
Miesiączkowanie kobiet wciąż bywa tematem tabu. Nowy trend w Wielkiej Brytanii odważnie wprowadza go do świata biznesu.
Kiedy ponad rok temu brytyjska tenisistka Heather Watson odpadła z turnieju Australian Open, niewiele osób zwróciło na to uwagę. Do czasu, gdy Watson nie zjawiła się na konferencji prasowej i nie powiedziała, że jej słaby występ to wina „kobiecych dolegliwości”. Nagle nazwisko tenisistki znalazło się na ustach wszystkich dziennikarzy, a w Wielkiej Brytanii Watson wywołała wręcz debatę w mediach. Dlaczego? Ponieważ, choć miesiączkowanie towarzyszy kobietom od tysięcy lat, w świecie sportu nikt nigdy nie mówił głośno na ten temat. Watson poruszyła temat tabu, wielu zaszokowała, a wielu ze zdumieniem odkryło, że w XXI wieku wciąż o „tych sprawach” się nie rozmawia publicznie.
Jak szybko się okazało problem, o którym wspomniała Watson nie dotyczy tylko kobiet w świecie sportu, ale także w innych dziedzinach i sferach zawodowych. Odkrył go dla siebie także świat biznesu i zaczął przeliczać, ile niedyspozycja kobiet może kosztować oraz co zrobić, żeby potencjał kobiet wykorzystać w 100%. Z pomocą przyszła… natura. Bo czyż nie najprościej będzie, jeśli kobiety będą mogły pracować w zgodzie ze swoim naturalnym cyklem? I kiedy pojawią się dolegliwości, bez wyrzutów sumienia będą mogły po prostu wziąć wolne, położyć się, odpocząć, by następnego dnia wrócić w pełni sił. Czy to się może udać? – zapytają jedni. Czy to się może opłacać? – zapytają Ci bardziej przedsiębiorczy.
Postanowiła sprawdzić to jedna z firm brytyjskich, która właśnie opracowuje i wprowadza tzw. period policy (w wolnym tłumaczeniu strategia naturalnego cyklu). Jest nią Coexist z Bristolu – z 31 pracowników, 24 stanowią kobiety. – Pracowałam z wieloma kobietami i wielokrotnie widziałam, jak skręcały się z bólu z powodu dolegliwości związanych z menstruacją. Mimo tego, uważały, że nie mogą wyjść do domu, bo okres nie jest wystarczającą podstawą do tego, żeby powiedzieć, że źle się czują. To niesprawiedliwe. W Coexist jesteśmy wyrozumiali i każdy, kto odczuwa jakiekolwiek dolegliwości jest zachęcany do tego, by wrócił do domu. Zależało nam na stworzeniu takiej polityki, która pozwalałaby kobietom na dostosowanie obowiązków zawodowych do naturalnego cyklu bez konieczności uznawania tego, przez co przechodzą za chorobę – tłumaczy w dzienniku Guardian Bex Baxter z Coexist.
Firma z Bristolu tworząc sformalizowane zasady postępowania w takich sytuacjach wychodzi naprzeciw nie tylko potrzebom kobiet, ale i problemowi, który powodował, że wiele z nich bało się w ogóle przyznać do tego, że cierpią. Obawiały się, że zostaną wyśmiane, że nikt nie potraktuje ich poważnie lub co gorsza uzna za symulantki, które próbują wymigać się od pracy. Wstyd przed mówieniem o okresie i dolegliwościach z tym związanych powoduje, że wiele kobiet przychodzi do pracy, choć nie są w stanie pracować, gorzej wypadają na spotkaniach, zdarza im się zawalić obowiązki. Firmy coraz częściej odkrywają więc, że bardziej opłaca się polityka otwartości niż zamiatanie problemu pod dywan.
Zwłaszcza, że koncepcja pracy w zgodzie z naturalnym cyklem robi się coraz bardziej trendy. Jedną z jej orędowniczek jest Alexandra Pope, która przekonuje, że wprowadzenie takiej polityki to jedno z narzędzi redukcji stresu w miejscu pracy oraz zachowania work-life balance. Pope tłumaczy także, że realizowanie takiej strategii to korzyść nie tylko dla pracownika, ale także dla firmy, bo pracownik, który czuje się bezpiecznie i jest w dobrej formie, jest znacznie bardziej skuteczny i efektywny.
Zwolennicy polityki naturalnego cyklu mówią, że nie chodzi tu o żadne specjalne traktowanie kobiet. Starają się także walczyć z łatką, że okres to kobieca słabość, która powoduje tylko problemy i sprawia, że kobieta jest gorszym pracownikiem. Przykład Coexist pokazuje, że wystarczy mądre i zrównoważone podejście, by kłopot zamienić w szansę – na rozwój pracownika, przyciągnięcie kolejnych specjalistów i dobrą prasę. Bo dziś właśnie Coexist jest stawiany za wzór firmy przyjaznej kobiecie. – Gdyby to mężczyźni miesiączkowali, taka polityka funkcjonowałaby od dawna w każdej firmie – podsumowuje Baxter. I trudno się z nią nie zgodzić.