100%.

Magdalena Kozłowska

Magdalena Kozłowska

Prezeska spółki NapiFeryn Biotech, która opatentowała nowatorską technologię pozyskiwania białek roślinnych z rzepaku, mogących stanowić alternatywę dla białka pochodzenia zwierzęcego i białek sojowych.

XIV edycja Bizneswoman Roku_grono finałowe

Organizator konkursu: Fundacja Sukcesu Pisanego Szminką

Partner strategiczny: Mastercard

Partner merytoryczny: Accenture

Partnerzy kategorii: BNP Paribas, DPD Polska, Fundacja Polska Bezgotówkowa, Google Cloud, home.pl, HUAWEI, IGT Poland, NatWest Group w Polsce, Orange

Partnerzy konkursu: Vital Voices, Humanites, Perspektywy Women in Tec

Partnerzy gali finałowej: Ekaterra, W.KRUK

Patronat Honorowy Konkursu: Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy

Patroni medialni: PAP ,ITWiz, MamStartup, Magazyn Rekruter, ONA Strona Kobiet, Imperium Kobiet, Law Business Quality, Twój STYL.pl, ISBtech, Głos Mordoru 

Strona www: https://bizneswomanroku.pl/